wtorek, 30 czerwca 2015

Marianne Curley - Strażnicy Veridianu. Straż

Liczba stron: 431
Wydawnictwo: Jaguar
Cena okładkowa: 39,90 zł
Seria: Strażnicy Veridianu
Tom: I



O czym książka? 
Fantasy z zabawami z czasem. Nastoletni Ethan jest jednym ze strażników walczących ze złą boginią. Pragnie ona tak zmienić przeszłość, aby aktualne zdarzenia pozwoliły jej zapanować nad światem. Chłopak przenosi się w czasie, aby uniemożliwić jej i jej pomocnikom przeprowadzenie tego jakże nikczemnego planu. Ethan wspina się w hierarchii straży pragnąc otrzymać najwyższą nagrodę w służbie - skrzydła, czyli możliwość przenoszenia się w dowolne miejsce. Niestety, pewien drobny 'wypadek przy pracy', sprawia, iż jego nadzieje zostają rozwiane. Istnieje jednak jeszcze jedna szansa. Isabel. Dziewczyna z sąsiedztwa, młodsza siostra jego dawnego przyjaciela, a przede wszystkim: jego piewsza uczennica. (Wiadomo, płeć piękna zawsze musi ratować skórę >:c). I po takim wprowadzeniu rozpoczyna się akcja, ratowanie królewskich potomków, odkrywanie tajemnic i poplątania miłośne, do których sama do końca nie jestem przekonana, ale zdaję się na pomysł autorki.


Wygląd: 

Póki co, nie zdarzyło mi się jeszcze, bym była niezadowolona z okładki pozycji wydanej przez Jaguara. Wszystkie (nawet te słabe treścią) swoją szatą graficzną skutecznie przykuwają wzrok, aż prosząc się, by po nie sięgnąć. To tyczy się również 'Strażników Veridianu'. Taka tam ładna panienka w pelerynce od Harry'ego Pottera. Ale jeżeli połączyć ją z motywami zegaru, porysowanego kamienia i jaśniejącymi promieniami (a przynajmniej według mojej inwecji twórczej :|), to okładka zdobywa tego 'cosia', który wystarcza, by odwrócić książkę i zagłębić się w opis fabuły. Wewnątrz spotykamy się z krótkimi rozdziałami (za co także plusik, gdyż męczy mnie rozciągaaanie jednej części na 50 stron :c), nazywanymi jedynie imieniem bohatera, z którego perspektywy są opisywane wydarzenia (czyli do wyboru mamy 'Ethan' bądź 'Isabel' c:). Marginesy w miarę OK, czcionka w sam raz, zwłaszcza jej rodzaj. Strony pachnące lasem, nie za cienkie, także dobrej jakości. Ogółem pozycja, która idealnie dopasowuje się do dłoni i układa w sposób, by pozostać w niej jak najdłużej.



Koncepcja: 

Od razu przyznam się, iż jest to pierwszy tytuł w mojej czytelniczej karierze związany właśnie z przenoszeniem się do przeszłości. Stąd też nie wiedziałam jakie kryteria ustanowić wobec 'Strażników..'. Ostatecznie nie miałam zbyt wysokich wymagań i postanowiłam po prostu ich przeczytać. (Logika - przeczytać książkę. Ksiażkę. Przeczytać!). Może bardziej zagłębione w tej tematyce mole potrafiłyby ocenić na ile pomysł kipi oryginalnością. Jak dla mnie: realia wykreowane w powieści zarazem tak bliskie i tak dalekie naszej rzeczywistości idealnie współgrały z opisaną historią. Wszystko łączy się ze sobą, trzyma się kupy i żadne fakty nie zaprzeczają wiarygodności stworzonego świata.  Mamy tajemniczego, niestarzejącego się Arkariana o fiołkowych oczach (odnalazłam w nim kolejny wzór do naśladowania dla mojego chłopaka ^^), mamy Proroctwo, wokół którego toczy się cała gra między dobrem a złem i w którego wersetach znajdujemy role dla poszczególnych postaci z otoczenia Ethana. Jest też Cytadela, czyli kwatera główna Strażników, miesząca się w niezliczonej ilości pomieszczeń, do której można dostać się wyłącznie w snach. Tak więc całą otoczkę odhaczamy. 
Jak wygląda sprawa z samą historią nastoletniego Nauczyciela? Odnoszę wrażenie, iż w tym punkcie autorka nieco sprawę położyła. Ale nie uwłaczam teraz jej zaletom. Moim zdaniem, stać ją na dużo więcej, zwracając uwagę na stworzoną rzeczywistość. Los Ethana i Isabel nie wydaje się być szczególnie zawikłany, wymagający wgłębiania się. Po prostu: muszą walczyć z ciemną stroną mocy, przezwyciężyli mniejsze zło i szykują się na większe zło. Momenty faktycznie zwracały uwagę, ale wstrząśnięta zbytnio po lekturze się nie czułam. Uwaga, z góry ostrzegam! TO JEDYNA WADA. Więcej nie będzie, więc to chwila dla wszystkich pesymistów do opuszczenia bloga. (Oczywiście nikogo nie wyganiam, nie chcę być niemiła :S)


Bohaterowie:

Sięgając po lekturę, spotkamy się z następującymi postaciami: Ethanem, Isabel, Arkarianem, Mattem, Carterem.. no i Mardukiem. Reszta w sumie większego znaczenia nie odgrywa, pojawia się epizodycznie bądź jeszcze rzadziej. Byście nie tracili przyjemności z odkrywania charakterów poszczególnych osób, w szczegóły wgłębiać się nie będę. Ogólnikowo: na pierwszy rzut oka widać, iż autorka na ten aspekt powieści dużego nacisku nie położyła. Bohaterowie są. Są i wykonują określone czynności, z których tworzą się przygody. A na te przygody składa się fabuła. I tyle. Co prawda, stykamy się z różnorakimi relacjami - głównie miłosnymi - ale jak już wspomniałam, są one, moim zdaniem, odmienne. Aby nie spoilerować: osóbka A była kiedyś zakochana w B, ale nagle zakochuje się w C i C też się zakochuje w A (chyba, bo to jasno z treści od początku nie wynika - tak prosto być nie może :|). Osóbka B nie kochała kiedyś A, ale teraz coś zaczyna do niej czuć. B i C nie mogą być razem, A i B łączy bliżej nieokreślona więź, a B i C.. raczej nie wchodzi w grę. Tak, ludzie są dziwni.
Portretów psychologicznych i analizy osobowościowej nie znajdziemy. Nieskomplikowanych bohaterów o skomplikowanych uczuciach już tak. Ponadto zetkniemy się z problemami typowo rodzinnymi: dziecio-rodzicielskimi zwłaszcza, ale również z brakiem rodzica, stratą dziecka, odpowiedzialnością i szukaniem miłości. Standard.


Fabuła:

Już od początku, książka zachęca czytelnika do kontynuowania przygody z nią. Prolog będący snem, czyli trwałe rozwiązanie w takowych powieściach. Dalej, także treść brzmi zachęcająco. Akcja, dynamika i ruch. Mało opisów, dużo wydarzeń. Niewiele rozterek, więcej działania. 
(Oj, pisanie recenzji dwa tygodnie po przeczytaniu książki, chyba mija się z celem.  :__:)
Bądź co bądź. Z wydarzeń najbardziej podobało mi się chyba odkrywanie znacznie starożytnego proroctwa, ujawnianie tożsamości postaci w nim zawartych. Może jest to motyw powielany wielokrotnie, ale zawsze przysparza ciekawości, z przyjemnością zagłębiam się w tego typu odkryciach. (Skarb narodów - polecam, oglądam za każdym razem, gdy jest puszczany w telwizji ^^).
Aspektem, wartym.. hm.. uwagi, którym również charakteryzuje się ta pozycja jest odmienne postrzeganie świata przez dwójkę głównych bohaterów. Czyli coś, co pozwala nam poznać płeć przeciwną i perspektywę oceniania otoczenia. Wahania Isabel, przemyślenia Ethana.. to dopiero ciekawe, jak inaczej skonstruowane są ich mózgi! (Limo odkrywa świat :D )


Do końca.. 

Podróże w czasie mogę uznać za wyzwanie osiągnięte. I powiem szczerze, iż tematyka przypadła mi do gustu, już waham się nad kolejnymi zakupami tego typu powieści. (Możecie doradzać te warte uwagi, z przyjemnością zasięgnę Waszej opinii ^^). 
A jeśli chodzi o ten konkretny przypadek, jakim są 'Strażnicy Veridianu'.. Książka idealna na tę porę roku, gorący wakacyjny okres. Jeżeli musicie jednym okiem pilnować młodszego rodzeństwa taplającego się w ogródkowym baseniku, drugie bez problemu ogarnie problemy czyhające w tej pozycji. Jeśli macie zamiar leżeć na tarasie i napawać się  jakże słonecznymi dniami, które może w końcu nadejdą (ja powoli tracę nadzieję :_:), w przerwach od wykańczających drzemek, kłaniają się 'Strażnicy..'. Także w postojach w czasie wspinaczki na Kilimandżaro, książka oderwie Was od metrów nad poziomem morza (opcja dla akrofobów) albo od zmęczenia przyjemnym spacerkiem. Tyle zastosowań! A nabierając nieco powagi, aby elegancko zakończyć tę recenzję, warto nabyć tę lekturę z jednego prostego powodu: odciąga. Odciąga od myśli, które kłębią się w naszych głowach i nie chcą nas opuścić. Dręczą, nie potrafiąc dać nam spokoju. Dopiero w zetknięciu ze światem, takim ten wykreowany przez Marianne Curley, łączącym się z naszym jedynie niewielkim pierwiastkiem, odpuszczają. Dając możliwość stanięcia twarzą w twarz ze Strażnikami. Strażnikami Veridianu. 





Przepraszam, że ta recenzja jest taka.. no, słaba, no jest. Ale to chyba ten wakacyjno-leniwy klimat :s
A jak tam Wam leci w pierwszych dniach letniego odpoczynku? :)

piątek, 26 czerwca 2015

Marcin Mastalerz - M jak Miłość. Początki

Liczba stron: 415
Wydawnictwo: Harlequin
Cena okładkowa: 36,99zł


O czym książka? O początkach serialu M jak Miłość. (Tak jakby ktoś nie wiedział :|). Zaspokajając Waszą ciekawość bardziej szczegółowo przedstawiona historia obejmuje losy głównie Marka i Hanki od momentu poznania się do prawdziwej miłości. Dowiadujemy się również kilka słów o rodzicach Hanki i Marka przed narodzinami dzieci. Obok pojawiają się Marysia z Krzysztofem, Marta i Norbert oraz Małgosia. Wszyscy ze swoimi problemami, w różnych sytuacjach życiowych. Jednym słowem serialowa sielanka w pełni. Jeśli ktoś nie potrafi przypisać powyższych imion do postaci, odsyłam do pierwszego tysiąca odcinków (miłego seansu życzę ^^), a my jedziemy niżej.

Wygląd: Książka jak.. książka. Na okładce bohaterowie serialu z pierwszych odcinków - ależ przyjemnie zobaczyć ich te 15 lat temu! Z tyłu, wycinki wywiadów z aktorami grającymi Barbarę i Lucjana Mostowiaków. Ogółem, już w pierwszym kontakcie z powieścią doświadczamy wrażenia błogiego spokoju, wiejskiego powietrza i białych obłoczków. Wewnątrz, drewniane strony, czcionka o wielkości idealnej, nieco za szerokie marginesy. Co ciekawe, jako gratka dla wszystkich fanów, na końcu (na ostatnich 100 stronach) znajdziemy dodatki serialowe, czyli wywiady, liczby, fotosy i ciekawostki. Jednym słowem: zza kulis - coś, z czym warto się zapoznać, aby doświadczyć M jak Miłość z zupełnie innej perspektywy.

Koncepcja: Wiadome było, iż wcześniej czy później taka książka powstanie. Zbyt duże grono fanów zyskał serial, zbyt wiele milionów widzów spędzało wieczory przed telewizorami, aby nie stworzyć papierowej wersji fabuły. Zaglądając do kartoteki twórczej autora, dowiedziałam się, iż ten tytuł nie jest jego jedynym z 'opartych na scenariuszu filmowym'. Może niektórych zaskoczy fakt wydania przez niego powieści 'Miasto 44'. Tak, tej na podstawie produkcji Jana Komasy. Jak poradził sobie Mastalerz w wypadku M jak Miłość?
Mówiąc o pomyśle, trudno myśleć jednocześnie o oryginalności. Marcin miał za zadanie jedynie odtworzyć serialowe wydarzenia. Nie kreował przy tym niczego nowego. To nie znaczy, iż każdy szczegół powstawał pod dyktando scenarzystów. Świat przedstawiony w pozycji przywołuje do naszej wyobraźni polskie lata '70 i '80. We wstępie zwłaszcza, dostajemy dokładne wprowadzenie do tych czasów poprzez teksty popularnych aż do dzisiaj piosenek, ukazanie realiów życia w mieście, jak i na wsi oraz przedstawianie konkretnych faktów związanych z historią stolicy, kraju. Dla mnie, jako rocznika '99, wszystko to wydaje się być niemalże snem, odległym, baśniowym, zdecydowanie nierealnym i nieco niezrozumiałym. Stąd też, cieszę się, że taki właśnie tekst, prolog rozpoczyna losy bohaterów.
Mówiąc o dalszej części, spotykamy się dwoma rodzajami rozdziałów: pisanymi przez obiektywnego narratora w 3 osobie oraz 'kartkami z pamiętnika' Basi Mostowiak, pełnymi anegdotek, przyrównań do swojskich sytuacji i powiedzeń. Bez dwóch zdań, te drugie podobały mi się znacznie bardziej.

Bohaterowie:  Wiem, że TAKICH tematów nie powinno się poruszać w towarzystwie, gdyż wzbudzają zbyt ogromne kontrowersje, ale podejmę się. Najwyżej ucieknę do Peru i zostanę hodowcą lam, abyście nigdy mnie już nie zobaczyli. (No, chyba, że ktoś mieszka w Peru :S ).
A więc: Uwielbiam Marcina i małego Szymonka, Jankę mogłabym rzucić na pożarcie Indominusowi Rexowi, tęsknię za Kasią, ale liczę, iż Marcin będzie z Izą. Kibicuję Magdzie i Olkowi, no i Tomkowi i Asi - Agnieszka ma wyjechać, tym razem może na Płaskowyż Polarny? Kinga z Piotrkiem mnie zawsze bawią, a Paweł powinien do końca być z Alą, bo pasują do siebie bez dwóch zdań. (Choć Agnieszka Więdłocha jako Asia też była okej, gdyby nie ten.. Jan, jej były mąż). Marek z Ewą stanowią idealne oparcie dla Mateusza, Uli i Natalki, choć ta mogła nie ustępować tak łatwo Darkowi, powinien drań płacić alimenty do końca. Ach, i jeszcze Ania.. Rafała powiem szczerze, że sama się boję, choć mam nadzieję, że to nie koniec jego starań i po wakacjach jeszcze jakieś porwanie by urządził - ten wątek dostarcza niemałych emocji. (^.^)
To wstępik ukazujący jak fascynujące są polskie seriale. Ale żeby ci, którzy wytrwali powyższą część recenzji, dotrwali i do końca..
 Nie powiem, aby postaci książkowe miały w sobie szczególny charakter, osobowość. To nadali im aktorzy, w filmie. Tutaj, autor poszedł po najmniejszej linii oporu, polegając na scenariuszu i grze aktorskiej. Na mnie ta wada nie wpłynęła jednak znacząco, ponieważ po kilkuset odcinkach, poszczególnym bohaterom nadaję odpowiedni kształt automatycznie . Natomiast, dla tych 'niezaznajomionych', przyznam, iż nieco męczące może być wgryzanie się w imiona, dopasowywanie ich do postaci. Ale co tam! Dla chcącego nic trudnego!
Chociaż.. mówiąc o powieści... Zaskoczył mnie Marek i jego historia. Nie miałam bladego pojęcia, iż początkowo był takim niegrzecznym chłopakiem. Kojarzyłam go ze statecznością i obyciem, a tu.. proszę! Zmienianie panienek jak rękawiczki, wyjazdy do Niemiec za robotą kończącą się fiaskiem.. I jeszcze Hanka.. Też z krystalicznie czystej strony się nie ukazywała. A wszystko z powodu kilku niedopowiedzeń i pomyłek. I zemsty, przede wszystkim. (To ten moment, gdy czujecie się zaintrygowani :|)

Fabuła: Zwrotów akcji, pościgów i pędziwiatrów nie będzie. Ale to nie ten typ. Jeżeli poszukujecie adrenaliny polecam Calineczkę. Tu, stawiamy na uczucie, zawirowania emocjonalne i relacje międzyludzkie. Jednym słowem: zwyczajne życie z niezwyczajnymi wydarzeniami. Klimatu nadają właśnie powyżej wspomniane strony z subiektywnymi komentarzami Barbary, wylewającej wszystkie żale, rozpacze i radości na papier. Powiem tak: jak na faceta, Mastalerz poradził sobie z babskimi rozterkami znakomicie!
Opowiedziana historia nie ma zbyt wielu zakrętów czy przeszkód - jest prosta, niewymagająca wgłębiania się w zawiłości (których nie ma :D). Stanowi natomiast idealny dodatek, dopełnienie serialowego ciągu, obrazuje to 'co było przed' i tym samym daje możliwość zrozumienia niektórych zachowań czy kontekstów zachowywanych w ówczesnych odcinkach.
Nie chcę wchodzić na konkretne wydarzenia, gdyż jest ich tak niewiele, a wszystkie są na tyle powiązane ze sobą, iż raz dwa zdradziła bym Wam całość. (A tego nie chcę :c).

Do końca: Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, iż za książkę powinni zabierać się czytelnicy, którzy chociaż w minimalnym stopniu 'ogarniają' serial M jak Miłość. Ktoś totalnie zielony pogubi się nim zacznie się cokolwiek dziać. Jeżeli wiesz, że Lucek to Lucek, a Hanka to Hanka, dasz radę bez problemu.
Jak już wspomniałam, cena nabycia powieści (8zł) jest tak niewielka, że nawet gdybym natrafiła na nudną jak flaki z olejem, ciągnącą się bez sensu historyjkę, nie żałowałabym. (Akurat! Wyrzucałabym sobie przez 3 miesiące, że 8zł to przecież 4 Princepolo Classic :C). W regularnej cenie.. raczej bym się nie skusiła. Dlatego, polecam przejrzeć tanie książki, dyskonty bądź strony z takimi ofertami i kupić, jeśli cena nie wynosi więcej niż 15zł. Nie stracicie na tym, gwarantuję. A zyskacie niewielkie kompendium wiedzy serialowej z przyjemną, lekką opowiastką w tle.








niedziela, 21 czerwca 2015

#3 Spontaniczny Book Haul

Witajcie po tygodniu odpoczynku od moich nudnych postów! (Wiem, wiem, też tak żartuję tylko C:). Jeżeli jednak ktokolwiek jakkolwiek odczuł brak aktywności na blogu; z całego serca przepraszam. Niestety, moi nauczyciele żyją w przekonaniu, iż w czerwcu w uczniach pojawia się jeszcze większa potrzeba nauki, tak więc starają się ją zaspokoić. Wypełniając przy tym nasz cały wolny czas, ale co tam.

Book haul. To to, co przygotowałam dla Was dzisiaj. Tak jak głosi tytuł, zakup nowych pozycji wynikał z okazji bądź promocji i w żadnym stopniu nie był przeze mnie zamierzony. Tak czy owak, biblioteczka wzbogacona o cztery, pachnące nowością pozycje to szczęśliwa biblioteczka.


Tomasz Rożek - Kosmos 
Doktor fizyki i znany dziennikarz prezentuje kolejną, po bestsellerowej książce pt. „Nauka" familijną publikację przybliżającą młodszym i starszym czytelnikom najciekawsze zagadnienia ze świata nauki.Tym razem skupia się na obiektach, których rozmiary są z perspektywy człowieka często nie do wyobrażenia. Jakie tajemnice kryje przed nami kosmos? Jaki obiekt porusza się najszybciej we wszechświecie? Czy czarna dziura ma dno? 
Ciekawe przykłady z życia codziennego, obrazowe porównania, intrygujące ciekawostki, propozycje doświadczeń, które każdy może przeprowadzić w domowych warunkach. Tomasz Rożek po raz kolejny udowadnia, że nauka da się lubić.

Nabyta przez stronę internetową Empika, na krótko trwającej promocji za ok. 15zł (zamiast 40zł). Po przyjemnych doświadczeniach z lektury 'Nauka.To lubię' musiałam zaopatrzyć się w kolejną pozycję tego autora. Liczę na ogromną porcję ciekawostek ze świata, tym razem troszkę większego od szarej codzienności. + Zachwycam się cudowną oprawą graficzną, ilustracjami i ogółem mówiąc, wydaniem.


Marcin Mastalerz - M jak Miłość. Początki
Początki" to powieść na podstawie 1. sezonu serialu, który w szczycie popularności gromadzi przed ekranem nawet 12 600 000 widzów.
Opowieść rozpoczyna się we współczesności, by przenieść nas do samych początków historii o rodzinie Mostowiaków. Ze wzruszającego pamiętnika Barbary czytelnik dowie się wielu rzeczy, których jako widz nie wiedział, pozna też skrywane dotąd tajemnice rodziny. Powieści towarzyszy część Zza kulis, zawierająca wywiady z aktorami i twórcami serialu, zabawne anegdoty planu, ciekawostki oraz wiele miłych niespodzianek. Książkę wzbogaca ponad 50 niezwykłych zdjęć.

Ileż 'M'ów! Tu mogę stwierdzić zupełny brak dywagacji nad kupnem - chwila nudy w sklepie, zajrzenie do dyskontu książkowego, chwycenie pozycji za 8zł (a nie 37), zaciągnięcie do kasy i wgłębianie się w historię rodziny Mostowiaków. Wiecie, bądź nie wiecie (lepiej żebyście nie wiedzieli :D), moja miłość do seriali trwa już kilka dobrych lat, zwłaszcza do tych polskich, ciągnących się w nieskończoność, stąd też to poczucie obowiązku lektury.
Możliwe, iż w najbliższym czasie pojawi się na blogu recenzja z powieści Mastalerza, zaskakująca dla mnie samej, jak i zapewne dla części z Was. ( :| ).



Marks Strandberg & Sara Bergmark Elfgren - Krąg 
Małe, otoczone gęstymi lasami miasteczko Engelforts. Sześć dziewcząt właśnie rozpoczęło naukę w liceum. Nic ich ze sobą nie łączy, każda z nich jest inna. Na początku semestru w szkolnej toalecie znalezione zostaje ciało martwego ucznia. Wszyscy podejrzewają samobójstwo, wszyscy z wyjątkiem tych, którzy znają prawdę...Pewnej nocy, gdy na niebie pojawia się czerwony księżyc, dziewczyny spotykają się w parku. Nie wiedzą jak, ani dlaczego się tu znalazły. Odkrywają, że drzemią w nich tajemne moce, a ich życiu zagraża niebezpieczeństwo... Aby przeżyć, muszą działać wspólnie, tworząc magiczny krąg. Od tej chwili szkoła staje się dla nich sprawą życia i śmierci…

Nareszcie zdobyłam ten tytuł w swoje łapki! Tyle czasu czyhałam na pierwszy tom trylogii Engelfors. Znak stop stanowiła dla mnie głównie cena. (Jestem skąpcem i nie będę płacić 40zł za książkę >:|). Co innego na przecenie w Empiku, za 28zł.  (12 zł = 12 jogurtów brzoskwiniowych ^^).
Przede wszystkim przeważyła objętość książeczki - im grubsza, tym przyjemniej się czyta! (udowodnione limonkowo :|)
 Nie wiem, czy fabuła i język trafią w me gusta, gdyż słyszałam różnorakie opinie, ale na razie utrzymuję się przy radości wynikającej z samego faktu posiadania. O resztę zamartwimy się później.



Jennifer Donnelly - Saga ognia i wody. Wielki błękit
Ta bogata w magię i mitologię opowieść pełna przygód i niebezpieczeństw, miłości, przyjaźni i nienawiści łączy w sobie elementy klasyczne i nowoczesne.Pierwsza księga "Sagi ognia i wody" opowiada historię równie epicką, tajemniczą i nieprzeniknioną jak sam ocean, w którym rozgrywa się jej akcja. 

A tu nowość z nowości, czyli perełka o niedawnej dacie premiery. Również dostała się do mojego regału dzięki empikowej promocji - 24 z 34zł. Skusiła mnie tematyka morsko-syrenkowata, fabuła, z którymi nie miałam tak naprawdę jeszcze do czynienia. No... i bardzo ładne wydanie (ale to tak już szeptem, żebym nie wyszła na nieprofesjonalnego recenzenta :|).
Właśnie zabrałam się do lektury i póki co, stała się zarazem niezwykłą niespodzianką, jak i zagadką. Mam nadzieję, że te uczucia będą mi towarzyszyć również w finale powieści.



4 książki = 75zł zamiast 152zł = 2 razy mniej pieniędzy = 2 razy więcej radości ^^

Do zobaczenia już niebawem w recenzji! :)



poniedziałek, 8 czerwca 2015

TAG #8 - Pingwiny z Madagaskaru TAG

Zapraszam na TAG. Dawno nie pojawiały się tego typu zabawy, dlatego, dla uatrakcyjnienia.. coś bardziej na luzie. Z książkami teraz u mnie kiepsko, ostatni tydzień sprawdzianów przede mną,później już tylko wakacyjne szaleństwo. A z nim oczywiście, częstsze recenzje, więcej czytania.. duużo więcej czytania! 
Póki co.. pingwiny wkraczają do akcji ^^


1. Rico - bohater-szaleniec 
O! Co powiecie na Art Blatside z 'Piratiki'? Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że skoro 17-letnia dziewczyna jest zamykana w pokoju na klucz, po czym ucieka przez komin, tylko dlatego, aby dotrzeć do pirackiej załogi i znaleźć skarb na Wyspie Skarbowej, to jednak w jej głowie jakieś kabelki się poprzestawiały.. 








2. Skipper - bohater-dowódca
Dowódca.. dowódca.. Gdyby tak rozłożyć na czynniki pierwsze słowo 'dowódca' → do-wód-ca → osoba, która lubi skakać DO-WÓD-CAły czas. I tak, przykład powyższy także nadaje się tu idealnie, bo piraci - woda /woda-piraci.. Tak, to się chyba jakoś tam łączy. 







3. Kowalski - bohater-mądrala
Hm..hm..hm.. Jak jej tam było.. Marianna? Mhm. Dla niezorientowanych: jedna z przyjaciółek głównej bohaterki (której imienia też nie pamiętam  :<) 'Wilczej księżniczki' Cathryn Constable. Dziewczyna od razu kojarzy się z takimi ogromniastymi, okrąglutkimi jak pączek z lukrem nadziewany budyniem waniliowym (chwilka słabości c:) okularkami na czubku nosa. Ponadto, w kwestii inteligencji, dostała jej z trójki koleżanek chyba cztery razy więcej, więc zaliczamy.
A jeśli lecieć klasyką.. Miałam też kiedyś książeczkę o Smerfach.. A tam był Smerf-ważniak.. I on też był baardzo mądry. (:|).



4. Szeregowy - bohater, którego nie da się nie lubić
Jest taka jedna.. Wiecie, sympatyczna, urocza, tryskająca humorem.. Jednym słowem, nie dająca się nie lubić. JA ^^. Tak, zgadza się w 100%.
Ale skoro wypadałoby od czasu do czasu poudawać skromnego... Pippi Pończoszanka (zaraz po mnie rzecz jasna :| ) nadaje się znakomicie. Już jako mała dziewczynka, uwielbiałam czytać historyjki z nią w roli głównej. Miałam nawet króciutką ochotę, aby przefarbować się na rudo.. Na szczęście szybko mi przeszło.





5. Marlenka - jedyna bohaterka wśród grupy chłopaków
Bądź co bądź, w każdej książce paranormal romance znajdziemy jedną bohaterkę wśród min. 2.. no dobra, 3 przedstawicieli płci męskiej. Przykładowo:
Bella → Edward, Jacob, Mike
Clary → Jace, Simon, Sebastian
Kelsey → Ren, Kishan, Li
America → Maxon, Aspen, król Clarkson (:D )




6. Król Julian - bohater wnoszący humor do książki
Może nie jest to pojedynczy bohater.. ani w ogóle to nie jest bohater.. i w sumie humoru też nie wnosi.. (Poza tym wszystko się zgadza :|).
Myślę o powieści Marcel A. Marcel pt. 'Oro'. Jak już wspomniałam, nie potrafię wyszczególnić jednej, wyjątkowej postaci. Każdy z członków nowej rodziny zastępczej Leny charakteryzował się nadzwyczajną odmiennością, która dopiero w połączeniu z resztą familii dawała efekt ciepła, szczęścia. Oddziałującego również na czytelnika.






7. Leonard - bohater, który bardzo cię irytował (Leonard to ten misiek koala)

Nie mam pojęcia, o jakiego miśka koalę chodzi (zdradzę Wam sekret - w ciągu całego mego wspaniałego życia obejrzałam max. 3 odcinki 'Pingwinów'.. :S), dlatego też nie wiem w jakim stopniu ten pożeracz eukaliptusów mógł denerwować. Ale jeśliby sięgnąć po mój miernik irytacji.. Hilly Holbrook ze 'Służących' Kathryn Stockett to postać, którą bym najchętniej zakneblowała i zrzuciła z Niagary. Co innego być po prostu wrednym. Zdarza się każdemu. (wiem z autopsji :|). Ale co innego być wrednym i robić to z takim wyrafinowaniem i fałszywą subtelnością. Puścić z nurtem i tyle.


8. Mort - bohater z obsesją na jakimś punkcie
Ja wiem.. I Wy wiecie. Każdy wie. Jest tylko jedna postać tak obsesyjnie uzależniona.
Puchatek. Bez dwóch zdań. W domku trzymał tylko miód. Był zdolny pozbawić siebie życia - spaść z drzewa - dla garstki lepkiego wytworu pszczół. Toż to gorsze od dzisiejszych używek! I takie historie wpajane najmłodszym.. Skandal, nie bajka. 




9. Alice - bohater, który wszystkiego się czepia
Z przykrością i żalem ubolewam, że tutaj też nikt inny, tylko ja.. Ale, że blog jest mój i mogę na nim pisać co mnie się żywnie podoba, choćby i kłamać jak z nut..(^^).. ,wycofuję i jedziemy do konkretów, czyli w tym wypadku, do Prospera z 'Cyrku nocy'. Nie pamiętam już co dokładnie mnie w nim odrzucało, ale wiem, że w jego osobowości na pierwszy plan rzucały się wyłącznie pretensje do córki, Celii. Nie to, że gościu jest przezroczysty jak para nad żelazkiem, córka bawi się w konkurs magii czarodziejskiej, to ten jeszcze miał ciągle jakieś ALE. I weź tu wytrzymaj z takim ojcem!


10. Shelly - bohater beznadziejnie zakochany (Shelly to samica strusia zakochana w Rico)
Ja nie wiedziałam, że w 'Pingwinach' występuje cała sawanna! ( :O ) Co jak co, ale jeśli chodzi o miłość fatalnie ulokowaną.. Jacob ('Saga Zmierzch'), nikt inny. Ewentualnie Kishan. ('Klątwa tygrysa'). W sumie bardzo podobne historie. W każdym bądź razie.. choć i tak byłam po uszy zakochana w tych drugich stronach konkursu o serce wybranki (Edward i Ren), to i tymi delikwentami bym nie pogardziła. Także - jeśli któremuś się znudzi bycie tym drugim, zapraszam do mnie! (oferta wygaśnie 31-12-3111, godz.23:59 :|)

Tak prezentuje się pingwini TAG. Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału. Nie będę nikogo nominować - kto chce ten zrobi, kto nie.. będzie mi przykro, ale za miły komentarz pod postem, postaram się zrozumieć.


Do przeczytania pod koniec tygodnia! 

czwartek, 4 czerwca 2015

Kiera Cass - Następczyni

Przepraszam za tydzień nieobecności. Był on spowodowany brakiem dostępu do internetu, a co za tym szło, ogromną frustracją z mojej strony. (Ach to pokolenie.. :|).
Powracam z recenzją. I to nie byle jakiej książki!

Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Jaguar
Cena wydawnicza: 37,90zł
Seria: Selekcja
Tom: IV

O czym książka?  Najprościej mówiąc, to kontynuacja losów Americi i Maxona. A raczej ich córki Eadlyn. Dziewczyna, po długich prośbach i namowach rodziców zgadza się przeprowadzić Eliminacje. Nie jest jednak z tego powodu zadowolona. (Dostaje w gratisie 35 młodych mężczyzn, z których praktycznie każdy chce zostać jej mężem i kochać ją na wieki wieków, a tej się nie podoba.. gdzie tu logika? :O). Wolałaby pozostać niezależną i silną królową. Niestety, nie pozwala na to coraz bardziej napięta sytuacja w państwie. Czy następczyni illejskiego tronu znajdzie prawdziwą miłość? Czy może odprawi wszystkich delikwentów z kwitkiem? (Jakby co, mogą szukać pocieszenia w moich ramionach ^^)

Wygląd: Tak jak zachwycałam się trzema poprzednimi pozycjami z trylogii (teraz już tetralogii.. jeżeli istnieje coś takiego.. o:), ta, szatą graficzną, dorównuje im pod każdym względem. Elegancka, nieprzesadzona - na zewnątrz jak i wewnątrz. Przepiękną okładkę utrzymaną w odcieniach fioletu i granatu pokrywają miliony błysków, światełek kojarzących się z malutkimi diamencikami. Oczywiście, modelce stylizowanej na królewską córkę, również niczego nie brakuje. Wspaniała suknia, za którą dałabym mnóstwo, trzymana w dłoni tiara, zapewne jedna z ulubionej kolekcji oraz upięty, ciemny kok z włosów o barwie nieodziedziczonej niestety po żadnym z rodziców. Lewe skrzydełko zostało wzbogacone o sporą fotografię autorki, co spodobało mi się, gdyż lubię wiedzieć, jak wygląda kreatorka poznawanego przeze mnie świata. Poza tym, wszystko ułożone tak jak w poprzednich częściach, dlatego, jeżeli choćby raz trzymaliście w dłoniach Rywalki, Elitę bądź Jedyną, wiecie, co mam na myśli,

Pomysł: Gdy tylko dowiedziałam się, o decyzji kontynuowania 'Selekcji' byłam w siódmym niebie! Tymczasowo zaliczam tę serię do moich ulubionych, także każdy kolejny tom na mojej półce jest dla mnie najpiękniejszym widokiem, który mogłabym chłonąć i chłonąć.
Rozpoczynając lekturę, liczyłam, że znów spotkam się z Ami, Maxonem, May, Aspenem i pozostałymi bohaterami. Niestety, nieco się przeliczyłam (matematyka kuleje :C). Powieść opowiadana przez Eadlyn to zupełnie inna perspektywa, inna bajka. Sporo dowiadujemy się o ówczesnych mieszkańcach pałacu: generale Legerze (Aspen) z żoną lady Lucy, lady Marlee Woodwork z mężem i dziećmi: Kilem oraz Josie. Doskonale odczuwa się te dwadzieścia lat różnicy. Mimo to, miłość króla do królowej pozostała niezmienna. Dalej patrzą na siebie jak w czasie ich Eliminacji, dalej nikt nie ma pojęcia, czy kiedykolwiek się kłócili. Szkoda tylko, że zostali tak okrutnie (a nawet bardzo okrutnie :|) zepchnięci na boczny plan. Nie twierdzę, iż los Eadlyn mnie nie interesował. Ubolewam jedynie nad brakiem rozwinięcia innych wątków. Cass skupiła się na jednym, głównym. A dawne postacie odeszły do lamusa. Dlaczego? Nie mam pojęcia.

Bohaterowie: Nawiązując do powyższego akapitu, rozpocznę od rodziców panny Schreave. Mer z niezależnej dziewczyny, pragnącej przede wszystkim dobra swej rodziny i nie potrafiącej dostosować się do dworskiej etykiety zmieniła się w potulną żonę władcy, nie mającą swojego zdania (nie mówiąc już o odmiennej opinii) i nie angażującą się w wychowanie dzieci, na tyle, ile bym się po niej spodziewała. Maxon, nieco bardziej interesujący się córką i okazujący jej czułość i troskę, także stracił w tej powieści sporo, niezbędnych i wyróżniających go cech. Moim zdaniem, dałoby radę wykreować dzieje Eadlyn nie kasując przy tym osobowości pozostałych bohaterów. Autorka, najwidoczniej, pragnęła zrealizować tutaj zupełnie inny pomysł.
Tytułowa następczyni różni się od rodziców, zwłaszcza od matki, prawie pod każdym względem. Wyniosła, dumna, przyzwyczajona do wygód i luksusów i niedostosowana do życia w mieście. Ja wiem: wychowanie w pałacu, służba skacząca na każde wezwanie. Czy jednak nie dało się choć odrobinę spacyfikować tego charakteru? Prawie od początku do końca, w każdym jej zachowaniu, czuć tę nutę egoizmu, czasem zdezorientowania odmiennością warunków w pałacu, a poza nim. Bywało to irytujące, momentami nudzące. Zwłaszcza, gdy traktowała przybyłych chłopców jak zabawkowe pacynki, którymi można rzucić w kąt lub podeptać obcasikiem, jeśli straci się nimi zainteresowanie. I choć od czasu do czasu dostrzegałam przebłyski dobrych cech, i choć Eadlyn miała jako taki indywidualny styl bycia.. nie, to nie dla mnie. Jestem po prostu zbyt miła. I skromna. Tak. To z pewnością to.
Króciutko o pozostałych: za różnorodność kandydatów stawiam ogromny plus: każdy miał swoje wady i zalety, na różny sposób zabiegał o względy księżniczki. Było w czym przebierać. (^^)
Żałuję, iż pozostała część rodziny królewskiej, a zatem liczne rodzeństwo księżniczki, pojawiało się jedynie w migających na stronach imionach. Szczątkowe wydarzenia z ich udziałem nie dodawały im jednak ani grama osobowości. Także stracony potencjał.

Fabuła: Jeżeli zdecydowalibyśmy się porzucić nieszczęsnych bohaterów.. całość prezentowałaby się okej. Niestety nie pojawiało się aż tyle zwrotów akcji, niespodziewanych wydarzeń ważących na losach postaci. Fabuła nieco bardziej rozleniwiona: tu przyjęcie, tu spacerek, Biuletyn z Gavrilem, randka na koniach i takie tam. Tak, trzy czwarte książki poświęcone jest spotkaniom Eadlyn z kandydatami do jej ręki. Niektóre kończą się dobrze, niektóre niekoniecznie. Mimo to, stanowiły ciekawą alternatywę dla zdarzeń z pozostałych tomów 'Selekcji'.
Element warty uwagi to także relacja głównej bohaterki z ojcem, ukazująca, iż niezależnie od stanu pochodzenia, rodzinna miłość wygląda tak samo i napotyka jednakowe towarzyszące jej uczucia, emocje. Maxon w roli taty sprawdził się znakomicie, łącząc obowiązki królewskie oraz rodzicielskie. Okazało się, że nawet kłótnie w pałacowej familii się zdarzają. To ci niespodzianka!
Finał pozbawiony pościgów i przytupów, natomiast dostarczający sporej dawki emocji. Nie chcę zdradzać, co takiego czeka na nas pod koniec powieści, natomiast napomknę jedynie, iż ma to związek z moją ulubioną, żeńską postacią trylogii. (Dlatego też mam moralny obowiązek jak najszybszego zakupienia piątego tomu, aby trzymać kciuki za szczęśliwe zakończenie :|)

Do końca... Gdybym powiedziała, że 'Następczyni' jest jeszcze lepsza od poprzednich części, skłamałabym. Jeśli stwierdziłabym, że można ją postawić na równi z resztą, lekko nagięłabym fakty. Niestety, pojawiają się drobne niedociągnięcia, koncepcja, która nie do końca spełnia me wymagające oczekiwania. (A wiedzcie, że jestem bardzo wymagająca :|).  Nie zmienia to faktu, że powieść pochłonęłam na raz (jak trzy gałki lodów waniliowych w ostatni poniedziałek ^^), a przedstawiona historia sprawiła, iż te kilka dni były naprawdę dobrze spędzonym czasem. Tak więc, zachęcam wszystkie fanki i fanów 'Rywalek' do sięgnięcia, spróbowania, gdyż pozycja ta może znacząco wzbogacić naszą wiedzę na temat bohaterów, pałacu i Eliminacji. A ponadto.. po co się oszukiwać? Każdy chciałby zostać księżniczką. I tyle.