środa, 13 lipca 2016

A ile procent ceny TY jesteś w stanie dać za książkę? Rozważania nad granicą korzystnych zakupów

To, co jest jednym z największych problemów dla pospolitego mola książkowego to cena literackich perełek, jakie chciałoby się zbierać i gromadzić, ale przeważnie brakuje na to funduszy. Z pomocą przychodzą mu promocje, rabaty oraz obniżki, które często bazując na bardziej lub mniej pomysłowej idei, kuszą przystępną kwotą, ciekawymi tytułami. Przez to, niektórzy fani czytania (w tym właśnie ja ^^) stali się bardziej wybredni, ciut mocniej wymagający - teraz żebym nabyła książkę za więcej niż 30 zł, musiałabym być naprawdę zdesperowana do sięgnięcia po nią. Jak to więc jest z tymi wyprzedażami? Kiedy warto wrzucać do koszyka co popadnie, a kiedy.. po prostu lepiej się wstrzymać, czekając na lepszą okazję?

Cena okładkowa to przypadek najgorszy z możliwych, ale jednocześnie, na szczęście coraz rzadziej spotykany. Wiadomo: każda książka ową sumę na odwrocie okładki posiada wydrukowaną. Któż jednak kazałby się nam nią przejmować, skoro gro księgarni, zwłaszcza internetowych, wprowadza już do swojej oferty normę min. -10%. Chociaż i to mnie rzadko kiedy skutecznie przyciąga, dobrze, że wielu zdaje sobie sprawę, że teraz jeden tytuł za 40zł zszedłby chyba gdyby miał twardą, złoconą okładkę i kartki z perfumowanego papirusu.

Kolejną "porcją" promocji są upusty w granicach właśnie -15% do -35%. I o ile górna granica, czyli prawie 40% będzie stanowić dolną granicę ceny do przyjęcia, o tyle starajcie się nie kupować książek za 70 lub więcej procent kwoty na okładce. Zamiast tego, wystarczy porównać oferty kilku internetowych księgarni, w których wartość interesującego Was egzemplarza może być różna: wahać się w graniach kilku, nawet kilkunastu złotych. Stąd też czasem może się zdarzyć, że dana książka na stronie Empiku będzie tańsza od tej samej u innego sprzedawcy: to po prostu kwestia tych niewielkich różnic procentowych.
 

Sfera, w której zaczynam robić własne zakupy czytelnicze zaczyna się w przedziale od -40% do -55%. Powiedziałabym, że to obszar największych wahań i z tym upustem nabywam głównie lekturki, które zostały świeżo wydane, a nie przeżyję, jeśli ich nie przeczytam od razu. Nie ma takich wiele, to fakt, ale jednym z najświeższych przykładów może być "Korona" Kiery Cass - bardzo zależało mi na szybkim dokończeniu serii, a więc zdecydowałam podarować sobie szukanie jej po okazjach oraz konkursach, tylko zamówiłam ją właśnie właśnie za te dwadzieścia parę złotych z groszami. W moim przypadku, podobne przypadki należą do rzadkości, dlatego bez problemu jestem w stanie pozwolić sobie na wyjęcie od czasu do czasu takiej kwoty ze skarbonki.

Moje zdobycze (czyli przykłady z życia wzięte, które mogą zmotywować Cię do szukania okazji!) to m.in.: "Dom pod Pękniętym Niebem" i "Droga pod Pękniętym Niebem" Marcina Mortki, "Intruz" Stephenie Meyer bądź "Wróżbiarze" Libby Bray.



Przyszła pora na to, co uwielbiam najbardziej czyli obniżki 60-70%, przy których za książkę płacimy w granicach 10zł. Korzystam z nich chętnie, gdyż można je spotkać coraz częściej, a przy odrobinie wysiłku da radę upolować perełki, o których się niejednemu nie śniło. Odnoszę jednak wrażenie, że większym atutem od zaoszczędzenia trzydziestu złotych (co samo w sobie.. no, każdemu by się podobało :D) jest satysfakcja ze znalezienia interesującej nas pozycji, wygrzebania z kosza pełnego innych tytułów, prześledzenia kilkunastu stron wyszukiwań w księgarni internetowej, dotarcia do nowego, mało znanego dyskontu książkowego. Dzięki niewielkiej porcji wysiłku, mogę się teraz z dumnym uśmieszkiem na twarzy chwalić znajomym, co upolowałam ostatnio w Biedronce, Carrefourze, na Świecie Książki bądź w Stokrotce. A zdradzę Wam, że za ponad ok. 3/5 (nie liczyłam tego, rzecz jasna :D) egzemplarzy z całej biblioteczki zapłaciłam nie więcej niż 15 zł.

Moje zdobycze to m.in.: "Niezauważalna" Marcusa Sedgwicka, "Cyrk nocy" Erin Morgenstern, "Czerwone jak krew" oraz "Białe jak śnieg" Salli Simuki bądź "Dziedzictwo mroku" i "Łaska utracona" Bree Despain.




-80-90%, czyli prawdziwe unikaty, rzadko spotykane, ale prawdopodobne rabaty. Do znalezienia, gdyż i ja nie raz, nie dwa wzbogaciłam się o niezniszczony tytuł za 2,3,4 zł. Tutaj niestety nie ma co jednak liczyć na wielkie okazje, wyprzedawanie całych stosów, ale pojedyncze, zakamuflowane gdzieś na stronie bądź w średnio zachęcającym koszu, sztuki. Ku Waszemu zaskoczeniu, ten rodzaj obniżki najbardziej kojarzy mi się właśnie z Empikiem, lecz konkretniej jego outletem, w którym dosłownie kilka razy udało się znaleźć coś.. interesującego. Może nie prosto po premierze, nie z zapachem prosto z drukarni, ale o ciekawej fabule i trzymającej się grzbietu okładce.

Moje zdobycze to m.in.: kilka części Monster High, "Samotni.pl" Barbary Kosmowskiej, "Piratika" Tanith Lee.



Czy można nic nie płacić za książkę? Oczywiście, że tak. Poza prezentami od koleżanek oraz miłych cioć, a także wyłączając egzemplarze recenzenckie, na których temat nie mogę się za wiele wypowiedzieć, mój pomysł na świetne zaoszczędzenie to konkursy. Co stanowi ich największą zaletę? Pomijając oczywistą oczywistość, czyli odbieranie od listonosza nienaruszonej lektury, sporym atutem są często bardzo nowe pozycje: zdarzają się przedpremierowe, ale w dużym stopniu mowa tu o konkursach, rozdaniach związanych z premierą jakiegoś tytułu, a więc dostajemy szansę na przeczytanie świeżynki. Ponadto, warto napomknąć, że wygrana, nawet w niewielkim konkursiku, świetnie poprawia samopoczucie, gdyż zawsze przyjemnie czuć, że ktoś docenił naszą odpowiedź na pytanie konkursowe, wykonaną pracę albo, że zwyczajnie mamy odrobinę farta.

Moje zdobycze to m.in.: "Black ice" i "Szeptem" Becci Fitzpatrick, "Lato koloru wiśni" oraz "Zima koloru turkusu" Cariny Bartsch bądź "Porwana pieśniarka" Danielle L. Jensen. 

***
A jak i za ile Wy kupujecie czytadełka? Jaki jest Wasz najbardziej korzystny zakup książkowy? Macie własne sposoby na tanie i satysfakcjonujące nabytki? Piszcie! :)

12 komentarzy:

  1. Ja już od dawna jestem zakochana w świecie książki i chyba nie ma tygodnia bym nie przyniosła stamtąd chociaż jednej książki i to tak od 5zł do max 10. Mają naprawdę super promocje. :) Też już się zrobiłam wybredna i więcej niż 30zł nie dam za książkę. No chyba że ma około tysiąc stron i niedawno była jej premiera. :)
    Pozdrawiam,
    GeekBooks

    OdpowiedzUsuń
  2. Promocje na znaku są świetne, czasami można naprawdę znaleźć perełki za tanią cenę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi jest żal płacić za książkę 30-40zł (toż to prawie połowa mojej dniówki...). Najgorsze jest to, że teraz znajduję ksiażki po 9,99zł, za które dałam ponad 30zł kilka lat wcześniej. Już kilkanaście razy tak się przejechałam i jakoś staram się omijać książki po stałej cenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyprzedaże w Książnicy Pomorskiej - książki za 1 zł, wprawdzie większość to klasyka, ale że bardzo lubię ją czytać, to dla mnie raj, który zdarza się co kilka miesięcy.
    Poza tym czasem kupuję w supermarketach własnie za 2-10 zł. Niestety, ostatnio coraz rzadziej znajduję tam coś ciekawego, może za wybredna się zrobiłam.
    No i czasami na Arosie lub Empiku w przedsprzedaży - książki, na których mi naprawdę zależy, bo na przykład poprzedni tom mi się podobał, uwielbiam autora i chcę mieć jak najszybciej.
    Z ceną okładkową - książki, których po prostu nigdzie indziej nie dostanę i nie ma co liczyć na rabat. Chociaż też szukam najpierw w antykwariatach - to zwykle starsze pozycje lub mające tylko 1 wydanie.
    Nie powiem żebym była jakimś łowcą okazji, bo wcale tak nie jest. Nawet nie kupuję za dużo książek. Niemniej jeśli mogę zaoszczędzić, to czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kupuję już praktycznie tylko w przedziale 35-40%. Książek, które mnie interesują, raczej nie da się już kupić taniej, a ja i tak zwykle szukam konkretnego tytułu, a nie przeszukuję stron z tanimi książkami w poszukiwaniu perełek. Chociaż czasami zdarzy się, że kupię trochę drożej, jeśli zależy mi na jakiejś książce, a cena nie jest dużo wyższa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś tak strasznie nierozsądnie i drogo kupowałam książki, że to aż przykre... Teraz kupuję na bonito i choć nie są to najbardziej atrakcyjne ceny, ja jestem z nich zadowolona. Moja górna granica wydatku na książkę to takie 26 złotych, powyżej nie ma opcji ("Taaatooo, bo jest taka książka" xD)
    Ostatnio polubiłam się ze znakiem, kupiłam "Gambita hetmańskiego" za 14 złotych!
    No i moim zdaniem jednym z najlepszych sposobów zdobywania książek są... WYMIANY KSIĄŻKOWE!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale trafiłaś z postem, akurat dziś zdobyłam drugi tom Pojedynku, czyli Zdradę (M. Rutkoski) w Empiku o 50% taniej :P A najśmieszniejsze jest to, że idąc do kasy nie miałam pojęcia o tej promocji, bo nigdzie w okolicy półki, z której wzięłam Pojedynek nie widziałam żadnej informacji o niej. I gdy przy kasie pani poprosiła o 17 złotych z groszami, a nie o niecałe 36, to prawie się z kobieciną pokłóciłam, że jej czytnik źle działa (uczciwość moim drugim imieniem) :D.
    Pozdrawiam!
    PS. Wkradła ci się literówka, w piątej (jeżeli dobrze liczę) linijce akapitu o 40-55% obniżce jest 2x "właśnie" ;)
    https://doinnego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja najczęściej chodzę po dużych marketach, gdzie na działach z książkami często leżą takie za 4.99 , 9.99 , 19.99. W ten sposób upolowałam Wielkiego Gatsby'ego za 6.99 , Buszującego w zbożu za 1.99 (zakup życia) , Czas Żniw i Morze Spokoju za 14.99. Nie można się zrażać tymi tytułami leżącymi na wierzchu (kucharskie,odchudzające itd.). Wystarczy się przekopać , bo najczęściej te "perełki" leżą na samym dole. I nie zrażać się zniesmaczonymi spojrzeniami innych przy stoisku. Ponadto niemal codziennie sprawdzam strony różnych księgarni i wyszukuję ciekawych promocji :-).

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie też ostatnio był podobny post! :D A jeśli chodzi o to, gdzie najczęściej kupuję - to Aros.pl lub nieprzeczytane.pl, zależy gdzie akurat zakupy wyjdą taniej ;) Nie brakuje też upolowanych książek w marketach :)
    Buziaki!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
  10. Aros.pl, Znak i promocje w dużych marketach to mój raj książkowy... Leżą tam takie perełeczki za 10zł, a i czasami się zdarzy, że po jeszcze większej tanioszce! Toż to skandal, żeby przejść obok takiej promocji obojętnie! (mimo, iż mój portfel płacze i kwiczy...)
    Pozdrawiam!
    chocabooks :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja, jeśli już kupuję książki (a robię to niezwykle rzadko), z reguły nie daję za nie ceny okładkowej, a właśnie te 10 czy 15 zł. Najbardziej lubię namioty z tanią książką w turystycznych miejscowościach (głównie nad morzem), tanie księgarnie (swego czasu jedna taka była w moim mieście - większość książek to -70% od ceny okładkowej, ale zlikwidowali ;-;) czy wyprzedaże w "normalnych" księgarniach. :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zawsze poluję na promocje w różnych księgarniach internetowych, a książek w cenie okładkowej właściwie nie kupuję. Chyba, że zdarzy się taka sytuacja, że natychmiast muszę daną pozycję przeczytać, bo inaczej nie wytrzymam, ale to raczej wyjątki :D

    OdpowiedzUsuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░