Cześć!
Jak wszyscy bardzo dobrze wiemy, dziś obchodzimy wyjątkowe święto. Święto najważniejsze ze wszystkich, które należy świętować z oddaniem i czcią. Co byśmy bowiem zrobiły bez naszych mężczyzn? (Oj, wiele, wiele :C :D). W związku z tym, chciałam stworzyć taki okazjonalny post, wymyślony specjalnie ku chwale płci przeciwnej. W związku z tym, zapraszam do zapoznania się z częścią mej biblioteczki zawierającej męski pierwiastek. Jednym słowem: 6 książek, które spodobały by się chłopakom. (Rzecz jasna nie tylko, sama je uwielbiam ^^).
Republika - Robert Muchamore
Republika - Robert Muchamore
Co prawda, gdyby chcieć rozpoczynać lekturę od zupełnie pierwszego tomu serii, należałoby sięgnąć po "Rekruta". Ale w pewnym sensie "Republikę" też do początku zaliczyć można, mimo iż na grzbiecie egzemplarza widnieje liczba 13. Bowiem "Rekrut" to początek historii związanej z cyklem Cherub. Pierwszy bohater, pierwsze kroki w organizacji. Natomiast "Republika" rozpoczyna przygodę już z nowym bohaterem, grunt (kampus, misje) pozostaje ten sam. Oczywiście, wcześniejszych dwanaście tomów jest genialnych, nawet ciut lepszych od dalszych książek, ale ja na półce mam jedynie nr 13 i 14. (Taki los :c).
Bądź co bądź, nie wyjaśniłam Wam jeszcze nawet o co z tym całym Cherubem chodzi. Otóż historia przenosi nas do tajnej organizacji, szkolącej dzieci oraz nastolatków na młodych agentów. Swoich podopiecznych wybiera ona jednak w dość rygorystyczny sposób, kierując się głównie bezpieczeństwem szkoły. Jednym słowem przechwytuje przypadki złe i beznadziejne, czyli takich małoletnich, których zniknięcie nie zostałoby zauważone. Do grona 'wybrańców' trafia m.in. James wraz z młodszą siostrą Laurą. Rozpoczynają oni szkolenie na młodych szpiegów, aby już niebawem brać udział w wielu akcjach, często o wzmożonym ryzyku. I na tym bazuje pierwszy tuzin serii. Kolejne tomy natomiast skupiają się na Ethanie. Można by powiedzieć: wszystko zaczyna się od początku, takie przedłużenie serii, by było co sprzedawać. Ale sama w sobie treść pozycji Muchamore'a wciąga niezmiernie, pochłania bez reszty, tak więc nie ma co marudzić. Jedynie czasem trochę żal 'starych postaci', z którymi można się nieźle zżyć, jeśli aktywnie czytało się pierwsze części.
Wrota czasu - Ulysess Moore
Tu z kolei propozycja dla poszukiwaczy przygód, odkrywców tajemnic i Benów Gate'sów ze "Skarbu narodów". Autor, skrywający się pod pseudonimem Ulyssesa Moore'a wykreował bowiem historię trójki dzieci: Jasona, Julii i Ricka. Dwoje pierwszych to nowi mieszkańcy Willi Argo położonej nad stromym urwiskiem, z kolei ostatni bohater jest 'kolegą z sąsiedztwa'. Wszystko zaczyna się, rzecz jasna, dość zwyczajnie: przeprowadzka, rozejrzenie się po pomieszczeniach, zapoznanie z mieszkańcami. Myśl o skrywanej w domu tajemnicy zaczyna świtać, gdy dzieciaki odkrywają niezwykłe drzwi ukryte za starą szafą. Co więcej, zamknięte na cztery spusty. (tu-tu-tu-tummmmm :|). Jak się z czasem okaże, to dopiero początek sekretów skrywanych przez poprzedniego właściciela willi. Przed przyjaciółmi długa droga do ich odkrycia. Zwłaszcza, gdy ktoś zaczyna deptać im po piętach.
Mam nadzieję, że tym klimatycznym opisem wprowadziłam Was w akcję i już otwieracie na drugiej karcie stronę księgarni internetowej w poszukiwaniu pozycji w katalogu. (Na pewno tak :|). Bądź co bądź, powieść wydaje się być skierowana do nieco młodszych czytelników. Zdałam sobie z tego sprawę zwłaszcza, gdy otworzyłam teraz książkę i mym oczom ukazały się całkiem spore literki. (Gdy kilka lat temu ją czytałam, nie były tak duże. Na pewno nie! :o). Mimo to, wydaje mi się, że cała seria, składająca się bodajże z.. kilkunastu tomów, stanowi świetną odskocznię od codzienności, gdyż przeciągnie nas po najróżniejszych zakątkach świata i przestrzeni. Egipt, Wenecja, Kilmore Cove. Starożytność, średniowiecze, współczesność. Co kto woli, do wyboru do koloru!
Tu z kolei propozycja dla poszukiwaczy przygód, odkrywców tajemnic i Benów Gate'sów ze "Skarbu narodów". Autor, skrywający się pod pseudonimem Ulyssesa Moore'a wykreował bowiem historię trójki dzieci: Jasona, Julii i Ricka. Dwoje pierwszych to nowi mieszkańcy Willi Argo położonej nad stromym urwiskiem, z kolei ostatni bohater jest 'kolegą z sąsiedztwa'. Wszystko zaczyna się, rzecz jasna, dość zwyczajnie: przeprowadzka, rozejrzenie się po pomieszczeniach, zapoznanie z mieszkańcami. Myśl o skrywanej w domu tajemnicy zaczyna świtać, gdy dzieciaki odkrywają niezwykłe drzwi ukryte za starą szafą. Co więcej, zamknięte na cztery spusty. (tu-tu-tu-tummmmm :|). Jak się z czasem okaże, to dopiero początek sekretów skrywanych przez poprzedniego właściciela willi. Przed przyjaciółmi długa droga do ich odkrycia. Zwłaszcza, gdy ktoś zaczyna deptać im po piętach.
Mam nadzieję, że tym klimatycznym opisem wprowadziłam Was w akcję i już otwieracie na drugiej karcie stronę księgarni internetowej w poszukiwaniu pozycji w katalogu. (Na pewno tak :|). Bądź co bądź, powieść wydaje się być skierowana do nieco młodszych czytelników. Zdałam sobie z tego sprawę zwłaszcza, gdy otworzyłam teraz książkę i mym oczom ukazały się całkiem spore literki. (Gdy kilka lat temu ją czytałam, nie były tak duże. Na pewno nie! :o). Mimo to, wydaje mi się, że cała seria, składająca się bodajże z.. kilkunastu tomów, stanowi świetną odskocznię od codzienności, gdyż przeciągnie nas po najróżniejszych zakątkach świata i przestrzeni. Egipt, Wenecja, Kilmore Cove. Starożytność, średniowiecze, współczesność. Co kto woli, do wyboru do koloru!
Misja Skeleton Key - Anthony Horowitz
O tym tytule będę mieć znacznie mniej do powiedzenia w porównaniu z poprzednimi punktami. Dlaczego? Ponieważ czytałam książkę bardzo dawno i to jeszcze wypożyczając ją z biblioteki, a we własny egzemplarz zaopatrzyłam się dopiero w te wakacje. Ale myślę, że także warto po nią sięgnąć - gratka dla wszystkich fanów Jamesa Bonda.
Na stronach powieści otrzymujemy solidną dawkę losów nastoletniego superszpiega Alexa Ridera. Z tego co mi wiadomo, książka to część cyklu zatytułowanego imieniem i nazwiskiem powyższego głównego bohatera. W tym tomie, chłopak ma zadanie odkryć co knuje, a zarazem unieszkodliwić rosyjskiego generała Sarowa. Z tegoż powodu udaje się na egzotyczną wyspę Skeleton Key. Oczywiście, akcji towarzyszyć będzie stosik supernowoczesnych gadżetów rodem z Odlotowych Agentek, a także ogromna ilość dynamiki oraz ciosów kung-fu.
Naprawdę nic więcej Wam o pozycji nie powiem (ale za jakiś czas za egzemplarz się zabiorę, a wtedy już normalnej recenzji nie omieszkam wstawić!), ale na jesienny wieczorek dla podwyższenia sobie dawki energii, Alex Rider nada się doskonale.
O tym tytule będę mieć znacznie mniej do powiedzenia w porównaniu z poprzednimi punktami. Dlaczego? Ponieważ czytałam książkę bardzo dawno i to jeszcze wypożyczając ją z biblioteki, a we własny egzemplarz zaopatrzyłam się dopiero w te wakacje. Ale myślę, że także warto po nią sięgnąć - gratka dla wszystkich fanów Jamesa Bonda.
Na stronach powieści otrzymujemy solidną dawkę losów nastoletniego superszpiega Alexa Ridera. Z tego co mi wiadomo, książka to część cyklu zatytułowanego imieniem i nazwiskiem powyższego głównego bohatera. W tym tomie, chłopak ma zadanie odkryć co knuje, a zarazem unieszkodliwić rosyjskiego generała Sarowa. Z tegoż powodu udaje się na egzotyczną wyspę Skeleton Key. Oczywiście, akcji towarzyszyć będzie stosik supernowoczesnych gadżetów rodem z Odlotowych Agentek, a także ogromna ilość dynamiki oraz ciosów kung-fu.
Naprawdę nic więcej Wam o pozycji nie powiem (ale za jakiś czas za egzemplarz się zabiorę, a wtedy już normalnej recenzji nie omieszkam wstawić!), ale na jesienny wieczorek dla podwyższenia sobie dawki energii, Alex Rider nada się doskonale.
Park Jurajski - Michael Crichton
Wiecie lub nie wiecie (a pewnie nie wiecie :D), kolejną recenzją, którą opublikuję.. no za 4 dni, będzie właśnie recenzja "Parku Jurajskiego". W związku z tym oszczędzę Wam opisów i streszczeń fabuły. Wystarczy informacja, że książka opowiada o dinozaurach, a wiadomo, że dinozaury są dla facetów, bo to oni lubią się brudzić uciekając przed prehistorycznymi stworami. My w tym czasie preferujemy herbatki z chichotami i Mozartem. (O, i różowe paznokietki muszą być! :|). Mam nadzieję, że przekonałam Was tym argumentem do lektury. Tymczasem, jedziemy dalej. (Gdybym tak formułowała wszystkie moje rozprawki.. cienko bym skończyła, oj cienko :S :D).
Wiecie lub nie wiecie (a pewnie nie wiecie :D), kolejną recenzją, którą opublikuję.. no za 4 dni, będzie właśnie recenzja "Parku Jurajskiego". W związku z tym oszczędzę Wam opisów i streszczeń fabuły. Wystarczy informacja, że książka opowiada o dinozaurach, a wiadomo, że dinozaury są dla facetów, bo to oni lubią się brudzić uciekając przed prehistorycznymi stworami. My w tym czasie preferujemy herbatki z chichotami i Mozartem. (O, i różowe paznokietki muszą być! :|). Mam nadzieję, że przekonałam Was tym argumentem do lektury. Tymczasem, jedziemy dalej. (Gdybym tak formułowała wszystkie moje rozprawki.. cienko bym skończyła, oj cienko :S :D).
Endymion Spring - Matthew Skeleton
Ten tytuł już kiedyś przemknął przez mojego bloga, aczkolwiek zawarty w jednym bądź dwóch zdaniach. Szkoda, gdyż bardzo lubię tę książkę (a przynajmniej podobała mi się po lekturze kilka lat temu). Sama fabuła stanowi już jakże ciekawy aspekt powieści. Toczy się ona bowiem w oparciu o średniowieczną historię. Dokładniej mówiąc: XV wiek, skonstruowanie czcionki drukarskiej przez Johannesa Gutenberga. Przez połowę książki śledzimy losy pomocnika tego mogunckiego rzemieślnika, które toczą się wokół wspomnianego wydarzenia. Jakby tego było mało, druga część stron poświęcona jest życiu współczesnego chłopca, Blake'a, który w oksfordzkiej bibliotece odnajduje tajemniczą księgę zatytułowaną "Endymion Spring". Co to oznacza? Czym jest owa nazwa? A może to nazwisko? I w jaki sposób wiąże się ono z wynalazkiem Gutenberga? Sporo zagadek przed nami.
Uwielbiam historię, poznawanie życia ludzi sprzed lat, zagłębianie się w literaturze poświęconej wydarzeniom z różnych wieków. I choć wiadomo, że prawdziwą wiedzę dostarczają w 95% przypadków teksty popularnonaukowe, zaopatrzone w mnogą ilość nazwisk, dat, takie powieści jak "Endymion Spring" w przypadku chwili relaksu są dla mnie jednym z ulubionych typów książek. Zawierają sporo zwrotów akcji, mnóstwo tajemnic oraz nutę realnej historii. Idealne połączenie!
Ten tytuł już kiedyś przemknął przez mojego bloga, aczkolwiek zawarty w jednym bądź dwóch zdaniach. Szkoda, gdyż bardzo lubię tę książkę (a przynajmniej podobała mi się po lekturze kilka lat temu). Sama fabuła stanowi już jakże ciekawy aspekt powieści. Toczy się ona bowiem w oparciu o średniowieczną historię. Dokładniej mówiąc: XV wiek, skonstruowanie czcionki drukarskiej przez Johannesa Gutenberga. Przez połowę książki śledzimy losy pomocnika tego mogunckiego rzemieślnika, które toczą się wokół wspomnianego wydarzenia. Jakby tego było mało, druga część stron poświęcona jest życiu współczesnego chłopca, Blake'a, który w oksfordzkiej bibliotece odnajduje tajemniczą księgę zatytułowaną "Endymion Spring". Co to oznacza? Czym jest owa nazwa? A może to nazwisko? I w jaki sposób wiąże się ono z wynalazkiem Gutenberga? Sporo zagadek przed nami.
Uwielbiam historię, poznawanie życia ludzi sprzed lat, zagłębianie się w literaturze poświęconej wydarzeniom z różnych wieków. I choć wiadomo, że prawdziwą wiedzę dostarczają w 95% przypadków teksty popularnonaukowe, zaopatrzone w mnogą ilość nazwisk, dat, takie powieści jak "Endymion Spring" w przypadku chwili relaksu są dla mnie jednym z ulubionych typów książek. Zawierają sporo zwrotów akcji, mnóstwo tajemnic oraz nutę realnej historii. Idealne połączenie!
Ślady. Zaginiony pocisk - Malcom Rose
Przed nami ostatnia z moich propozycji. Z racji, iż książkę przedstawiałam Wam już.. no, kilka postów temu, TUTAJ pojawi się link do recenzji. W skrócie: historia skupia się wokół losów detektywa Luke'a Hardinga, który ma zadanie rozwiązać zagadkę tajemniczego morderstwa lekarki. Rzecz ma miejsce w przyszłym Londynie (zapuszczonym i zarośniętym niczym amazońska puszcza :|). Pochłaniający czas kryminał, dający chwile napięć i niepewności. A do tego klimat sci-fi, który nie opuszcza nas ani przez moment, obdarowując szpiegowskim sprzętem, technicznymi nowinkami.. Po prostu: nowoczesnością w każdej postaci.
Naprawdę nigdy bym się nie spodziewała, że aż tak się rozpiszę. No, ale.. czego się nie robi dla naszych kochanych chłopaków, nie? ^^ (Serio, miało wyjść po 3-4 zdania na jeden tytuł :_:).
Piszcie, czy któraś z powyższych lektur Was zainteresowała, czy sięgnęlibyście po nią. Ponadto, zachęcam każdego do uzupełniania tej listy o Wasze propozycje 'męskich' tytułów. Oczywiście, nie musi tu wcale chodzić o "Poradnik motoryzacyjny". Zinterpretujcie ten temat na swój sposób. Możecie zrobić to w komentarzu, możecie w oddzielnym poście na swoim blogu (wrzucajcie linki ^^).
No, dziewczyny! Pokażmy, że pamiętamy o dzisiejszym święcie!