środa, 30 września 2015

Pomiędzy stronami #2: Dzień chłopaka, czyli sześć najbardziej męskich książek, jakie czytałam

Cześć!

Jak wszyscy bardzo dobrze wiemy, dziś obchodzimy wyjątkowe święto. Święto najważniejsze ze wszystkich, które należy świętować z oddaniem i czcią. Co byśmy bowiem zrobiły bez naszych mężczyzn? (Oj, wiele, wiele :C :D). W związku z tym, chciałam stworzyć taki okazjonalny post, wymyślony specjalnie ku chwale płci przeciwnej. W związku z tym, zapraszam do zapoznania się z częścią mej biblioteczki zawierającej męski pierwiastek. Jednym słowem: 6 książek, które spodobały by się chłopakom. (Rzecz jasna nie tylko, sama je uwielbiam ^^).


Republika - Robert Muchamore
Co prawda, gdyby chcieć rozpoczynać lekturę od zupełnie pierwszego tomu serii, należałoby sięgnąć po "Rekruta". Ale w pewnym sensie "Republikę" też do początku zaliczyć można, mimo iż na grzbiecie egzemplarza widnieje liczba 13. Bowiem "Rekrut" to początek historii związanej z cyklem Cherub. Pierwszy bohater, pierwsze kroki w organizacji. Natomiast "Republika" rozpoczyna przygodę już z nowym bohaterem, grunt (kampus, misje) pozostaje ten sam. Oczywiście, wcześniejszych dwanaście tomów jest genialnych, nawet ciut lepszych od dalszych książek, ale ja na półce mam jedynie nr 13 i 14. (Taki los :c). 
Bądź co bądź, nie wyjaśniłam Wam jeszcze nawet o co z tym całym Cherubem chodzi. Otóż historia przenosi nas do tajnej organizacji, szkolącej dzieci oraz nastolatków na młodych agentów. Swoich podopiecznych wybiera ona jednak w dość rygorystyczny sposób, kierując się głównie bezpieczeństwem szkoły. Jednym słowem przechwytuje przypadki złe i beznadziejne, czyli takich małoletnich, których zniknięcie nie zostałoby zauważone. Do grona 'wybrańców' trafia m.in. James wraz z młodszą siostrą Laurą. Rozpoczynają oni szkolenie na młodych szpiegów, aby już niebawem brać udział w wielu akcjach, często o wzmożonym ryzyku. I na tym bazuje pierwszy tuzin serii. Kolejne tomy natomiast skupiają się na Ethanie. Można by powiedzieć: wszystko zaczyna się od początku, takie przedłużenie serii, by było co sprzedawać. Ale sama w sobie treść pozycji Muchamore'a wciąga niezmiernie, pochłania bez reszty, tak więc nie ma co marudzić. Jedynie czasem trochę żal 'starych postaci', z którymi można się nieźle zżyć, jeśli aktywnie czytało się pierwsze części.

Wrota czasu - Ulysess Moore 
Tu z kolei propozycja dla poszukiwaczy przygód, odkrywców tajemnic i Benów Gate'sów ze "Skarbu narodów". Autor, skrywający się pod pseudonimem Ulyssesa Moore'a wykreował bowiem historię trójki dzieci: Jasona, Julii i Ricka. Dwoje pierwszych to nowi mieszkańcy Willi Argo położonej nad stromym urwiskiem, z kolei ostatni bohater jest 'kolegą z sąsiedztwa'. Wszystko zaczyna się, rzecz jasna, dość zwyczajnie: przeprowadzka, rozejrzenie się po pomieszczeniach, zapoznanie z mieszkańcami. Myśl o skrywanej w domu tajemnicy zaczyna świtać, gdy dzieciaki odkrywają niezwykłe drzwi ukryte za starą szafą. Co więcej, zamknięte na cztery spusty. (tu-tu-tu-tummmmm :|). Jak się z czasem okaże, to dopiero początek sekretów skrywanych przez poprzedniego właściciela willi. Przed przyjaciółmi długa droga do ich odkrycia. Zwłaszcza, gdy ktoś zaczyna deptać im po piętach.
Mam nadzieję, że tym klimatycznym opisem wprowadziłam Was w akcję i już otwieracie na drugiej karcie stronę księgarni internetowej w poszukiwaniu pozycji w katalogu. (Na pewno tak :|). Bądź co bądź, powieść wydaje się być skierowana do nieco młodszych czytelników. Zdałam sobie z tego sprawę zwłaszcza, gdy otworzyłam teraz książkę i mym oczom ukazały się całkiem spore literki. (Gdy kilka lat temu ją czytałam, nie były tak duże. Na pewno nie! :o). Mimo to, wydaje mi się, że cała seria, składająca się bodajże z.. kilkunastu tomów, stanowi świetną odskocznię od codzienności, gdyż przeciągnie nas po najróżniejszych zakątkach świata i przestrzeni. Egipt, Wenecja, Kilmore Cove. Starożytność, średniowiecze, współczesność. Co kto woli, do wyboru do koloru!

Misja Skeleton Key - Anthony Horowitz
O tym tytule będę mieć znacznie mniej do powiedzenia w porównaniu z poprzednimi punktami. Dlaczego? Ponieważ czytałam książkę bardzo dawno i to jeszcze wypożyczając ją z biblioteki, a we własny egzemplarz zaopatrzyłam się dopiero w te wakacje.  Ale myślę, że także warto po nią sięgnąć - gratka dla wszystkich fanów Jamesa Bonda.
Na stronach powieści otrzymujemy solidną dawkę losów nastoletniego superszpiega Alexa Ridera. Z tego co mi wiadomo, książka to część cyklu zatytułowanego imieniem i nazwiskiem powyższego głównego bohatera. W tym tomie, chłopak ma zadanie odkryć co knuje, a zarazem unieszkodliwić rosyjskiego generała Sarowa. Z tegoż powodu udaje się na egzotyczną wyspę Skeleton Key. Oczywiście, akcji towarzyszyć będzie stosik supernowoczesnych gadżetów rodem z Odlotowych Agentek, a także ogromna ilość dynamiki oraz ciosów kung-fu.
Naprawdę nic więcej Wam o pozycji nie powiem (ale za jakiś czas za egzemplarz się zabiorę, a wtedy już normalnej recenzji nie omieszkam wstawić!), ale na jesienny wieczorek dla podwyższenia sobie dawki energii, Alex Rider nada się doskonale. 

Park Jurajski - Michael Crichton
Wiecie lub nie wiecie (a pewnie nie wiecie :D), kolejną recenzją, którą opublikuję.. no za 4 dni, będzie właśnie recenzja "Parku Jurajskiego". W związku z tym oszczędzę Wam opisów i streszczeń fabuły. Wystarczy informacja, że książka opowiada o dinozaurach, a wiadomo, że dinozaury są dla facetów, bo to oni lubią się brudzić uciekając przed prehistorycznymi stworami. My w tym czasie preferujemy herbatki z chichotami i Mozartem. (O, i różowe paznokietki muszą być! :|). Mam nadzieję, że przekonałam Was tym argumentem do lektury. Tymczasem, jedziemy dalej. (Gdybym tak formułowała wszystkie moje rozprawki.. cienko bym skończyła, oj cienko :S :D).


Endymion Spring - Matthew Skeleton
Ten tytuł już kiedyś przemknął przez mojego bloga, aczkolwiek zawarty w jednym bądź dwóch zdaniach. Szkoda, gdyż bardzo lubię tę książkę (a przynajmniej podobała mi się po lekturze kilka lat temu). Sama fabuła stanowi już jakże ciekawy aspekt powieści. Toczy się ona bowiem w oparciu o średniowieczną historię. Dokładniej mówiąc: XV wiek, skonstruowanie czcionki drukarskiej przez Johannesa Gutenberga. Przez połowę książki śledzimy losy pomocnika tego mogunckiego rzemieślnika, które toczą się wokół wspomnianego wydarzenia. Jakby tego było mało, druga część stron poświęcona jest życiu współczesnego chłopca, Blake'a, który w oksfordzkiej bibliotece odnajduje tajemniczą księgę zatytułowaną "Endymion Spring". Co to oznacza? Czym jest owa nazwa? A może to nazwisko? I w jaki sposób wiąże się ono z wynalazkiem Gutenberga? Sporo zagadek przed nami.
Uwielbiam historię, poznawanie życia ludzi sprzed lat, zagłębianie się w literaturze poświęconej wydarzeniom z różnych wieków. I choć wiadomo, że prawdziwą wiedzę dostarczają w 95% przypadków teksty popularnonaukowe, zaopatrzone w mnogą ilość nazwisk, dat, takie powieści jak "Endymion Spring" w przypadku chwili relaksu są dla mnie jednym z ulubionych typów książek. Zawierają sporo zwrotów akcji, mnóstwo tajemnic oraz nutę realnej historii. Idealne połączenie! 

Ślady. Zaginiony pocisk - Malcom Rose
Przed nami ostatnia z moich propozycji. Z racji, iż książkę przedstawiałam Wam już.. no, kilka postów temu, TUTAJ pojawi się link do recenzji. W skrócie: historia skupia się wokół losów detektywa Luke'a Hardinga, który ma zadanie rozwiązać zagadkę tajemniczego morderstwa lekarki. Rzecz ma miejsce w przyszłym Londynie (zapuszczonym i zarośniętym niczym amazońska puszcza :|). Pochłaniający czas kryminał, dający chwile napięć i niepewności. A do tego klimat sci-fi, który nie opuszcza nas ani przez moment, obdarowując szpiegowskim sprzętem, technicznymi nowinkami.. Po prostu: nowoczesnością w każdej postaci. 




Naprawdę nigdy bym się nie spodziewała, że aż tak się rozpiszę. No, ale.. czego się nie robi dla naszych kochanych chłopaków, nie? ^^ (Serio, miało wyjść po 3-4 zdania na jeden tytuł :_:).

Piszcie, czy któraś z powyższych lektur Was zainteresowała, czy sięgnęlibyście po nią. Ponadto, zachęcam każdego do uzupełniania tej listy o Wasze propozycje 'męskich' tytułów. Oczywiście, nie musi tu wcale chodzić o "Poradnik motoryzacyjny". Zinterpretujcie ten temat na swój sposób. Możecie zrobić to w komentarzu, możecie w oddzielnym poście na swoim blogu (wrzucajcie linki ^^).
No, dziewczyny! Pokażmy, że pamiętamy o dzisiejszym święcie!


sobota, 26 września 2015

Alexandra Adornetto - Blask

Liczba stron:
Wydawnictwo: Bukowy Las
Cena wydawnicza: 
Cena nabycia: ok. 8zł (Świat książki)
Seria: 
Tom: I

O czym książka?
Nie chcąc Was na wstępie okłamywać, powiem, że jest to romans. Jakby nie patrzeć, taka prawda i żadnym sposobem tego nie przeskoczymy. Możemy próbować zaszufladkować 'Blask' do fantastyki - bo anioły, bo siły zła etc. No możemy. Możemy wrzucić ten tytuł do etykietki 'obyczajówka'. Również dałoby radę, gdyż elementy codziennego życia głównych bohaterów, szkolne przygody, problemy dorastania pojawiają się i uzupełniają tajemniczo-magiczny klimat o nutę normalności. Ale bez dwójki nastolatków oświetlanych przez słońce, bez przystojnego Xaviera oraz 'świeżutkiej' Bethany nie byłoby tej historii, nie byłoby tej książki. Stąd, z przykrością zawiadamiam: to romans.
Ale i tak spróbuję Was przekonać, że ma on w sobie coś ponad standardowe 'kobiece powieści' i łączy w sobie znacznie więcej elementów.
Przede wszystkim: w pozycji śledzimy głównie losy trójki aniołów: Gabriela, Ivy oraz wspomnianej już wyżej, Bethany. Przybywają oni na ziemię w celu szczerzenia dobra oraz zachęcania ludzi do przeciwstawiania się złu. I właśnie z tego powodu lądują w Venus Cove, miasteczku, w którym 'przecież nic się nie dzieje'. Jak się okazuje, to zdanie mija się z prawdą, o czym, oczywiście, z czasem wszyscy się przekonamy. Ale, aby wypełnić nam czas oczekiwania, autorka wplotła między strony sławetny wątek romantyczny: między nowonarodzoną anielicą (nie mylić z wampirami ze Zmierzchu :|) a szkolnym ciachem, opatrzonym w standardowy schemat: 'wszystkie mnie podrywają, ale ja chcę Bethany'. 

Wygląd:
Pierwszą zaletą, która rzuciła mi się w oczy, to klasyczność i prostota okładki - zarówno z przodu, jak i z tyłu. Graficy oszczędzili nam niepotrzebnego brokatu i błyskotek na rzecz pięknej ilustracji stylizowanej ciut na zdjęcię z białym, wypukłym tytułem oraz nazwiskiem autorki. Niczego niepotrzebnego, do wyrzucenia po prostu nie ma. Również po obróceniu książki jedyny ozdobnik stanowi tekst opisu przykuwający wzrok i skupiający go na tym, na czym trzeba: treści. Dzięki temu, nie sposób nie zauważyć także licznych patronatów oraz 'bestsellera New York Timesa'. Bo chwalić się też trzeba umieć. (:|).
Wewnątrz, otrzymujemy obszerne, czarne skrzydełka z biogramem Alexandry oraz fragmentem tekstu opisującym pierwsze rozpostarcie skrzydeł przez Bethany na ziemi. Moment z pewnością zachęcający do lektury.
Kończąc akapit, dodam dwa słówka o samym wyglądzie stron. Czcionka taka jak lubię, papier taki jak lubię, kartki takie jak lubię. (Nic dodać, nic ująć :D). Tytuły rozdziałów pozwalają na lekkie rozeznanie się w sytuacji 'co czeka nas dalej', a na dodatek, każdy został opatrzony fotografią drobnego piórka. Może gdyby zebrać je wszystkie razem, dałoby radę zrobić sobie własne skrzydła? ^^

Koncepcja:
Skoro doszliśmy już do pomysłu, mogę powiedzieć, że spodobał mi się pół na pół. I dodam, że to będzie bodajże jedyna większa wada, którą dostrzegłam i do której z czystym sumieniem mogę się przyznać. Schematyczność. Kupując książkę, zwłaszcza po przeczytaniu opisu, wiedziałam, jak ta powieść się zacznie. O jakie przełomowe wydarzenia zahaczy. I jak się mniej więcej skończy. Czułam, że może być tak, a nie inaczej. Oczywiście, treść podczas lektury przysporzyła mi wiele niespodzianek: mniejszych i większych, ale kilka z wcześniejszych spekulacji niestety się sprawdziło. Wiadomo: przylecą anioły, będą się udamawiać w nowym lokum, Bethany pójdzie do szkoły, spotka Xaviera, młodzi poczują chemię, rozmowy, rozmowy, rozmowy, zdradzenie tajemnicy, duże kłopoty, rozwiązanie ich, nadejście 'sił zła' w postaci kolejnego przystojniaka. Ktoś w tym momencie mógłby posądzić mnie o bezczelne spoilerowanie, ale nie mówcie mi, że nie spodziewaliście się akurat takiego ciągu akcji? 
Dobrze, kończymy tę krytykę, bo aż niemiło się robi, gdy trzeba pojechać po lekturze, która tak przyjemnie umiliła mój czas. Przede wszystkim: za sprawą wyróżniających historię aniołów. Rzecz jasna, nie pierwsze to dzieło dla młodzieży, w którym główną rolę grają upadłe anioły, nefilim i inne cuda fantastyki. Zauważcie jednak, że większość tych tekstów skupia się raczej na złym zachowaniu i cechach charakteru. A przynajmniej, nie takim, o jakie posądzać można wysłanników z Nieba. A tu: pierwszy raz spotykam się z takim wyobrażeniem, jakie sama kreowałam w mojej głowie. Czyste, dobre i znające swój cel. Przez rozdziały przewijają się myśli Beth, czyny Ivy oraz Gabriela. Dzięki temu czujemy mocną kreację prawdziwych aniołów.
Ale o tym jeszcze niżej, bo nie lubię gdy akapity nie są równe względem siebie. (>:|).

Bohaterowie:
I znów postaci dzielimy na dwie grupy: takie, które spotkamy w prawie każdej młodzieżówce, wręcz nałogowo powielane przez autorów oraz takie, które rzeczywiście czynią książkę wyjątkową. Do pierwszego grona zaliczymy rzecz jasna prawie w całości grono kolegów i koleżanek, którzy stanowią zwyczajną szarą masę. Przyjaciółki Beth ćwierkające o balu, kumple próbujący się z nią umówić. Standard. Do tego, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia mogę dorzucić Jake'a Thorne'a bądź jak ja go nazywam: Sebastiana. Skąd ten Sebastian? Z 'Darów Anioła'. A skąd się one wzięły w 'Blasku'? Właśnie postacią Jake'a, stanowiącego idealnego sobowtóra dla Seby. Kropka w kropkę.
Chociaż nie lubię nakładać na siebie limitu słów, Was też powinnam szanować i oszczędzać, więc prędko jedziem do końca.
A w finale: gołąbeczki - Xavier oraz Bethany. Jeśli chodzi o chłopaka: wiadomo, że tego typu postać musi mieć kilka cech idealnego faceta: troskliwość, odpowiedzialność, bezwarunkowa miłość,... klata i uśmiech. Bez tego ani rusz. Bethany z kolei.. hm.. nie, nie irytowała mnie. (Brawa dla niej! ^^). Może to za sprawą tego, że po raz pierwszy odkrywała tajniki ziemskiego życia i wszystko było dla niej nowe. Forma pierwszoosobówki sprawdziła się więc w 100%. Bo gdy czyta się o nauce prostych, domowych czynności albo o podziwianiu przeciętnego krajobrazu, momentami aż uśmiech nie może zejść z twarzy. A jeśli mi nie wierzycie, powiedzcie: kto z Was zachwyca się fakturą piasku, mnogością doznań, które spowodowane są chodzeniem po nim? Ja tam ograniczam się do marudzenia: 'ale ten piasek gorący'. Co kto lubi.

Fabuła:
Pomimo iskierki schematyczności, o której wspomniałam, a propos koncepcji: powieść wciąga bez reszty. Obfituje w zwroty akcji, które w większości przypadków kończą rozdział, nakłaniając nas do natychmiastowego przewrócenia kartki. Przepełniona jest zabawnymi dialogami, tekstami i komentarzami, potrafiącymi naprawdę poprawić mi humor. (Zwłaszcza, gdy w wakacje pogoda bawiła się w jesień :C). Nawet wątek romantyczny ma w sobie 'coś', czego brakuje niejednemu literackiemu związkowi : delikatność, ostrożność i miłość. (Wątek romantyczny ma miłość, ale im powiedziałam! :|). Serio. Tu nie ma burz, piorunów, trzaskania drzwiami i wyrzucenia ze znajomych na Facebooku. Powolne, rozwijające się, poznające drugą połówkę uczucie. Choć, rzecz jasna, gdy pojawia się po drugiej stronie rywal, nie zawsze obejdzie się bez błyskawic. Pomimo tego, cała historia emanuje ciepłem, emanuje dobrem, emanuje szczęściem. I przeczuciem, że to musi się dobrze skończyć. Chociaż po drodze nie będzie łatwo.

Do końca..
To uczucie, gdy w powyższych akapitach, napisałam wszystko, co miałam ująć w zakończeniu. (:_:). Może jeszcze dwa słowa napomknę o mojej historii (obfitującej w wydarzenia :|) wiążącej się ze zdobywaniem 'Blasku'. Musiałam się sporo nagimnastykować, fakt. Gdy składałam zamówienie w Taniej Książce, powieść na kilka chwil przed dodaniem do koszyka okazała się niedostępna. Gdy chciałam zakupić ją w Empiku, również widniała informacja o brakach w magazynie. Obszukałam wszelkie możliwe dyskonty internetowe. Liczyła się także cena, która na TK wynosiła 8zł. A ja, uparta niczym osioł, musiałam kupić ją właśnie za taką sumę. Bo skoro raz znalazłam, to i drugi się uda. Niestety, nie udawało. Dopóki nie zdecydowałam się na drobne zakupy ze Świata Książki. Patrzę: Blask. Patrzę: 8zł. Mówię: biorę. Bez wahania klikam co potrzeba, aby znaleźć się przy podsumowaniu zamówienia. Wszystko pięknie cacy, gdy przychodzi mi wiadomość, iż 'Blask' jest chwilowo niedostępny, więc moje zamówienie zostanie opóźnione do momentu pozyskania brakującego tytułu. Byłam cierpliwa. Oj, byłam. Ale i cierpliwość się opłaciła, bo po upływie około dwóch tygodni, odebrałam przepiękną, dużą paczuszkę, po której otwarciu, w stosie odnalazłam pozycję Adornetto sprowadzaną (specjalnie dla mnie :|) z magazynu.
I tak, Proszę Państwa, prezentuje się historia mego życia. Bądź co bądź, cieszę się, że książkę zdobyłam. Zdobyłam, przeczytałam, pochwaliłam. Czytelnicze veni, vidi, vici w pełnej krasie. Tak więc, czas zacząć polowania na tom nr 2. Mam nadzieję, że będzie równie wart zachodu co 'Blask: bardzo ładnie wydany, obfity w litery i strony, a także przede wszystkim: z anielską historią.

Więcej zdjęć:

wtorek, 22 września 2015

Salla Simukka - Czerwone jak krew

Tę książkę kupiłam mniej więcej na początku lipca. Przeczytałam w sierpniu. A recenzuję we wrześniu. ( :D). Drugi tom, zamówiony w tym samym czasie, jeszcze czeka nietknięty na półce. I chyba kilka tygodni tam jeszcze spędzi, gdyż coraz więcej coraz ciekawszych książek przybywa. Szkoda jedynie, że nie dorzucają w gratisie od dwóch do pięciu godzinek na spokojny relaks i odprężenie z lekturką. (:c)

Liczba stron: 253
Wydawnictwo: YA!
Cena wydawnicza: 34,90 zł
Cena nabycia: 9,99zł (Świat Książki)
Seria: Lumikki Anderson
Tom: I


O czym książka?
O tej książce słyszałam naprawdę sporo. Ponoć jest to nowa wersja królewny Śnieżki. Niestety, rozczaruję Was: nie. Księżniczki tu nie znajdziemy, krasnoludków tym bardziej. (Też uważam, że szkoda :c). Mamy za to aspołeczną nastolatkę, handel narkotykowy i sporo zagadek do rozwiązania razem z główną bohaterką. Jednym słowem: młodzieżowy kryminał jak się patrzy. Choć tych również na czytelniczym rynku nie brakuje, fiński klimat, którym emanuje powieść, wyróżnia trylogię i to na plus. Bo jak inaczej przedstawić historię o zakrwawionych banknotach odnalezionych przez Lumikki w szkolnej ciemni, nie zanurzając jej w skandynawskim chłodzie, ciemności i napięciu? Mogę zaręczyć, że się nie da.

Wygląd:
Będą pochwały, ale i będzie krytyka. Chcąc nie chcąc, oprawa graficzna spodobała mi się naprawdę w 99%. Przemyślana, przyciągająca wzrok, dobrze wykonana. Wykorzystanie tylko trzech barw: czerwieni, bieli i czerni, nawiązuje do kolejnych tytułów trylogii i nadaje jej charakterystyczność połączoną z wyróżnianiem się na Limonkowej półeczce (^^). Co prawda, porównując okładki, 'Czerwone jak krew' pod tym względem, na pierwszym miejscu się nie znajdzie, ale ma w sobie to 'coś', co można wyłącznie chwalić. Znów się jedynie doczepię krwi. Tak, jakaś część mojej osoby wzburza się wewnętrznie za każdym razem, gdy widzi na okładce ten płyn ustrojowy. Ale czy tylko mnie się wydaje, że ona nie pasuje do ilustracji? Nie to, że stanowi jedyny element wypukły, przez co rzuca się w oczy jeszcze bardziej, to po raz kolejny, wygląda jak nakapany kleks z atramentu. Muszę poszukać innych pozycji z krwią i sprawdzić, czy to po prostu brak możliwości alternatywnego jej przedstawienia, czy też taki był po prostu celowy zamysł grafika. No, ale, że tytuł jest taki, to i krew być musi, więc aż tak znęcać się nie będę. 
Wewnątrz spotkamy i skrzydełka, i podział treści na dni, i nawet ciemne znaczniki stron, uzupełniające wygląd książki. Cieszę się, że został on dopracowany do takiego stopnia, bo zawsze przyjemnie trzymać w dłoniach porządnie wykonane wydanie.

Koncepcja:
A tu Was zaskoczę, mówiąc iż pomysł na książkę nie jest aż tak oryginalny, jak byśmy się tego wszyscy spodziewali. Oczywiście, elementy mafii, międzynarodowej dilerki, nie są spotykane w dużym stopniu. I w sumie, pierwszy raz zetknęłam się z tą tematyką w młodzieżowej powieści. Ale przechodząc od ogółu do szczegółów, większość wydarzeń wydaje się być dość schematycznymi, do przewidzenia. Nie twierdzę jednak, że już od pierwszych stron, wiedziałam, jak historia się skończy. Co to to nie! (Na ostatnią kartkę również nie zaglądałam. Powstrzymałam się :|). Po prostu, czułam lekki niedosyt. Miałam bowiem nadzieję, iż będę co rusz zaskakiwana nowymi zwrotami akcji, pojawiającymi się tajemnicami i ich wyjaśnieniami. Jak to bywa w kryminałach. W tym wypadku, skończyło się na kilku przełomach, mocno zmieniających sytuację. Ale w 100% szału nie było.
Natomiast, jako miłośniczka baśni, do powieści przyciągnęło mnie nawiązanie do Królewny Śnieżki, a także przewijające się momentami zdania nadające treści właśnie ciutkę magii towarzyszącej opowieściom czytanym na dobranoc. Nie wspominając o przyjęciu z bajkową tematyką. Sama chętnie bym na takowe poszła. Szkoda, że jeszcze nie dotarło do mnie żadne zaproszenie. (:c).

Bohaterowie:
Ich ilość ograniczała się do kilku.. nastu postaci. Tak, nie więcej. Nie była to liczba przesadna, braku jakiegokolwiek charakteru również nie doświadczyłam. Mówiąc o ich kreacji, do oszałamiających trudno ją zaliczyć, ale pojedynczy bohaterowie na pewno dopełniali akcję o nutkę inności.
A do takich, oczywiście muszę zaliczyć Lumikki Andersson, czyli naszą panią detektyw. Jedyna w swoim rodzaju - bez opisywania jej, takie sformułowanie na pewno wszystko wyjaśnia. Chociaż, subiektywnie ujmując, nie przypadła mi do gustu, gdyż jestem z natury optymistką, a takie ciemnoszare charaktery nie należą do bliskich mi, oryginalności autorki trudno nie docenić. Dziewczyna ma swój świat, w którym żyje tylko ona. A aby z tego świata nic ją nie wyrwało, stara się powstrzymywać od kontaktu z innymi ludźmi, ograniczać go do absolutnego minimum, W ten sposób, i ona ma spokój i oni. Wyrwała się spod dachu rodziców, mieszkająca na własnym kawałku podłogi, nie musi nikomu się tłumaczyć ani nikim interesować. Oczywiście, to się zmienia. A przy tym, wywraca jej samotny świat do góry nogami, gdyż wchodzi do niego koleżanka z klasy, słodziutka Elisa z własnoręcznie dzierganymi szalikami i willą w najbogatszej dzielnicy. A za nią koledzy: Tuukka i Kasper, kolejne szkolne gwiazdy, nie znające wcześniej nawet imienia Lumikki. Żeby niczego nie zabrakło, dostaje w gratisie ojca Elisy, policjanta, nie tak czystego, jakby się mogło wydawać.

Fabuła:
Jakie wydarzenia, treści odnajdziemy w książce? Na pewno możemy podzielić je na kilka rodzajów. Po pierwsze: są przemyślenia Lumikki, retrospekcje i komentarze do sytuacji. Pozwalają nam wejrzeć w głąb jej umysłu, poznać myśli i emocje, a co z tym idzie: charakter. Złożony, nie tak do końca logiczny. A mimo trzecioosobówki, otrzymujemy naprawdę sporo tego typu akapitów. Czasem wydawały mi się nieco zbędne, ale to chyba po prostu przez moje zamiłowanie do dynamicznie rozwijających się wątków. 
Opisy. (Będziemy przechodzić od tych mniej do bardziej ciekawych ^^). Też otrzymujemy ich pokaźną ilość. Nie, nie bójcie się. Nie spotkamy nawet jednej strony zapełnionej od góry do dołu wyglądem chmur, prędkością wiatru bądź 'skrzącym się barwami mroźnej zimy śniegiem niczym piętnaście milionów świeżo oszlifowanych brylancików u jubilera'. Przeważają (na szczęście :D) te krótsze, wprowadzające nas w miejsce wydarzeń, otaczającą nas sytuację pogodowo-krajobrazową. Kilka zdań, nie więcej.
Dalej, kończąc już, dochodzimy do zwrotów akcji. Powiązanymi głównie z porachunkami handlarzy narkotyków, ekskluzywnymi przyjęciami Białego Niedźwiedzia oraz nagonką przybyłą z odległej Rosji. Jeśli brzmi ciekawie, to w książce się na pewno odnajdziecie, a jej czytanie pochłonie bez reszty, gdyż te tematy przewijają się bardzo często. Wiadomo, ja tam znów liczyłam na troszkę więcej, zagłębienie się w 'przestępcze wątki', gdyż ciekawa jestem samej formuły takich spraw, ale liczę, że drugi tom odkryje przede mną odpowiedzi na kilka, nurtujących mnie pytań ze świata dilerów, nielegalnego handlu itd. (^.^)

Do końca..
Książkę przeczytałam zdecydowanie za szybko. Była za krótka, zbyt mało słów przeznaczono na jedną stronę. Zbyt mało stron na jedną powieść. Czemu autorzy tworząc coś dobrego, są tak oszczędni? Czemu nie sprzedają wyłącznie tomiszczy 500+, którymi czytelnicy mogliby do woli najeść się porządną dawką przygód ich ulubionych bohaterów, a przynajmniej dokopać się do dna naprawdę dobrej historii? 
Opowieść o Lumikki mogę z czystym sumieniem zaliczyć do tych, które będę miło wspominać. Którą chętnie polecę fanom kryminałów, fanom północnych klimatów oraz ciekawej koncepcji, dającej kilka niewiadomych do rozwiązania równania. Może tylko odradzę czytelnikom długodystansowym - serii, gdyż, jak już wspomniałam, trudno nasycić się tą trylogią. A przynajmniej tę częścią. I właśnie dlatego, przy zakupie 'Czerwonego jak krew', sięgnęłam od razu po 'Białe jak śnieg' (ach, ta przezorność ^^). A jeśli ten tom spodoba mi się choćby w takim samym stopniu, bez wahania zdecyduję się na ostatni, odkrywając wszystkie barwy Królewny Śnieżki.

Więcej zdjęć:


piątek, 18 września 2015

Rzuć mi książkę, czyli nowy, limonkowy TAG

Cześć wszystkim!

Leciutkie wytchnienie od recenzji, czyli kolejna, limonkowa niespodziewanka. Jak zauważyliście, ogromną frajdę sprawia mi odpowiadanie na TAGi, ale jeszcze więcej zabawy mam przy tworzeniu własnych. Im bardziej pokręcone, pomysłowe, tym lepiej. Stąd, wykombinowałam takie cudo jak Rzuć mi książkę. Brzmi dość kontrowersyjnie, zwłaszcza dla fanów ładu i porządku na półkach. Bo kto by pomyślał żeby rzucać książką? Niszczyć piękną okładkę, idealnie wygięty grzbiecik, chropowatą strukturę stron? Spokojnie, nikt nie będzie zmuszony stosować się do tak brutalnej przemocy.

Zasady są bardzo proste: Zadajecie 2 osobom 2 warunki dotyczące wyboru tytułu. Mogą one dotyczyć jakiejkolwiek czytelniczej sfery:

  • Książka z najcieńszymi stronami.
  • Książka z gremlinami.
  • Książka z okładką w barwie szafranowej (Zagadka dla Was: jakim kolorem jest szafranowy? :D). 

Wymyślacie, co chcecie. I teraz, zadaniem kolejnych dwóch osób jest przedstawienie pozycji spełniającej Wasz wymóg: opisanie w kilku słowach fabuły + dodanie 3-5 zdań opinii. Ważne, aby krótko, zwięźle i na temat. Bez zbędnego przedłużania. Po zakończeniu prezentacji, każdy znów typuje dwie osoby i zadaje im dwie kategorie. Tak się łańcuszek ciągnie i ciągnie. Zobaczymy dokąd dojedzie.

Aby zobrazować teorię praktyką, rozpoczniemy zabawę.

Na razie ja sama sobie wymyślę warunek i powiedzmy, że będzie to.,. hm...

Książka z wilkiem na okładce


Mam dwa typy do tej kategorii, które przyszły mi na myśl: 'Drżenie' Maggie Stievfater oraz 'Wilczą księżniczkę' Catherine Constable. Ale, że zasady mówią o jednej książce, wybiorę 'Drżenie', gdyż ta powieść jeszcze się na moim blogu nie pojawiła.


Historia opisana w książce opowiada o losach nastoletniej Grace mieszkającej w Mercy Falls. W dzieciństwie, jako mała dziewczynka, została zaciągnięta przez grupę wilków do lasu. Na szczęście, nic jej się nie stało. Kilkanaście lat później, okazuje się, że wilki zagryzły człowieka. Rozpoczyna się polowanie na zwierzęta. Grace musi ocalić Sama, swego ukochanego, który jak się okazuje.. również należy do watahy. 

Przepraszam za nieco chaotyczny skrót fabuły, ale książkę czytałam naprawdę dawno, bodajże kilka lat temu. Stąd te ubytki w pamięci. Ale kojarzę za to, że po pozycję sięgnęłam po przypływie miłości do Zmierzchu, poszukując nowego obiektu westchnień. (Było się młodym i głupim.. :|). Ostatecznie, powieść jednak naprawdę mi się spodobała, choć podobieństw do sagi Stephenie Meyer prawie wcale nie było. 

Otrzymujemy narrację pierwszoosobową, ale z perspektywy aż dwójki głównych bohaterów: Sama oraz Grace. Wydarzeniom przez całą lekturę towarzyszy chłód, atmosfera ciągnącej się zimy, głównie dzięki informacji o temperaturach. Taki mały elemencik, ale jeśli się zwraca na niego uwagę, to zupełnie zmienia obraz.

Warto sięgnąć po 'Drżenie' i ze względu na naprawdę wciągający styl pisania Maggie, i ze względu na fabułę przepełnioną wilkami na dodatek z minimalną nutą schematyczności. Również można wziąć pod uwagę fakt, iż jest to pierwszy tom trylogii 'Wilkołaków z Mercy Falls'. A co z tym idzie.. więcej czytania! Sama z chęcią rozglądnę się za kolejnymi częściami. 

Kto ma mi teraz rzucić książkę? 

  • Kitty Ailla - Książka z Twojej półki, która zniosła i przeżyła najwięcej. (:D)
  • Tetiana - Książka należąca do serii składającej się z największej ilości tomów. (czyli przypomnij sobie serię zawierającą baardzo dużo części i zaprezentuj pierwszą z nich :D)



poniedziałek, 14 września 2015

Pomiędzy stronami #1 - Idziemy na zakupy, czyli gdzie kupić tanie książki

Witajcie!
Dziś przedstawiam małą nowinkę na blogu, czyli posty okołoksiążkowe. Ileż można czytać recenzji i TAGów! Z resztą.. aby je pisać, trzeba mieć lektury. A aby mieć lektury, należy je kupić. (Zawsze można zawinąć pod bluzkę, ale ta metoda nie jest już w 100% skuteczna :|). W moim mniemaniu jednakże, książka za 40 zł to książka zdecydowanie przereklamowana. Zwłaszcza, w dobie promocji, dyskontów i księgarni internetowych. Fakt, potrzeba nieco więcej czasu, by takowe wyhaczyć, znaleźć, dokopać się, do tego, co nas interesuje. Ale i portfel na tym zaoszczędzi, i satysfakcja większa z pozycji za połowę ceny bądź nawet mniej.

Dzisiaj, pod lupę bierzemy możliwości internetu.

Uszkodzone
 Na pewno tańszą opcją od ceny wydawniczej jest nabycie egzemplarzy uszkodzonych. Zakładki z takimi produktami możemy znaleźć na stronach niektórych wydawnictw bądź księgarń internetowych. Przykładowo:
Wybierzmy pierwszą stronę. Nasza Księgarnia. Strona wydawnictwa, na której możemy znaleźć ofertę książek nowych, pełnowartościowych. Ale jest też zakładka z egzemplarzami nie do końca jak z drukarni. Oznacza to lekkie zagięcie okładki, podarcie strony, wyblaknięcie pojedynczych liter czy złamanie grzbietu. Wady są różne i najczęściej czytelnik zostaje poinformowany w tytule bądź opisie produktu o takowym uszkodzeniu.
I widzimy: 16 stron przecenionych pozycji. Ta, która jako pierwsza rzuciła mi się w oczy to 'Wróć, jeśli pamiętasz' Gayle Forman. Przeceniona z 27 na 10 zł. To daje ok. 63% rabat. Czyli, opłaca się i to znacznie. Oczywiście, o ile komuś nie przeszkadzają drobne usterki estetyczne.

Wiadomo, nie każdy gustuje w książkach zniszczonych, nawet jeśli są to malutkie zagięcia czy otarcia. Rozumiem, gdyż i ja zaliczam się do tego grona. Choć zdarza mi się, że kupię pozycję uszkodzoną, ale tańszą. Czego się nie robi dla zaoszczędzenia kilku groszy! A tekst w środku jest, więc to co najważniejsze mamy w całości.

Promocyjne
To z kolei opcja, dla czytelników dbających o wygląd swoich półek w stu procentach. Rzecz jasna, zdarzy się, że to właśnie przez defekty książki mają obniżane ceny, aczkolwiek nie jest to, jak w wypadku powyższych stron, reguła. 

Gdzie znajdziemy promocje? Prawie wszędzie. Oczywiście, poza chęciami (wiadomo, tych nie brakuje ^^), przyda się również nieco cierpliwości. Wyprzedaże bowiem pojawiają się w różnych okresach, przez wytyczony czas, po czym znikają, aby znów zaprezentować się za np. kilka dni, tygodni. Przeważnie już z innym asortymentem. Grunt, to znaleźć kilka stron, zapisać sobie na stronie startowej i klikać, co środę i piątek (poniedziałek i czwartek też mogą być :|), sprawdzając aktualne oferty sklepu. 

Przykładowe księgarnie, w których możemy znaleźć promocje:


(Świat książki)
(Empik)

Wybór procentów i tytułów, zwłaszcza w połączeniu kilku stron, zawsze jest spory. Choć wiadomo, że jeśli ktoś nałogowo wykupuje książki to i tych wyprzedażowych w końcu zabraknie. (:D) A wtedy pozostaje tylko czekać na nowe promocje.

Nieco tańsze
Przedostatnią z moich propozycji dotyczących czytelniczego oszczędzania jest po prostu korzystanie z księgarni, dyskontów internetowych. Już nie pod względem outletów bądź promocji, ale całej oferty. A to z takiego powodu, że jest taniej. Zapewne zauważyliście, że nawet na stronie sławetnego Empiku, tytuły (oraz pozostały asortyment) figurują z nieco niższymi cenami niż te okładkowe. Najczęściej mowa tu o niewielkich różnicach: 5-10%, za to, kończąc na 35-40%. Ale pragnąc zdobyć nowości, to i tak wyjdzie przecież korzystniej. Również warto mieć kilka adresów, aby, decydując się na zakup pozycji, móc sprawdzić różnice kwot w paru miejscach. No, i wybrać najtańszą.

Do poniższej listy, możecie dołączyć również linki z akapitu o promocjach, gdyż w większości to się pokrywa.


Mało znane, ale za grosze
Na sam koniec, dodam jeszcze dwa słowa o dyskontach prawie nieznanych, a przynajmniej nierozpowszechnianych w dużym stopniu. Dlaczego? Zapewne z powodu znacznie mniejszego asortymentu, często ubogiego w nowości, świeżo wydane tytuły. Ale za to, na takich stronach odnaleźć można mało znane perełki, które dotarły do bardzo niewielu czytelników. Można również znaleźć książki ciut starsze, niesprzedawane już w empikach i innych dużych księgarniach, natomiast dostępne w tych niewielkich, za rogiem. 

Co jest największym plusem? Ceny, rzecz jasna. Ceny, które momentami wręcz szokują. Nowy egzemplarz za 8zł? Za 5? Toż to można w ciemno brać, byle litery w środku były! 

Póki co, udało mi się odnaleźć trzy takie dyskonty, ale ciągle staram się docierać do nowych. 
Zanim się pożegnamy, malutka rada dla internetowych zakupowiczów:
Jak odszukać tanie książki na dowolnej stronie księgarni? 

Właśnie tak. Wystarczy znaleźć przy liście książek powyższe narzędzie do sortowania. A następnie wybrać opcję 'ceny rosnąco' albo 'cena: od najniższej'. Czy w jakiejkolwiek innej formie wskazującej na ukazanie tytułów od najtańszych. Tym sposobem, bardzo często na stronach nawet największych sieciówek można znaleźć pozycje za kilka złotych. Najczęściej jest to kilka tytułów. Zawsze coś.


Mam nadzieję, że ten mini-poradnik, choć w jednym procenciku Wam się przydał bądź przyda. Starałam się opisać wszystkie moje 'myki' na tanie zakupy, jak najszczegółowiej, aby każdy znalazł coś dla siebie.

Piszcie, gdzie, jak i za ile Wy kupujecie książki? Jakie promocje lubicie najbardziej? :)
(Podobają Wam się takie formy postów - co byście dodali/zabrali? c:)

czwartek, 10 września 2015

Marcin Mortka - Droga pod Pękniętym Niebem

Liczba stron: 233
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Cena wydawnicza: --
Cena nabycia: 12,99zł (Biedronka)
Seria: Dom pod Pękniętym Niebem
Tom: II


O czym książka?
Najprościej zrobię, gdy wstawię TUTAJ link do recenzji pierwszego tomu. Tam cała fabuła została przedstawiona i omówiona. W wypadku tego tomu, nie ma zbyt wiele do dodawania. Dalej są monstra. Dalej są dzieciaki, które muszą jako poradzić sobie w.. już nie tak nowej sytuacji, aczkolwiek dalej dosyć trudnej. Bo jak można żyć, gdy za ogrodzeniem schroniska czyha na Ciebie stadko potworów? Jedynym urozmaiceniem jest samotna wyprawa Heather, opuszczenie Domu pod Pękniętym Niebem, w celu lepszego poznania dziwnych stworzeń oraz znalezienia sposobu na ewentualne przemienienie ich z powrotem w ludzi. No i w celu Nolana. Ale tu chyba nie pozostaje wiele do tłumaczenia.






Wygląd:
Chyba najtrudniejsza umiejętność, którą wypadałoby posiąść z pisania recenzji to opisywanie i ocena wyglądu książek jednego cyklu. Zwłaszcza, gdy prezentują się prawie tak samo. ( :_: ).
Dobrze zatem. W 'Drodze..' faktycznie została nam przedstawiona na ilustracji tytułowa droga. Widzimy również samochodzik i wielkie łapy potwora, chyba nawet te same, które pojawiły się w poprzedniej części. Nie no, cieszę się, że oprawa graficzna nie została zmieniona, dalej czaruje wyjątkowością, starannością, a jednocześnie bardzo ładnie zdobi półkę, na której zostały ulokowane, póki co dwa, tomiki 'Nieba'. 
Z nowości, strony z pamiętnika Heather odróżnia od reszty tekstu kursywa, ale to chyba widać od razu, więc nie ma co się rozdrabniać. Jedziemy dalej, obiecuję, że dam upust słowom w kolejnych akapitach.





Koncepcja:
Na pewno cieszę się, że autor nie poprzestał na postawionym sobie w poprzedniej części pomyśle, ale śmiało dalej go realizuje także w tym tomie. Choć oczywiście, nie obyło się i bez drobnych poprawek koncepcji 'Domu..'.
Ogółem mówiąc, tutaj, akcja jest budowana w nieco inny sposób: podróżny. W tytule mamy drogę, to i historia wokół drogi musi się toczyć. A i toczy się. Gdy Heather opuszcza dotychczasowe schronienie, a więc również swoich przyjaciół, rozpoczyna wędrówkę. Wędruje i wędruje, przemierza lasy, jeździ drogami. Spotyka ludzi, z którymi kontakty i interakcje fundują nam dalszy ciąg historii, kolejną dawkę przygód. Podobało mi się, że autor skupił się właśnie na tworzeniu losów bohaterów, zamiast poświęcaniu niepotrzebnych stron na rozwlekłe dylematy i rozterki. Poszukując tego typu treści: harlequiny czekają ( :D ). Ja cieszę się, że postawił na dynamikę.
Z nowych pomysłów, pojawiających się dopiero w tym tomie jest także pamiętnik Heather, którego wyrywki zostały umieszczone w poszczególnych partiach tekstu, zazwyczaj w formie dwóch niecałych stron na początku rozdziału. Umożliwia nam to zasmakowania nieco pierwszoosobówki ze wszystkimi korzyściami, jakie ona niesie: emocje, wrażenia itepe, a zarazem poznania myśli dziewczyny, jej planów, snów. Wiadomo, że w narracji trzecioosobowej, nie zawsze to i owo się zmieści.

Bohaterowie:
Aspekt, który rzuca się w oczy przez większą część powieści, jak i po niej to mnogość różnorakich bohaterów. Spotykamy i emerytów z domu starców, i motorowców, i jeszcze innych szaleńców. Wszystko to pokazuje, jak różni ludzie poradzili sobie z nowo zaistniałą sytuacją, a zarazem, jak już wspomniałam, buduje nowe wątki, łączy wydarzenia. I to właśnie dzięki nim, opowieść ma jakikolwiek sens i czymś się wyróżniania. Bo, nie ma się co oszukiwać, wędrówki przez las uprawiane są w co drugiej przygodówce.
Nie ma akapitu o postaciach, bez trzech słów o głównej bohaterce. Heather. Heather. Heather. Zacznijmy od tego, że podoba mi się to imię. Nie jest nad wyraz słodkie, zdrobnione bądź głupie. Dla małej dziewczynki i poważnej kobiety. W sam raz. Na każdy wiek! No pasuje, pasuje... (I właśnie takie wnioski wysnułam po głębokiej analizie osobowości :|). Nastolatka na pewno zebrała sobie nieco doświadczeń, nierozsądne pomysły zdarzają się jej rzadziej i w mniejszym stopniu razi niedojrzałością. (Te trzysta stron historii zrobiło swoje :|). Daje sobie radę sama w dziczy, nie mam do niej żadnych zastrzeżeń.
Warto docenić też całkowitość ludzkiego charakteru, jakbym to ładnie powiedziała, którą przelał na karty papieru Mortka. Nie ma albo dobrych, albo złych. Nie no.. są. Za to, przynajmniej nie widać tego na pierwszy rzut oka i nie zawsze do końca przewidzisz, co wydarzy się dalej i co zrobi ten, a ten człowieczek. Pojawiaja się niespodzianki, zaskakujące odkrycia wśród tłumu bohaterów. Zabawę w detektywa można przeprowadzić ^^


Fabuła:
Biegnie i biegnie. Może nie zawsze jak struś pędziwiatr, ale niczym wielbłąd ciągle ma siły, aby się poruszać. Tymże oto, barwnym porównaniem, pragnęłam przedstawić Wam, że w książce ciągle coś się dzieje. Dużo się dzieje. Autor, co rusz wyciąga bohaterów z przeszłości, czyny i wydarzenia, mające miejsce dawniej, dlatego też bez znajomości 'Domu..', trudno będzie komukolwiek przebrnąć przez 'Niebo..'. Przyznam się szczerze: czytałam obie części jedna po drugiej, a i tak przyłapywałam się na sięganiu w głąb pamięci: kim był ten, a ten człowieczek? :O. Oczywiście, otrzymujemy również solidną dawkę nowych postaci, nowych sytuacji, niekiedy jeszcze ciekawszych niż poprzednie.
Już od początku dostajemy dawkę emocji i wrażeń, poczynając od 10 strony, na której po raz pierwszy w tym tomie napatoczy nam się potwór. Choć te ataki, po jakimś czasie stają się już nieco schematyczne, na pewno nie nudzą. (Trudno jest ziewać, gdy za chwile skoczy na Ciebie gigantyczny glonojad :D). Jeśli chodzi o dalsze momenty, wydaje mi się, że większość czytelników odnalazłaby strony dla siebie. Mamy i mnóstwo akcji, dynamiki, walk, alarmów, walk, ucieczek. Ale jest i miłość. Tak, udało się przemycić delikatny niczym powiew wiosennego wiatru wątek romantyczny! Oczywiście, spowodowało to, iż skakałam na łóżku ze szczęścia, choć żałuję, że został okrojony do rozmiarów kilkunastu zdań. Ale nie zdradzę, nie zdradzę, kto z kim, co i jak. Siadajcie, czytajcie, odkrywajcie!
No i na koniec: zakończenie, które pozostawiło trochę wątpliwości. A choć nie było może w stu procentach takie, jakiego bym się spodziewała, trudno mówić tu o rozczarowaniu. ( Zakończenia są super ^^ ).


Do końca..
Gdybym musiała teraz ocenić, który tom, moim zdaniem, można by uznać za lepszy.. to bym tego raczej nie zrobiła ( :D ). Książki, mimo, iż należące do jednej serii, wydają się mi być po prostu różne, wykreowane w inny sposób, ciutkę innym stylem. Choć może głównie chodzi o pomysł, język aż tak się nie zmienił. Odnoszę jednak wrażenie, że pierwsza część, będąca zaczątkiem historii Heather i jej przyjaciół, ma w sobie trochę więcej ze wspomnianych przeze mnie wcześniej, cyklów Jutro bądź Gone. Nie uważam tego osobiście za coś złego, gdyż książki te mi się także podobały. Ale wiadomo, więcej oryginalności bardziej popłaca, a rozwój sytuacji i bohaterów najczęściej działa jednak na ich korzyść. Powiedzmy, że stawiam na 'Drogę..'.
Zawsze lubię czytać opinie innych na temat przeczytanych przeze mnie, zwłaszcza ostatnio, tytułów. W wypadku 'Pękniętego Nieba', miałam styczność z pełną faerią recenzji: same plusy, same minusy, mieszanki, wszystko. I nie jestem przekonana, czy udałoby mi się Was zachęcić do sięgnięcia po tę trylogię: wolny człowiek, wolny wybór. Lecz chciałabym, abyście podjęli się chociaż pierwszego tomu. Bo naprawdę warto. Gusta gustami, ale to jest przygoda! Prawdziwa przygoda!

Więcej zdjęć:




A jaka POLSKA książka ostatnio Was zaskoczyła bądź zachwyciła?
Podajcie choć jeden tytuł, chętnie zagłębię się we współczesną lekturę naszych rodaków ^^