sobota, 31 marca 2018

A. V. Geiger - Ktoś mnie obserwuje: nie taki thriller straszny...

Nietrudno zauważyć trend kształtujący się na rynku literatury młodzieżowej, który zmierza w kierunku świata sławy i gwiazd. Stosunkowo niedawno czytałam "Royce Rolls", gdzie bohaterowie stanowili idealny przykład celebrytów nakręcających rzeczywistość reality show. Tym razem przed nami thriller prezentujący dramatyczne konsekwencje "zadzierania" z show-biznesem, lecz także ryzyko, jakie niosą za sobą media społecznościowe. Niby wszystko jak najbardziej na czasie, a jednak... czy tak do końca zjadliwe? 

Historię poznajemy z perspektywy obojga bohaterów: Erica Thorna - wokalisty, nastoletniej gwiazdy, a przede wszystkim idola miliona fanek oraz Tessy - właśnie jednej spośród wspomnianego miliona zakochanej w piosenkarzu. Życie dziewczyny wiąże się jednak z tajemnicą z przeszłości, która sprawiła, że Tessa nie potrafi opuścić swojego pokoju, cierpi na agorafobię, a kontakt utrzymuje wyłącznie ze swoją terapeutką oraz chłopakiem Scottem. Natomiast Eric pragnie przede wszystkim uciec od wszechotaczających go błysków fleszy, psychofanek, zdających się czyhając na niego na każdym kroku. W ramach spontanicznego pomysłu postanawia incognito nawiązać kontakt z jedną z nich - pada na Tessę. Do czego może to doprowadzić? Jak się okazuje, nic nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.

Pierwsze, co powinnam tutaj wyjaśnić to nietrafione dopasowanie gatunkowe. Thriller? Czy aby na pewno? Nie jestem fanką horrorów, nie lubię się bać, dlatego też musiałam rozważyć lekturę "Ktoś mnie obserwuje", by nie fundować sobie niepotrzebnego stresu. Lecz po przewróceniu ostatniej strony powieści, nie byłam nawet w jednym procencie przestraszona. Jedyne, co kołatało mi w głowie to... rozczarowanie. Rekomendacje na okładce, skrzydełkach sugerują podnoszący się poziom adrenaliny od pierwszego rozdziału. Najwyraźniej mój nieco szwankuje, gdyż szybsze bicie serca odnotowałam co najwyżej przy okazji kilku ostatnich stron w obliczu finalnych wydarzeń, odkrycia głównego sekretu, na którym bazuje cała historia. Zdaję sobie sprawę z tego, iż ciągle obracamy się w literaturze młodzieżowej, aczkolwiek nie sądziłam, że romans z elementami, okruchami kryminału/grozy może zostać wrzucony na regał z thrillerami. I mówi to ktoś, kto ma relatywnie niską odporność na strach!

Na szczęście, autorka nie próbowała na siłę prowadzić wszystkiego do jednego punktu kulminacyjnego. Dzięki temu, otrzymujemy nie tylko rozwijającą się subtelnie relację Tessy z Erikiem, lecz także zapis przesłuchań policyjnych, które przypominają nam o tym, że COŚ się wydarzyło. Coś, o czym my jako czytelnicy jeszcze nie wiemy, ale dzięki czemu czujemy, że gdzieś czyha niebezpieczeństwo. Ten zabieg zdecydowanie się udał, gdyż pokazuje ile znaków zapytania ciągle pozostaje do odkrycia. 
Pierwsza połowa przyjemna, druga z większą dozą adrenaliny, która wyparowała w finale, lecz pozytywne wrażenia uratował epilog. Emocje niczym na sinusoidzie! 

To, co w najmniejszym stopniu do mnie przemawia, to, paradoksalnie, realia. Tweet, follow spree, @EricThornSucks - szczerze mówiąc, trudno było mi się w to początkowo wgryźć. Choć mogłabym się tłumaczyć, że mój rocznik się na Tweeterze jeszcze nie wychowywał, nie ulega wątpliwościom, że od dziecka miałam kontakt z komputerem, nieco później także z wirtualnym światem. Od zawsze jednak pamiętam powtarzane słowa rodziców: "nie zawieraj znajomości przez internet" i faktycznie się do tych zaleceń stosowałam. Po zapoznaniu się z fabułą "Ktoś mnie obserwuje" mogłam w pewnym stopniu uzmysłowić sobie do czego takie chatowanie jest stanie doprowadzić. I wcale nie mówię tu o tak krótkowzrocznym rozumieniu tego stwierdzenia: "nigdy nie wiesz, z kim rozmawiasz". Bo co jeśli poza tym z kim rozmawiasz, znajduje się ktoś jeszcze?

"Ktoś mnie obserwuje" zapewniło mi przyjemnie spędzony czas, pozwoliło odkryć tajemnicę Tessy, obserwować kwitnące uczucie między głównymi bohaterami i zaskoczyć się pewnym znaczącym zwrotem akcji. Mimo tego, wciąż czuję, że zabrakło tego pierwiastka napięcia, niepokoju, który powinien zostać wprowadzony nieco wcześniej niż w drugiej połowie książki. A jednak, nie mogę nie zgodzić się, że ta historia ma swoje pod pazurkami. Tak jak puzzle: dopiero po ułożeniu całości, możemy dokładnie przyjrzeć się całemu obrazowi. 

Liczba stron: 290
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumacz: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Data premiery: 31 stycznia 2018

***
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar. :)


8 komentarzy:

  1. Uwielbiam thrillery i w przeciwieństwie do Ciebie uwielbiam się bać! Od thrillera oczekuje czegoś mocnego, a skoro ten jest przeciętny, i właściwie ma tu miejsce jakaś pomyłka w sprecyzowaniu gatunku, to podziękuje :)

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja tym bardziej podziękuję. :D Próbuję się przekonać do thrillerów, a nie zniechęcić jeszcze bardziej. A kiedyś bardzo je lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie czytam thrillerów, sięgam po nie naprawdę rzadko. Myślę, że jeśli chodzi o "Ktoś mnie obserwuje", to na tę chwilę podziękuję ;)
    Pozdrawiam,
    Od książki strony

    OdpowiedzUsuń
  4. Meh, mi się jeszcze straszna książka nie trafiła szczerze mówiąc, a na pewno nie szukałabym takich wśród powieści młodzieżowych. Poza tym ma wrażenie właśnie, że ostatnio lepiej się sprzeda obyczaj nazwany thillerem, niż na odwrót. Wystarczy zerknąć na "Dziewczynę z pociągu" w wersji filmowej. Sprzedaje się to to jako thiller, a moim zdaniem ma w sobie najwięcej dramatu.
    Jedna rzecz: thiller i horror to dwa zupełnie inne gatunki :P Horror to zawsze fantastyka, o bardzo konkretnej definicji (do zwykłego, codziennego życia ludzi wkrada się mroczna, nadprzyrodzona siła). Thiller zaś raczej elementów nadprzyrodzonych nie ma, albo ma ich niewiele/nie skupia się na nich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Potwierdzam. Ja również miło spędziłam czas przy tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po czytanych wcześniej recenzjach spodziewałam się, że ta książka naprawdę podnosi adrenalinę, a w trakcie jej czytania będę czuła gęsią skórkę - właśnie dlatego, chciałam rozpocząć swoją przygodę z thrillerami od czegoś młodzieżowego, ale niepozbawionego dreszczyku. Po twojej recenzji patrzę jednak na tę pozycję nieco bardziej krytycznym okiem i choć pewnie i tak ją przeczytam (może nawet w najbliższych dniach), tak teraz nie oczekuje po niej niczego poza byciem fajną lekturą na wieczór.

    http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze tej książki, ale mam ją w planach. Czytałam sporo pozytywnych opinii i jestem jej ciekawa. Ja jednak poczekam na kontynuację, bo nie lubię zaczynać serii, gdy nie ma kolejnych tomów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś mnie nie pociąga ta fabuła, szczerze mówiąc, opis romansu gwiazdy z fanką brzmi dosyć grafomańsko. :P Tym gorzej, że nie ma tu nawet porządnego dreszczyku. Daruję sobie tę powieść.

    OdpowiedzUsuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░