niedziela, 29 stycznia 2017

IN-TRO-LI-GA-TOR oraz ochrona książek w postaci domowej IN-WEN-TA-RY-ZA-CJI

Na myśl o kolekcjonowaniu, od razu widzę w głowie obraz zapaleńca, który z perfekcją wymiata ze swoich drogocennych zbiorów kurz, stosując kolorową miotełkę. A mimo to.. nigdy nie wykonywałam, podczas porządków, specjalnych praktyk nad moimi książkami, bez wątpienia będącymi pokaźną kolekcją. Co się będzie człowiek przemęczał! Wychodząc z założenia, że "wystarczy przetrzeć półkę preparatem do drewna", kończyłam książkowy obrządek w 5 minut. Teraz okazuje się, że niezły ze mnie ignorant! 


Wiesz lub nie (ja nie miałam pojęcia!), ale istnieje taka profesja jak introligator. Osoba pełniąca tę rolę, może pracować w drukarni bądź oferować samodzielne usługi. Ale na czym w ogóle polega jej zawód? Introligator zajmuje się oprawianiem książek, zszywaniem ich, często także odnawianiem lub odświeżaniem starych, zniszczonych egzemplarzy. Obecnie, w związku z masową produkcją książek, często skupiającą się na ilości, pracownicy warsztatów introligatorskich rozszerzają swą działalność o oprawianie prac dyplomowych, magisterskich, grawerowanie, Nie ma się jednak co łudzić: skoro fach ten podpisuje się pod kategorię sztuki, swoje kosztuje. Jeśli chodzi o drogocenne księgi - przybrane w skórę, z wytłoczonymi, pozłacanymi literami: z pewnością powierzymy je w najlepsze ręce. Jednak częściej spotykamy się z niedociągnięciami, uszczerbkami, z którymi sami damy sobie radę. To wszystko za pomocą kilku, sprytnych trików!

wtorek, 24 stycznia 2017

Beth Revis - W otchłani: gdy "przespanie własnego życia" nabiera nowego znaczenia

Zasadnicze pytanie, które jest obecnie bardzo na czasie: lubisz zimę? Biały, puszysty śnieg - na pewno. Powrót do dziecięcych walk na śnieżki - któż nie wspomina takich chwil z uśmiechem na twarzy? (pewnie ci, którzy lądowali po takich pojedynkach z termoforem w łóżku :D) A jednak.. "ciepłych" wspomnień nie wywołują ani przemoczone skarpetki po kilkugodzinnym brodzeniu w chodnikowej brei, ani przemarzające do szpiku kości ciało, które domaga się malinowej herbatki zaraz po wyjściu za próg domu. Właśnie w takich sytuacjach, najmocniej objawia się nasza egoistyczna natura, która zarzeka się, że to na nas spadło największe z możliwych nieszczęść: trzeba wyjść po ziemniaki do warzywniaka! To teraz pomyśl, że przez własną, nieprzymuszoną decyzję lądujesz bez ubrania, w szklanej komorze kriogenicznej, w której jesteś, uwaga!, zamrażany, by przespać kilkusetletnią podróż na drugą planetę. Kilo kartofli to ciut mniejsze wyzwanie, nie uważasz?

czwartek, 19 stycznia 2017

Stosik za 19,98 - jak sprawić, by książki same do Ciebie przychodziły

Stosiki i recenzje to dwa rodzaje postów, bez których nie wyobrażam sobie mojego bloga. Podsumowania, zwłaszcza te systematyczne, miesięczne, postanowiłam porzucić, gdyż mnie nie przynosiły większych rezultatów, a dla większości z Was prawdopodobnie były wyłącznie spisem dowolnych liczb. Równie dobrze mogłabym wpisać tam 20-cyfrowe ciągi, a jedyni garstka dociekliwych zorientowałaby się, jak dobry ze mnie fałszerz. (:D). Ponadto, sport to zdecydowanie nie moja bajka (bo prawdopodobnie żaden fan sportu nie potrafi obetrzeć łyżwą połowę łydki.. :c), zatem wyścigi w liczbie stron i tak zostaną zakończone porażką. Taki los tych wybitnie uzdolnionych we wszystkich innych dziedzinach życia...

niedziela, 15 stycznia 2017

Tamora Pierce - Klątwa opali - dla fanów kolorów, morderstw i "Królowej Tearlingu"

Ile razy zdarzyło Ci się przebiec przez placyk wypełniony drepczącymi po nim gołębiami? Bądź chociażby tupnąć na jednego z nich nogą, gdy ten zbliżył się niepokojąco blisko do Twojej stopy? Na pewno zrobiłeś to przynajmniej raz, nawet odruchowo. Zatem wiedz, że właśnie w tamtym momencie, odgoniłeś istotę, która możliwe, że chciała Ci coś powiedzieć. A właściwie nie ona, tylko dusza zmarłego, która tkwi w ciele tego pospolitego ptaka. Dowiedziałbyś się o zbrodni, która zabrała w ciemną otchłań nieznanego Ci nieszczęśnika bądź, co gorsza, usłyszałbyś historię porwanego dziecka, szukającego "po drugiej stronie" swojej mamy. A tak.. skoro wolałeś zdążyć na autobus, wszystko przepadło. I żeby poznać zdolności szarych gołębi, pozostaje Ci sięgnąć po "Klątwę opali" Tamory Pierce.

czwartek, 12 stycznia 2017

Moja własna książka TAG

Witajcie! 
Przedstawiam Wam kolejny TAG, który skomponowałam wyłącznie we współpracy z moją wyobraźnią (nawet jeśli taki już istnieje, nie inspirowałam się żadnym :s). Chociaż na blogach książkowych głównie recenzuje się książki, nikt nie powiedział, że nie moglibyśmy napisać własnych powieści. Chyba, że nie ma się przysłowiowego "lekkiego pióra".. Z pomocą przychodzą pytania pomocnicze. Pomysł to już połowa sukcesu, a kto wie: może akurat odpowiedzi zainspirują nas do podjęcia literackiego wyzwania? 

piątek, 6 stycznia 2017

Postanowię na nowe... jak sobie radzić z tym, co najtrudniej pozyskać dla siebie!

Postanowienia noworoczne to wymysł amerykańskiego rynku, który próbuje wcisnąć swoim konsumentom idealne sposoby na zrzucenie kilku kilo, egzotyczną wyprawę bądź znalezienie swojej drugiej połówki? Możliwe, że coś jest na rzeczy. Co jednak stoi na przeszkodzie przeciętnemu człowiekowi, by wykorzystać tę ideę dla własnej korzyści? Nikt nie broni, by zrobić sobie, choćby na małej karteczce przyczepionej do lodówki, listy z trzema, może czterema punktami-marzeniami, które chodzą po głowie w chwilach nudy bądź jazdy autobusem. To, co uczynisz z nimi na dalszych etapach, zależy wyłącznie już od Twojej silnej woli, ale pierwszy krok do przeprowadzenia wyśnionych zmian będzie już ZA Tobą.

Piszę tego posta w chwili, gdy sama doświadczam magicznego, acz jeszcze przednoworocznego entuzjazmu, który owocuje przyspieszeniem do niechętnie podejmowanych na co dzień prac. Mnie samej trudno jest uwierzyć, że udało mi się tyle zdziałać w ciągu jednego, tak krótkiego dnia! Niby takie nic: przetrzeć kurz w KAŻDYM kącie, poukładać książki, wynieść mniej użyteczne już przedmioty, a cieszy jak stos najlepszych słodyczy! Właśnie z bardzo świeżego doświadczenia, wyniosłam kilka pomocnych trików, dzięki którym nawet najtrudniejsze oczami wyobraźni wyzwania staną się ot, małą pchełką.


Zacznij oczywiście od motywacji. Przyznam na starcie: bez niej, nawet decyzja o pójściu spać nigdy nie zostałaby przez Ciebie podjęta. Pomyśl tylko: jesteś zmęczony, masz dosyć ciężkiej harówy, czujesz, że łapie Cię przeziębienie, więc niezbędnym okazuje się wygrzanie pod ciepłą pierzynką, racja? Przedłożenie tego, na jakikolwiek inny, prawdopodobnie wznioślejszy cel uzyskasz dzięki kilku pytaniom:

Co się zmieni po osiągnięciu sukcesu? W jaki sposób uda mi się poprawić moją sytuację/życie/samopoczucie? A może pomogę w ten sposób jeszcze komuś? Ile czasu będzie kosztować mnie dojście do postawionej sobie mety, a jak długo będę mogła cieszyć się i korzystać z efektu? 

Uwierz - to działa zarówno przy postanowieniu o posprzątaniu pokoju, jak i poszukiwaniu męża!

Przydatna okazuje się też wskazówka, która proponuje zaangażować do działania bliskich, kogoś, kto, jak już wyszło wcześniej przy okazji pytań, być może również wyniesie coś z podejmowanych działań bądź po prostu gorąco trzyma za Ciebie kciuki. Poproś takiego ktosia o pomoc: w zależności od poziomu Twojego.. cóż.. lenistwa, niech albo raz na kilka tygodni subtelnie zapyta, jak idzie Ci praca nad wyzwaniem, albo też, korzystając z okazji do systematycznego zadręczania, w co drugiej rozmowie porusza gdzieniegdzie, niby przypadkiem, kwestię zrzucanych kilogramów.

Ja: Ale ona ma na tym zdjęciu poważną minę! Jakby musiała tam stać za karę!
Ktoś: A propos wagi... co słychać u Twojej? Wskazuje może ciut mniejsze liczby?
(Kulturalnie, grzecznie, idealnie!)

Gdy przekonasz już siebie, co w zasadzie jest najtrudniejszym etapem procesu, spraw, by Twój plan faktycznie mógł zostać zrealizowany. Na pewno wiesz o tym od dawna, ale nie zaszkodzi przypomnieć, że złote góry, koniec końców, istnieją tylko w bajkach, zatem pozostawmy je wśród krasnoludków, a sami ograniczajmy się wyłącznie do tego, co Twoje ręce, nogi i głowa są w stanie zrobić. Realizm, mierzalność - to te cechy zaważą o powodzeniu akcji! W związku z tym, jeśli obiecasz sobie (a przy okazji wszystkim wokół), że dziś w końcu uprzątniesz bałagan panujący w pokoju, wiedz, że mu nie podołasz. Głowa do góry - nawet Mary Poppins nie dałaby sobie rady. Natomiast jeśli stwierdzisz, że przyszła pora, by umyć okno, przeprać firanki i wytrzepać dywan... istnieje szansa (niewielka, ale trzymam kciuki)!

Największy banał, a zarazem równie dużą pomoc odnajdziesz w radzie, by jak najlepiej umilić sobie czas wykonywania założonych zadań. Musisz czytać "Cierpienia młodego Wertera"? (Współczuję! :D) Zaopatrz się w duużą paczkę krakersików z makiem bądź wafli ryżowych z dżemem. Chcesz nauczyć się grać w szachy, by zaimponować swojemu obiektowi westchnień? (Mat-fizowe atuty!) Zaproponuj wspólne doskonalenie umiejętności przyjaciółce, dzięki czemu rozgrywka od razu stanie się łatwiejsza. Nie ma czynności, która nie mogłaby stać się przynajmniej (!) do zniesienia.

Postanowienie na ten rok: nauczyć się pisania na tablicy! :D

Ja sama, by realizować zaplanowane przez siebie zajęcia, zwłaszcza te powszechne i codzienne, jak kolejność odrabiania lekcji, zaopatrzyłam się, dzięki świętemu Mikołajowi, w tablicę suchościeralną, na której mogę codziennie zapisywać sobie, co czeka mnie dzisiejszego popołudnia i na bieżąco odhaczać postępy w nauce. Zauważyłam, że takie "dynamizowanie" celu bardziej mnie motywuje, usprawniając pracę, gdyż widzę, że faktycznie nie stoję w miejscu tylko działam. Alternatywą dla długofalowych wyznań staną się kolorowe karteczki porozwieszane w różnych, charakterystycznych miejscach domu, sekretna strona w dzienniku bądź własnoręcznie przygotowany plakat na ścianie. Byle widzieć progres!

A co, gdy cała wiara i motywacja nagle się gdzieś ulotnią? Wyobraź sobie, że te kilka miesięcy, tygodni bądź nawet dni temu stałeś u podnóża Mount Everestu. Dzisiaj, chociaż potknąłeś się już co najmniej 10 razy, jesteś gdzieś w połowie drogi - przeszedłeś odległość, której niejeden nie podołał. Nie będzie dla Ciebie żadnym wysiłkiem sturlać się teraz na sam dół - przyciąganie, przyspieszenie zrobią swoje. Ale stracone metry kiedyś przyjdzie Ci odrabiać od samego początku. Trochę szkoda, prawda?

***

Trzymam kciuki za wszystkie Wasze marzenia, postanowienia i założenia - niech efekt tylko rośnie w Waszych oczach i sprawi, że ten, 2017 rok, będzie jeszcze lepszym. 365 dni już na Ciebie czeka, byś wypełnił je swoimi celami! :)


niedziela, 1 stycznia 2017

W LimoKsiążkach - nowy rok, nowy blog?

Za jedno z najfajniejszych uczuć, jakich kiedykolwiek przyszło mi doświadczać, uważam nagły przypływ motywacji, który krzyczy nam do głowy: nie marudź, tylko wstawaj i rób! Bo właśnie wtedy, faktycznie biorę się w garść, siądę i podejmę się wyzwania. Może i nie myśląc o długofalowych konsekwencjach, ale jednak - próba to próba!

W związku z nowym rokiem, 2017 (nie podoba mi się ta liczba, wolę parzyste lata :C), postanowiłam, że wrócę do prowadzenia bloga, gdyż, chociaż za jego sprawą brakowało mi czasu, bez niego brakowało mi niego samego, zatem.. z dwojga złego, przecież pouczyć można się też na przerwach, a posprzątać na zapas w ferie, nie?




Porządki renowacyjne wciąż trwają: wygląd, w mniejszym stopniu niż do tej pory, ale dalej będzie ulegał drobnym poprawkom, by móc jeszcze lepiej czuć się w tym, przyjemnym i tak, słownym świecie.

Poza tym, wszystko po staremu, choć chciałabym, by poza tekstami o literackim świecie, przepuszczać do postów promyki innych światów, w tym tego najbardziej mojego, czyli przemyśleń, kilku zdań na nietypowe, ciekawe, intrygujące mnie (mam nadzieję, że nie tylko!) tematy. Wydaje mi się, że to też składało się na problem niechętnego pisania: wyczerpanie książkowe, które sprawiało, że zwyczajnie nie wiedziałam, czym wypełnić brak weny do recenzji. W wolnym czasie, doszłam do wniosku, że przecież ja to nie tylko litery, strony i okładki. Późny wniosek, ale w samą porę.

Częstotliwość postów, na razie, niech płynie luźnym tempem, gdyż nie tak łatwo z powrotem "wprawić się" w blogową rutynę, wierzcie mi! Z czasem popracuję i nad tym, obiecuję. :)

Póki co, pozostaje mi życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, w tym nowym roku - niech zadowolenie z życia napędza Waszą motywację, energię do działania, a te z kolei prowadzą do radości z każdego dnia. I tak w koło Macieju! 

Do przeczytania! :)