Narratorem książki jest, co można bardzo łatwo wywnioskować już po pierwszych stronach, czworonożny przyjaciel człowieka - pies. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć kim jest, jak się wabi, gdyż to wszystko zależy od tego, kto stanie się jego właścicielem oraz wśród jakich ludzi będzie dorastał. A za każdym razem, zyskuje zupełnie nowe otoczenie, wszystko jest zupełnie nowe. Pewne pozostaje jedno: sięgając po tę książkę, poznasz los jednego, niezwykłego psiaka i przejdziesz z nim przez wszystkie jego życia. Bo na jednym przecież nie może się skończyć.
Na pewno do wyróżniających powieść zabiegów zalicza się "reinkarnację" naszego narratora, czyli przeżywanie życia na nowo, w kółko i wciąż. Choć urozmaica to historię o nowe poziomy, zahaczające o siebie, aczkolwiek biegnące raczej innymi torami, nie wywołały we mnie tak ogromnych emocji: zaskoczenia, zaintrygowania, jak wywołać powinny. Prawdopodobnie stało się tak za sprawą medialnego szumu, szepczącego ze wszystkich stron do ucha, o czym jest historia z "Był sobie pies". Najzwyczajniej w świecie zabrakło tajemnicy, elementu budowania napięcia: ukochany zwierzak staje twarzą w twarz ze śmiercią, czytelnikowi łzy cisną się do oczu, przewracasz kartkę i... on żyje! Cóż za niespodzianka!
A tak, co najwyżej z ciekawością czekamy, do jakiej rasy dołączy bohater. Ale w tym niestety nie tkwi aż taka ekscytacja.
Na tle historii i emocji z nią związanych, kwestia języka pozostaje na dosyć przeciętnym poziomie. Książkę, nie powiem, czyta się przyjemnie, aczkolwiek do od bogatego tekstu w dalszym ciągu dzielił ją spory stopień. Chociaż skupiając się na treści, opowiadanej, barwnej historii, nie przywiązywałabym do słownictwa, stylistyki AŻ takiej wagi, jak w przypadku książki, która fabułą nie powala, myślę, że ten element autor mógł jeszcze dopracować. O ile momentami byłam tak pochłonięta tym, co się dzieje, psią perspektywą bądź opisem codziennych zwyczajów czworonoga, o tyle zdarzały się pojedyncze momenty, naprowadzające moje myśli na książkę stworzoną wyłącznie na potrzeby filmu. A przecież to wersja papierowa to pierwowzór! Zatem rada na przyszłość: Bruce, do roboty!
Jeśli wydaje Wam się natomiast, że książka ta z pewnością nie sięga po żadne odkrywcze wnioski bądź stanowi co najwyżej średniej jakości zapychacz na półkę, pamiętajcie, że sedno tej książki nie pozostaje głęboko ukryte pod warstwą dosłowną. Dla mnie, istotę stanowiły wszystkie te malutkie i większe doświadczenia, drobne lekcje, przeżywane przez naszego bohatera każdego dnia, pośród wielu ludzi, innych psów czy też zupełnie innych stworzeń. Miał w sobie ogromne pokłady takiej dziecięcej ciekawości poznawczej, a jak wiadomo, od dzieci potrafimy się sami wiele nauczyć. Stąd też "Był sobie pies" niekiedy otworzy oczy na coś tak oczywistego, że aż dziwne, żeśmy sami na to nie wpadli.
Natomiast aspekt uzupełniający, który sprawi, że zapamiętam tę książkę na jeszcze dłużej, to dwa egzemplarze owej powieści. Dostałam je w ramach wygranego konkursu na jednej ze stron internetowych i nie posiadałam się z radości, gdy najpierw listonosz przyniósł kopertę z wersją przedpremierową, "recenzencką", a kilka dni później dotarła do mnie także ta pozycja w wydaniu oryginalnym, premierowym. Może stanowi to i drobny detal, ale jednak powiązany z bardzo miłym prezentem, zwłaszcza, że się go zupełnie nie spodziewałam. Dla ciekawskich dopowiem, że od razu musiałam oczywiście porównać obie książki i, stety niestety, doszłam do wniosku, że wewnątrz różnią się minimalnie, a w największym stopniu odmieniła się okładka: zyskała ciekawszą w dotyku fakturę, postanowiono również skorygować fotografię przy opisie.
Czytałam tę książkę i zauroczyła mnie. Piękna lektura która wzrusza i rozśmiesza. Doskonała pod tym względem!
OdpowiedzUsuńDołącz do wymiany pocztówkowej!
Zgadzam się w 100%! :)
UsuńKsiążka bardzo intrygująca. Jestem ciekawa, jakie emocje wzbudziłaby u mnie. Chyba się w nią zaopatrzę. :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG - KLIK!
Koniecznie! :)
UsuńNawet moja polonistka poleca "Był sobie pies", więc chyba naprawdę muszę ja przeczytać!
OdpowiedzUsuńP.S. Nominowałam cię do Tagu http://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/2017/07/jestem-hejterem-book-tag.html
O widzisz! :D
UsuńDziękuję ślicznie. :)
Czytałam, gdy książka była jeszcze pod starym tytułem i... było miło, ale osobiście nie uwielbiam :) Ale jako lektura na jeden dzień mi się sprawdziła, zwłaszcza, że dałam za nią chyba 5zł.
OdpowiedzUsuńO, ja w sumie nie słyszałam o tej książce nigdy wcześniej, ale za 5zł zawsze można zaryzykować. :D
UsuńCzytałam, cudowna książka, okładka również, najbardziej podoba mi się ten milutki materiał i błyszczący nosek pieska z okładki:)
OdpowiedzUsuńBłyszczący nosek rządzi! :D
Usuń"Było sobie pies" stoi na mojej półce już od ładnych paru miesięcy. Aż wstyd powiedzieć, że jestem typową psiarą i jeszcze nie przeczytałam tej pozycji. Koniecznie muszę nadrobić w te wakacje,a dzięki twoim miłym słowom nabrałam ogromnej ochoty na merdającą historię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
mariadoeseverything.blogspot.com
Merdająca historia - super określenie! :D
UsuńCzekam na dobry czas, by kupić tę książkę, bo na razie nie mam niestety pieniędzy. Podoba mi się Twoja recenzja :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Tori Czyta
Pieniądze to zawsze największy problem.. :C
UsuńA dziękuję bardzo! :D