Jestem w klasie maturalnej. To istotne, z tego względu, iż jeszcze miałam okazji zarabiać na siebie, pracować, nie mówiąc już o pracy w korporacji czy pełnieniu jakiejkolwiek funkcji kierowniczej. Dlaczego zatem chciałam w ogóle sięgnąć po tę książkę, książkę, która w bardzo szczegółowy sposób wprowadza odbiorcę w świat wielkich sposobów na wielkie sukcesy wielkiej firmy? Powodów było kilka, ale ważniejsze jest to, że zupełnie nie przewidziałam się mojej oceny po lekturze "Praca rządzi".
Moja pierwsza myśl brzmiała: "chcę poznać coś nowego, chcę zobaczyć, co się za tym kryje". To bodajże jedna z pierwszych pozycji nie-będących-powieścią, którą miałam okazję przeczytać, z której mogłam faktycznie coś wynieść. Bo taka jest prawda: choć wydaje się, że tematyka zupełnie nie powinna mnie przyciągnąć, zbiór różnych czynników: poczynając od ciekawości, a kończących na chęci rozwijania się w tym kierunku, w kierunku studiów ekonomicznych, związanych z działalnością, zarządzaniem firmą, sprawiły, że potraktowałam "Pracę..." jako wyzwanie.
Książka to, można by rzec, istne kompendium wiedzy, poradnik, a z drugiej strony pewna opowieść, która prowadzi nas od początku do końca. Całość składa z 14 rozdziałów, z których każdy świetnie poradziłby sobie nawet jako oddzielna część. Przechodzimy przez różne "działy" pracy z googlersami: od kultury organizacyjnej (czy kolorowe pufy i ścianki wspinaczkowe w siedzibie Google'a to tylko sprytny chwyt marketingowy?), przez powierzanie większej niezależności swoim pracownikom aż do wpadek Google'a, których nie powinno się popełniać. W zależności od tego, co właściwie nas interesuje, mamy możliwość albo wybrać sobie dany fragment, bądź też wertować od wstępu strona za stroną, by poznać pełne spectrum działań, opisywanych, a uprzednio podejmowanych przez autora - wiceprezesa działu organizacji zasobów ludzkich.
Dla człowieka będącego w temacie, myślę, że ta książka byłaby świetną skarbnicą wiedzy, porad do wcielania w życie. Dla mnie to przede wszystkim odkrywanie nowego skrawka świata w bardzo nietypowej formie oraz jedna, wielka ciekawostka!
Co mnie, osobiście najbardziej kupiło w tej książce? Na pewno wyważone, udane połączenie rozrywkowego charakteru, bardzo lekkiego i przyjemnego w odbiorze sposobu opisu z bardzo profesjonalnym, porządnym przygotowaniem. W momencie, w którym Bock charakteryzował jakieś zagadnienie, niezależnie czy było ono skomplikowane w zrozumieniu, czy też nie, wszystko przedstawiał w tak obrazowy, przystępny sposób, że faktycznie trudno było mi się rozstać na chwilkę z rozdziałem, dopóki nie dotarłam do jego końca. Największego plusa dostałby natomiast ode mnie za wszystkie opisy badań, na podstawie których autor wyciągał wnioski dla własnej pracy. Nie tylko świadczyło to właśnie o pozytywnym wrażeniu, jakie wywarła na mnie wiedza Laszlo (nie ma tu mowy o płytkim, bezwartościowym kwazi-poradniku), lecz również powiedziałabym, że dodawało tekstowi charakteru, realności i... rzeczywiście przyciągało uwagę.
Najkrócej, określiłabym tę książkę mianem "ludzkiego Google'a w pigułce". Brzmi dość dziwnie, aczkolwiek naprawdę pokazuje nowe oblicze znanej na całym świecie korporacji, która, jak się okazuje, nie jest aż tak oderwana od rzeczywistości, jakbym sądziła i rządzi się prawami, mogącymi bez problemu być zaszczepionymi nawet w naszych, polskich realiach. Dla laika, takiego jak ja, lektura na pewno nie była czasem straconym, a nawet, zaryzykowałabym stwierdzeniem, że po raz pierwszy pokazała mi, że wszystko jest dla ludzi i nie jest powiedziane, że tylko szczęśliwi wybrańcy są w stanie osiągnąć tak potężny sukces.
Liczba stron: 460
Wydawnictwo: Insignis
Tłumacz: Krzysztof Krzyżanowski
Cena okładkowa: 39,99 zł
Rok wydania: 2017
Więcej zdjęć:
***
Hmm, myślę, że "ludzkie Google" to może być trochę przesada, ponieważ książka tyczy się jednej dziedziny, a Google spaja ich wiele, ale... każde porównanie jest dobre, jeśli coś potrafi zobrazować. Książka może nie jest dla mnie i jakoś mnie do niej nie ciągnie, ale fajnie, że spodobała się tobie!
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Wiesz co... chodziło mi tutaj bardziej o fakt, że mnie Google kojarzy się w pierwszej myśli z wyszukiwarką, potężną bazą danych. A dopiero po przeczytaniu książki Bocka, uzmysłowiłam sobie, że za tym wszystkim wciąż stoją ludzie, stąd takie porównanie.
UsuńWiadomo, to już dość specyficzne klimaty, ale dzięki za komentarz! :)
Nie wiem czy się skusze.
OdpowiedzUsuńWarto chociaż pamiętać o tym tytule... ;)
UsuńMoże kiedyś przeczytam z czystej ciekawości :) pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńWarto spróbować! :)
UsuńPozdrawiam!