Przepraszam za tydzień nieobecności. Był on spowodowany brakiem dostępu do internetu, a co za tym szło, ogromną frustracją z mojej strony. (
Ach to pokolenie.. :|).
Powracam z recenzją. I to nie byle jakiej książki!
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Jaguar
Cena wydawnicza: 37,90zł
Seria: Selekcja
Tom: IV
O czym książka? Najprościej mówiąc, to kontynuacja losów Americi i Maxona. A raczej ich córki Eadlyn. Dziewczyna, po długich prośbach i namowach rodziców zgadza się przeprowadzić Eliminacje. Nie jest jednak z tego powodu zadowolona. (
Dostaje w gratisie 35 młodych mężczyzn, z których praktycznie każdy chce zostać jej mężem i kochać ją na wieki wieków, a tej się nie podoba.. gdzie tu logika? :O). Wolałaby pozostać niezależną i silną królową. Niestety, nie pozwala na to coraz bardziej napięta sytuacja w państwie. Czy następczyni illejskiego tronu znajdzie prawdziwą miłość? Czy może odprawi wszystkich delikwentów z kwitkiem? (
Jakby co, mogą szukać pocieszenia w moich ramionach ^^)
Wygląd: Tak jak zachwycałam się trzema poprzednimi pozycjami z trylogii (
teraz już tetralogii.. jeżeli istnieje coś takiego.. o:), ta, szatą graficzną, dorównuje im pod każdym względem. Elegancka, nieprzesadzona - na zewnątrz jak i wewnątrz. Przepiękną okładkę utrzymaną w odcieniach fioletu i granatu pokrywają miliony błysków, światełek kojarzących się z malutkimi diamencikami. Oczywiście, modelce stylizowanej na królewską córkę, również niczego nie brakuje. Wspaniała suknia, za którą dałabym mnóstwo, trzymana w dłoni tiara, zapewne jedna z ulubionej kolekcji oraz upięty, ciemny kok z włosów o barwie nieodziedziczonej niestety po żadnym z rodziców. Lewe skrzydełko zostało wzbogacone o sporą fotografię autorki, co spodobało mi się, gdyż lubię wiedzieć, jak wygląda kreatorka poznawanego przeze mnie świata. Poza tym, wszystko ułożone tak jak w poprzednich częściach, dlatego, jeżeli choćby raz trzymaliście w dłoniach Rywalki, Elitę bądź Jedyną, wiecie, co mam na myśli,
Pomysł: Gdy tylko dowiedziałam się, o decyzji kontynuowania 'Selekcji' byłam w siódmym niebie! Tymczasowo zaliczam tę serię do moich ulubionych, także każdy kolejny tom na mojej półce jest dla mnie najpiękniejszym widokiem, który mogłabym chłonąć i chłonąć.
![](https://3.bp.blogspot.com/-pIZZwxJcmw0/VXBT9cptaCI/AAAAAAAAAjY/BGeeEoL8wc8/s320/DSC01857.JPG)
Rozpoczynając lekturę, liczyłam, że znów spotkam się z Ami, Maxonem, May, Aspenem i pozostałymi bohaterami. Niestety, nieco się przeliczyłam (
matematyka kuleje :C). Powieść opowiadana przez Eadlyn to zupełnie inna perspektywa, inna bajka. Sporo dowiadujemy się o ówczesnych mieszkańcach pałacu: generale Legerze (Aspen) z żoną lady Lucy, lady Marlee Woodwork z mężem i dziećmi: Kilem oraz Josie. Doskonale odczuwa się te dwadzieścia lat różnicy. Mimo to, miłość króla do królowej pozostała niezmienna. Dalej patrzą na siebie jak w czasie ich Eliminacji, dalej nikt nie ma pojęcia, czy kiedykolwiek się kłócili. Szkoda tylko, że zostali tak okrutnie (
a nawet bardzo okrutnie :|) zepchnięci na boczny plan. Nie twierdzę, iż los Eadlyn mnie nie interesował. Ubolewam jedynie nad brakiem rozwinięcia innych wątków. Cass skupiła się na jednym, głównym. A dawne postacie odeszły do lamusa. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Bohaterowie: Nawiązując do powyższego akapitu, rozpocznę od rodziców panny Schreave. Mer z niezależnej dziewczyny, pragnącej przede wszystkim dobra swej rodziny i nie potrafiącej dostosować się do dworskiej etykiety zmieniła się w potulną żonę władcy, nie mającą swojego zdania (
nie mówiąc już o odmiennej opinii) i nie angażującą się w wychowanie dzieci, na tyle, ile bym się po niej spodziewała. Maxon, nieco bardziej interesujący się córką i okazujący jej czułość i troskę, także stracił w tej powieści sporo, niezbędnych i wyróżniających go cech. Moim zdaniem, dałoby radę wykreować dzieje Eadlyn nie kasując przy tym osobowości pozostałych bohaterów. Autorka, najwidoczniej, pragnęła zrealizować tutaj zupełnie inny pomysł.
![](https://2.bp.blogspot.com/-QkI5tt2BakA/VXBT-blOMRI/AAAAAAAAAjg/rVEfxiAkbNI/s320/DSC01859.JPG)
Tytułowa następczyni różni się od rodziców, zwłaszcza od matki, prawie pod każdym względem. Wyniosła, dumna, przyzwyczajona do wygód i luksusów i niedostosowana do życia w mieście. Ja wiem: wychowanie w pałacu, służba skacząca na każde wezwanie. Czy jednak nie dało się choć odrobinę spacyfikować tego charakteru? Prawie od początku do końca, w każdym jej zachowaniu, czuć tę nutę egoizmu, czasem zdezorientowania odmiennością warunków w pałacu, a poza nim. Bywało to irytujące, momentami nudzące. Zwłaszcza, gdy traktowała przybyłych chłopców jak zabawkowe pacynki, którymi można rzucić w kąt lub podeptać obcasikiem, jeśli straci się nimi zainteresowanie. I choć od czasu do czasu dostrzegałam przebłyski dobrych cech, i choć Eadlyn miała jako taki indywidualny styl bycia.. nie, to nie dla mnie. Jestem po prostu zbyt miła. I skromna. Tak. To z pewnością to.
Króciutko o pozostałych: za różnorodność kandydatów stawiam ogromny plus: każdy miał swoje wady i zalety, na różny sposób zabiegał o względy księżniczki. Było w czym przebierać. (
^^)
Żałuję, iż pozostała część rodziny królewskiej, a zatem liczne rodzeństwo księżniczki, pojawiało się jedynie w migających na stronach imionach. Szczątkowe wydarzenia z ich udziałem nie dodawały im jednak ani grama osobowości. Także stracony potencjał.
Fabuła: Jeżeli zdecydowalibyśmy się porzucić nieszczęsnych bohaterów.. całość prezentowałaby się okej. Niestety nie pojawiało się aż tyle zwrotów akcji, niespodziewanych wydarzeń ważących na losach postaci. Fabuła nieco bardziej rozleniwiona: tu przyjęcie, tu spacerek, Biuletyn z Gavrilem, randka na koniach i takie tam. Tak, trzy czwarte książki poświęcone jest spotkaniom Eadlyn z kandydatami do jej ręki. Niektóre kończą się dobrze, niektóre niekoniecznie. Mimo to, stanowiły ciekawą alternatywę dla zdarzeń z pozostałych tomów 'Selekcji'.
Element warty uwagi to także relacja głównej bohaterki z ojcem, ukazująca, iż niezależnie od stanu pochodzenia, rodzinna miłość wygląda tak samo i napotyka jednakowe towarzyszące jej uczucia, emocje. Maxon w roli taty sprawdził się znakomicie, łącząc obowiązki królewskie oraz rodzicielskie. Okazało się, że nawet kłótnie w pałacowej familii się zdarzają. To ci niespodzianka!
Finał pozbawiony pościgów i przytupów, natomiast dostarczający sporej dawki emocji. Nie chcę zdradzać, co takiego czeka na nas pod koniec powieści, natomiast napomknę jedynie, iż ma to związek z moją ulubioną, żeńską postacią trylogii. (
Dlatego też mam moralny obowiązek jak najszybszego zakupienia piątego tomu, aby trzymać kciuki za szczęśliwe zakończenie :|)
Do końca... Gdybym powiedziała, że 'Następczyni' jest jeszcze lepsza od poprzednich części, skłamałabym. Jeśli stwierdziłabym, że można ją postawić na równi z resztą, lekko nagięłabym fakty. Niestety, pojawiają się drobne niedociągnięcia, koncepcja, która nie do końca spełnia me wymagające oczekiwania. (
A wiedzcie, że jestem bardzo wymagająca :|). Nie zmienia to faktu, że powieść pochłonęłam na raz (
jak trzy gałki lodów waniliowych w ostatni poniedziałek ^^), a przedstawiona historia sprawiła, iż te kilka dni były naprawdę dobrze spędzonym czasem. Tak więc, zachęcam wszystkie fanki i fanów 'Rywalek' do sięgnięcia, spróbowania, gdyż pozycja ta może znacząco wzbogacić naszą wiedzę na temat bohaterów, pałacu i Eliminacji. A ponadto.. po co się oszukiwać? Każdy chciałby zostać księżniczką. I tyle.