Isolde Oberreiter ma w sobie zarówno cechy rodowitej Niemki - nieustępliwość oraz zawziętość, lecz także sprytnie przywłaszczyła do swojego charakteru ekwipunek prawdziwego Włocha, w którego skład wchodzą energiczność i niekończący się zapał. To nietypowe połączenie czyni z niej nie tylko wyjątkową kobietę, ale i świetnego detektywa w sprawie o zabójstwo pomocnika w pracach domowych Poldi, Valentino. Pomimo niechęci tamtejszej policji, nasza bohaterka wytrwale podąża tropem mordercy, wyciągając na jaw jeszcze nie jedną sprawę z przyszłości.
W powieści przeplatają się i elementy romansu, i wręcz te sensacyjne. Najbardziej ze wszystkich wciągnął mnie jednak wątek kryminalny. Dlaczego? Przede wszystkim, zapewniał mi najwięcej wrażeń oraz odznaczał się tym, czym, moim zdaniem, powinien. Nie brakowało tutaj ani chwil refleksji Poldi, rozważań na temat postępu w śledztwie, podczas których sama mogłam opracować swoją wersję i analizować własne teorie spiskowe, ale także autorka nie poskąpiła nam dynamicznych akcji, planowanych bądź stuprocentowo spontanicznych działań ze strony naszej bohaterki. Czego jeszcze nie odkryła, to sobie dopowie bądź... dodedukuje, ale nic nie może jej przeszkodzić w odkryciu sprawcy zabójstwa - dzięki takiemu podejściu, sami czujemy się ciągle napędzani do główkowania i śledzenia postępów w sprawie. Wcale niełatwej, dość poplątanej sprawie!
Kwestią, nurtującą mnie od momentu, w którym po raz pierwszy usłyszałam o tej książce było porównanie do kryminałów Agathy Christie, a zwłaszcza do jednej z jej najbardziej rozpoznawalnych bohaterek, czyli Panny Marple. Właściwie ciekawość ta stanowiła pierwszy czynnik, który zmotywował mnie do sięgnięcia po "Ciotkę Poldi". Szczerze przyznam, że nie spodziewałam się, iż faktycznie podobieństwo między obiema postaciami wystąpi. A tutaj: niespodzianka! Na pewno nie można wpakować obu pań do jednego garnka, gdyż żyją w innych czasach i wykazują swoją ekscentryczność na nieco inny sposób. Lecz sam fakt pojawiania się takich osobliwości w ich charakterach wykreował je na porządnie zarysowane osobowości z wyraźnym konturem. Tak jak mówiąc o Pannie Marple człowiek mniej więcej wie już, o jaki typ człowieka chodzi, tak, myślę, że ten, kto sięgnie po powieść Mario Giordano, bez chwili wahania będzie miał świadomość, z jakim charakterem, a właściwie charakterkiem, ma do czynienia.
Chcesz mieć na karku przedstawicieli włoskiej mafii, stado świergoczących sióstr oraz sztab commissario? Podążaj śladem ciotki Poldi!
Ironia, humor, sceptycyzm, intryganctwo i manipulacje - to strategiczne narzędzia w kontaktach międzypersonalnych naszej Poldi. Co gwarantuje to nam, czytelnikom? Przede wszystkim: lekką, wciągającą lekturę, którą można pochłonąć w jeden, góra dwa wieczory. Dzięki swobodnemu stylowi opowiadania przez narratora, wplatanym w rozmowy włoskim słówkom, zostaje budowane wrażenie poznawania wydarzeń z ust dobrego przyjaciela, a my możemy podejść do historii na luzie i z dystansem, co czyni relaks z książką jeszcze przyjemniejszym.
Książka wygląda cudnie. Zapiszę tytuł i może niedługo przeczytam!
OdpowiedzUsuńZapisz koniecznie! :)
UsuńOkładka niezbyt mnie przyciąga, ale podobieństwo do postaci Christie tak trochę, więc może sięgnę :D
OdpowiedzUsuńTaka wesolutka okładka Cię nie przyciąga? :D
Usuń