niedziela, 30 lipca 2017

WAKACYJNY POLIGLOTA cz. 1: kodeks efektywnego ucznia

Chociaż podczas wakacji najchętniej poświęcałabym się w całości wyłącznie czterem, moim ulubionym czynnościom: spaniu, jedzeniu, czytaniu i podróżowaniu, przychodzi czas, w którym człowiek czuje nieprzyjemne wiercenie w żołądku, zdające się wołać nieugiętym głosem: "weź się do roboty!". Przykre to, bo przykre, ale rozsądek zdaje się mieć rację. Ileż to bowiem razy, w ciągu roku szkolnego, strofowaliśmy się: "oj, pouczyłabym się pół godzinki codziennie w wakacje, a teraz nie miałabym żadnego problemu"? Ta jedna myśl sprawia, że w końcu jestem w stanie się zmobilizować. I poza odpoczynkiem, poświęcić te "30 minut" (a może nawet troszkę więcej!) na coś, co nazwałabym inwestycją edukacyjną - choć teraz wiąże się dla mnie ze sporym kosztem cierpliwości, w przyszłości, mam nadzieję, że zwróci się kilkukrotnie.

W związku z tym, postanowiłam podzielić się z Wami, tutaj na blogu, w kilku postach, moimi sposobami na naukę - tym razem będzie to szlifowanie umiejętności językowych (wątpię, by znaleźli się chętni śledzący moje starcia z arkuszami z fizyki :D). Bynajmniej, nie będę pokazywać mądrych książek, podręczników oraz repetytoriów, na których wylewam siódme poty, robiąc zadanie po zadaniu (choć, jeśli zgromadzę już jakiekolwiek z tego typu publikacji, mogę też co nieco o tym napisać :)). Seria "Wakacyjny poliglota" będzie skupiać się na... mniej konwencjonalnych sposobach edukacji, aczkolwiek wcale nie mniej skutecznych. Opierających się jednak, w większej mierze, na przyjemności, jaką powinniśmy czerpać z przyswajania nowych zwrotów, powtarzania zasad gramatycznych i oswajania się z tym, co trudno nam przyswoić w biegu kartkówkowo-sprawdzianowym. To co? Znajdą się odważni, by spróbować?


środa, 26 lipca 2017

Stephanie Garber - Caraval. Chłopak, który smakował jak północ: Karmazynka w świecie barw

Marzenia rządzą się zdecydowanie swoimi prawami. Trudno przewidzieć, czy któreś z naszych kiedykolwiek się spełni, a jeśli tak, to które i za jaki czas. Można by zatem rzec, że nad ludzkimi pragnieniami panuje jakaś niewytłumaczalna siła, może nawet pewnego rodzaju magia. Co zatem by się stało, gdyby władzę nad marzeniami przejął człowiek? Czym poskutkowałaby propozycja spełnienia jednego z Twoich marzeń przez tajemniczego mężczyznę? Chociaż oferta brzmi nadzwyczaj kusząco, nigdy nie wiesz, czy cena nie przekroczy Twoich możliwości. I czy zrównoważy wartość marzenia.


sobota, 22 lipca 2017

Sara Shepard - Pretty Little Liars. Kłamczuchy: nie taki diabeł straszny (ale przyjaciółka już tak!)

Czy kiedykolwiek spotkała Cię sytuacja, w której przez długi, długi czas chodzi za Tobą jakaś książka, masz ogromną ochotę ją przeczytać i gdy w końcu, po długich zmaganiach i oczekiwaniach trafia w Twoje ręce, ktoś mówi ci, że ta historia jest totalnie przereklamowana. Zdarzyło się? Wierz mi: to fatalne uczucie! Ale ja, jako eksplorator, odkrywca i nieustraszony wojownik, postanowiłam wziąć byka za rogi i mimo wszystko: dać szansę. A czy historia odwzajemniła mi tę odwagę i dała coś w zamian? Na pewno mnóstwo nowych książek na półce.

środa, 19 lipca 2017

Informacje z pierwszej ręki: plany, książki i zmiany

Gdy zaczynam pisać recenzje, wchodzę na level pracy na wysokich obrotach i zapominam czasem tak zwyczajnie napisać coś innego od "myślę, że", "to mi się podobało", "dlatego warto ją przeczytać". Aż wypadło mi z głowy, jak przyjemnie pisało się posty okołoksiążkowe, te moje różne wydumane pomysły, koncepcje i fanaberie o okładkach, datach wydania, promocjach etc. A samo wpadnięcie na daną ideę w autobusie czy przed snem, dawało ogromną satysfakcję.

Dzisiaj jednak, stwierdziłam, że fajnie byłoby opowiedzieć, co się u mnie dzieje ciekawego, co planuję i jak się do tego zabieram. Ot tak, luźno, informacyjno-spontanicznie. :)



piątek, 14 lipca 2017

Christoph Marzi - Heaven. Miasto elfów: zaskoczenie z ciekawością nad dziurawym niebem Londynu

Spiczaste uszy. Ewentualnie do tego długa czapa z pomponem. Wypisz wymaluj.. no, właśnie: elf. Nie wiedziałam, jak inaczej można wyobrazić sobie to stworzonko. Zwłaszcza, że kultura, literatura nie pozostawiały mi jakichkolwiek wątpliwości. Nie zapominajmy jednak, że to ciekawscy są perłami tego świata. Co nie zmienia faktu, że to dla mnie zdecydowanie nowe uczucie - wypożyczać książkę tylko dlatego, że jedyny wizerunek elfa, jaki przywodzi na myśl to słowo to niewielki skrzacik pomagający świętemu Mikołajowi w pakowaniu prezentów.

poniedziałek, 10 lipca 2017

W. Bruce Cameron - Był sobie pies: różowe okulary na psim nosie

Nazywam się Bailey Bailey Bailey Bailey. Każdy kto usłyszał to zdanie siedząc na wygodnym, kinowym fotelu bądź w domowym zaciszu YouTube'a, zapewne pomyślał, że będzie miał do czynienia z kimś nadpobudliwym. Co najmniej! Ten mały ktoś mógłby machać bez końca ogonem, skakać na każdego, kto popadnie i każdą ludzką atencję, odwzajemniać chociażby 10 razy mocniej.

czwartek, 6 lipca 2017

Colleen Hoover - November 9: pączkujące uczucie z soczystą tajemnicą - pycha!

Są miesiące, które uwielbia prawie każdy. Dajmy na to: czerwiec. Wszystko już w pełni rozkwitło, drzewa uginają się od zielonych, soczystych liści, niedługo rozpoczynają się wakacje, temperatura w podskokach wznosi się do góry. Żyć, nie umierać. A teraz, zestawmy sobie te przepiękne okoliczności przyrody z szarym, burym listopadem. Ni to jesień, ni to zima, do świąt jeszcze szmat czasu, a wspomnienia po lecie nie pozostawiły po sobie nawet okruszka. Wziąć, siąść i płakać. 

Nie, moi drodzy, to już przeszłość. Nareszcie można zdetronizować ten smutny, nawet z nazwy, miesiąc z pozycji okresu szarugi i depresji. Wszystko dzięki autorce najbardziej emocjonalnych książek, jakie trafiają w ręce młodego pokolenia. November 9 sprawi, że żaden listopad nie pozostanie Wam obojętny!


poniedziałek, 3 lipca 2017

Zmiany, eksperyment, a NA DOKŁADKĘ informatyka! - czyli co u mnie słychać nowego

Dla mnie, najgorszym do końca pozostanie uczucie, gdy właśnie skończyłam czytać książkę, jestem nią oszołomiona: w pozytywnym bądź negatywnym tego słowa znaczeniu, i już, już układam sobie w głowie kolejność akapitów, odpowiednie argumenty do poruszania w mojej opinii, na co zwrócę uwagę, jak wyróżnię tę recenzję spośród wielu, wielu innych - praktycznie widzę oczami wyobraźni cały tekst. I właśnie w tej chwili uświadamiam sobie, że nie mam, co z tym zrobić dalej. Bo, teoretycznie, mój blog śpi sobie pod pierzynką od kilku dobrych miesięcy, a ja miałam poświęcić się innym, tak ważniejszym przecież, obowiązkom. I kicha!

Początkowa wersja nagłówka - w wersji maxi nie wygląda jednak tak fajnie.. :c