niedziela, 28 sierpnia 2016

Serena Valentino - Bestia. Prawdziwa historia księcia: recenzja rymem pisana

Złote przesłanie to to, co musiało znaleźć się w każdej produkcji Walta Disneya. Zawarte w baśniach braci Grimm, Perraulta i Andersena, nie mogło zostać pominięte także podczas odtwarzania tych historii na wielkim ekranie w barwnej, bardziej przystępnej dla dzieci formie. (Z autopsji wiemy, że jednak nie tylko dla dzieci i nie tylko im, a raczej zwłaszcza nie im się spodobała najbardziej :D).

Główne motto: dobro zawsze zwycięża. Trudno podważać tak wiekopomne hasło. Ale gdyby przynajmniej spróbować to zło w jakiś sposób przybliżyć? Żeby pokazać, że nie wszystko od zarania dziejów faktycznie było dobre, a zmiana postępowania to jak najbardziej możliwa opcja? W 2014r. znaleźli się śmiałkowie! I oto właśnie próba, podjęta przez autorkę serii Fairest of All.

Cały cykl historii o czarnych charakterach jest wydany w podobny, piękny sposób. Najgorsze, co graficy mogliby zrobić tym książkom, to wrzucić na tytułową stronę dziesiątki kadrów z filmów. Na szczęście umiejętnie ograniczyli się do cudownych, malowanych portretów.

Rozbudowanie historii na wielu poziomach, nowe fakty z życia głównego bohatera sięgające aż do lat dzieciństwa, uwypuklony w prosty sposób proces metamorfozy Księcia, odczuwalny dla każdego czytelnika, a przede wszystkim: nowe postaci, wśród których znajdziemy zarówno kolegów Bestii "po fachu" jak i odpowiedniczki greckich Mojr. To wszystko gwarantuje nam w zwięzłej formie powieść znajdująca odbiorców, moim zdaniem, we wszystkich grupach wiekowych. 

Żeby jednak nie rozwlekać się o każdym aspekcie w piętnastu akapitach, postanowiłam sama podjąć wyzwanie: spakować recenzję w 12 strof. Myślę, że po przeczytaniu ich, poznacie moje pełne zdanie na temat dzisiejszej książki, a jednocześnie zrobicie to w nowy na tym blogu, a niespotykany na większości innych stron, sposób. Zapraszam do lektury!


Gdy płatek opadnie już jako ostatni,
Na nic pozostanie życia jego kwestia.
Bez duszy przy sobie jakiejkolwiek bratniej,
Umrze młodzieniec, ale jako bestia.

Historię tę znasz przecież już od cnego dziecka.
"Pięknej i Bestii" ona mianem tak ochrzczona.
Lecz w tym, nowym wydaniu, powiem, że troszeczka
Fabuły w inną została sprytnie zamieniona.

Powieść przybliży Ci wnet bardzo lekki żywot
Młodzieńca, co Księciem był nie byle jakim.
Lecz jak to w jego wieku zwykle właśnie bywa,
Chciał on poznać świata zakazane smaki.

Nie stronił bowiem od dziewcząt zamożnych,
Odtrącał natomiast biedę i wszelki plebs.
Chętnie trzymał się rozrywek, zabaw tak przeróżnych,
Dopóki żądna zemsty magia położyła kres.

Opowieść ta stanowi genialny dodatek.
Nie licz jednak na coś innego zupełnie.
Według mnie nowych wątków się zjawia dostatek
I lektura czas przyjemnie wypełnia.

O Belli stron zbrakło, jedynie na koniec
Wzmianka, by zostawić los Bestii w całości.
Miast tego wprowadzony krąg mściwych czarownic,
Które w wecie za siostrę chcą rachować mu kości.

Szukasz dynamicznej akcji z dialogami?
Muszę Cię rozczarować: tu ich mała ilość.
Jednak moc opisów z zdarzeń relacjami
Większą część książki skrzętnie wypełniło.

Ale długość książki, jak widać po grzbiecie
Wręcz krzyczy do Ciebie: szybko mnie przeczytasz.
I faktycznie! Chwil kilka nie minęło przecie,
A ja już przed rozdziałem ostatnim dech chwytam.

Zawoalowana zaleta niewielka
Dla fanów produkcji jest tej animacji.
Na kartach przemknie bowiem Kopciuszek, Arielka,
Co tylko podnosi poziom książkowych atrakcji.

Lecz to ciekawostka, a motyw przemiany
Głównego bohatera z bestii do człowieka?
Powiem tyle: świetnie, jasno pokazane,
Co, zdolnego do miłości i dobroci czeka.

"Bestia" to pigułka, a zarazem całość
Baśni wszystkim znanej, lecz w nowej formule.
Gdy skończyłam, dalej, wciąż jest mi jej mało,
Gdyż dla mnie się kończyć nie winna w ogóle. 

Choć wiadomo: są teksty wybitne, przeciętne
Ocenić tę powieść, w mojej leży gestii.
To nie arcydzieło - tak rzec się nie zlęknę.
Mimo wszystko, polecam przeczytanie "Bestii".


Ilość stron: 223
Wydawnictwo: Dream Books
Cena okładkowa: 34,90 zł
Cena nabycia: 7,99 zł (Biedronka)

Więcej zdjęć:

***

Co sądzicie o tej książce? Słyszeliście o niej wcześniej? Lubicie historię o "Pięknej i Bestii"? Podoba Wam się taka niecodzienna forma recenzji? (Czy to w ogóle można nazwać recenzją? o:). Piszcie! :)

piątek, 26 sierpnia 2016

Zakątek na piątek: diabeł tkwi w szczegółach!

Niewielu jest obecnie spośród nas, którzy nie uważają grafiki za pełnoprawny element książki. Ba! Potrafimy stać przed półką w księgarni bitą godzinę dla samego podziwiania dzieł sztuki wieńczących wspaniałe, ale i czasem beznadziejne historie. Co więcej, jesteśmy w stanie kupić egzemplarz (rzadko, bo rzadko, ale zawsze!) bez znajomości jego opisu, a ze względu na samą okładkę. Wiadomo, nie zdarza się to zbyt często, ale.. każdy miewa chwile słabości. 


Uważasz się za eksperta od książkowych ilustracji? Znasz każdy szczegół swoich ulubionych tytułów? Przed Tobą 6 zbliżeń - jedne wydają się wręcz banalne, ale liczę, że choć jeden wzbudzi w Tobie wątpliwość. Ujawnij, jaki tytuł kryje się za każdym ze zdjęć.

Powodzenia!

Podpowiedź: Zdjęcie nie było obracane.

Podpowiedź: Drugi plan!

Podpowiedź: Na całej okładce, poza tymi kolorami panuje jeszcze tylko jeden inny.

Podpowiedź: Dla młodszych czytelników.

Podpowiedź: W oryginale kolor nieco bardziej wpada w róż.

Podpowiedź: Polska autorka!

Umieszczajcie swoje odpowiedzi w komentarzach - każde postaram się zweryfikować, więc polecam zajrzeć za jakiś czas z powrotem na bloga. 

***

Odpowiedzi:
1. "Dawca" - Louis Lowry
2. "Złodziejka książek" - Markus Zusak
3. "Cyrk nocy" - Erin Morgernstern
4. "Chowańce. Gwiazda przeznaczenia" - Epstein & Jacobson
5. "Lato koloru wiśni" Carina Bartsch
6. "Moja ukochana zmora" - Anna Sokalska

***

Inne odsłony "Zakątka":


***

Podoba Wam się taki post? Którą formę "Zakątka" z publikowanych do tej pory, chcielibyście częściej? A może macie jeszcze inne pomysły na zagadki? Piszcie! :)



środa, 24 sierpnia 2016

Poradź sobie z książką TAG: jak zmienić żarówkę i naprawić pralkę

Czy wiesz, drogi Przyjacielu, do czego służą książki? Tak, o czytaniu ich już słyszałam. Pomińmy również "rozwijanie wyraźni", "kształtowanie światopoglądów" i "poprawę umiejętności językowych". W czym mogą jeszcze być przydatne te papierowe skarbnice wiedzy? W życiu! Tak, to najlepsze poradniki pod słońcem. I nie ograniczam się w tych słowach do literatury poradnikowej, a wszystkich egzemplarzy. Obojętnie, czy sięgniesz po powieść obyczajową, sensacyjną czy popularnonaukową, wszędzie dostrzeżesz wskazówki dotyczące codziennego obcowania na świecie. Na każdej stronie! Zobacz sam, ile racji posiada to stwierdzenie.

Mój nowy TAG (na pomysł wpadłam sama, ale biorąc pod uwagę 8 mld ludzi na świecie, nie wątpię, że ktoś przede mną już coś takiego stworzył. Wybaczam mu to. :|) zatytułowałam "Poradź sobie z książką"

Polega on na wybraniu 8 książek, otwarciu każdej na dowolnej stronie i odczytaniu pierwszego czasownika od góry, z lewej strony. (czasem można przeskoczyć o jakiś wyraz, tak, by łatwiej było nam dopasować go do kategorii :)). Właśnie to jest nasza wskazówka. Teraz wystarczy tylko, zgodnie z kolejnością pytań, dopasować do problemu i voila! nasz poradnik na życie jest gotowy!

Zobacz sam, jak mi to wyszło:

Jak zmienić żarówkę?
Książka: "Czerwone jak krew" - Salla Simukka

Widzisz, jak mądrze wykombinowane? Żeby zmienić wypaloną żarówkę na świecącą, najpierw trzeba tę nową przynieść: ze sklepu, ze schowka, z szafki. Genialne!


Jak upiec ciasto?
Książka: "Królowa Tearlingu" - Erica Johansen

Wydawać by się mogło, że proces pieczenia ciasto powinno się zaczynać od przygotowania składników. A jednak każda pani domu powie Ci, że się mylisz. Jeśli chcesz racjonalnie ocenić, co będzie Ci potrzebne do przepisu, początkowo musisz wspomnieć sobie ów notkę z zapiśnika czy książki kucharskiej. Dopiero wtedy ekonomicznie zarządzisz, co posiadasz już w lodówce, a po jakie produkty niezbędny okaże się spacer do sklepu. Literatura myśli o wszystkim!


Jak napompować koło w rowerze?
Książka: "Black ice" - Becca Fitzpatrick

Znów racja! Wystarczy machnąć kilka razy pompką: góra-dół i po sprawie: rower śmiga jak nowy. Oczywiście istnieje też opcja nr 2: machniesz ręką, schowasz rower do garażu i.. pójdziesz piechotą. Nie zapomnij wtedy o jednak o wygodnych butach!


Jak dostać 5 z testu?
Książka: "Testy" - Joelle Charbonneau

W tym wypadku spotykam się z lekką zagwozdką, aczkolwiek.. żeby dojść do satysfakcjonującego rozwiązania również uprzednio trzeba pomyśleć. Jeśli nie wyda Ci się to zbyt drastycznym, obetnij słuchawki od odtwarzacza muzyki - wtedy nauka przyjdzie... z nudów. Inna metoda to "obcinanie" ogromnych ilości materiałów, tekstów do niezbędnego minimum: uczenie się tylko tego, co jest konieczne, bez zagłębiania się w ciekawostki oraz nieznaczące szczegóły. Piątka w kieszeni!


Jak szybko posprzątać pokój?
Książka: "Piratika" - Tanith Lee

To największe wyzwanie tego TAGu. Ale nie byłabym sobą, gdybym się go nie podjęła! Przede wszystkim, jeśli już podejmiesz się ogarnięcia swojego lokum (i to jeszcze w jak najkrótszym czasie!), musisz pogratulować sobie odwagi. Wtedy na pewno nabierzesz siły do pracy. 


Jak schudnąć?
Książka: "Niezauważalna" - Marcus Sedgwick

Tutaj także powieść funduje Ci aż trzy, rozsądne opcje postępowania: albo, zgodnie z całym zdaniem, dasz numer bliskiej Ci osobie, która będzie motywować Cię do zdrowego trybu życia, albo dasz sobie wycisk na siłowni, albo dasz sobie spokój ze słodyczami. Do wyboru, do koloru! (:D)


Jak naprawić zepsutą pralkę?
Książka: "Pułapka uczuć" - Colleen Hoover

Nie to, że książki przeznaczone są dla każdego, to jeszcze na dodatek do każdego się przypasują. Tym razem instrukcja dla leniwych. Zepsuła Ci się pralka? Poczekaj, aż naprawi się sama. (Chyba, że wolisz poczekać, aż nazbierasz pieniędzy na kupno nowej.. ).


Jak mieć więcej czasu na czytanie?
Książka: "Miasto zagubionych dusz" - Cassandra Clare

Teoretycznie nikt nie zabroni Ci wyjść z siebie, ale wiedz, że tym sposobem niewiele zdziałasz. Zdecydowanie lepiej wyjść z założenia, że w oszczędzaniu czasu pomoże Ci systematyczność i ustalanie granic czasowych planowanych czynności. :)


***
Nominuję:
  1. KittyAillę z bloga Biblioteczka ciekawych książek
  2. Magdalenę z bloga Hello, i'm booklover
  3. Zatraconą w słowach z bloga Zatracona w słowach
  4. Kacpra z bloga K. bloguje
  5. Katarzynę z bloga Subiektywne recenzje książek!
  6. Patrycję z bloga Chwile rozkoszy
  7. Ciebie! Tak, nie oglądaj się na boki tylko siadaj i pisz! Zrobienie tego TAGu zajmie Ci ok. 30 minut (tyle czasu poświęciłam na wybranie książek, zrobienie zdjęć, poprawienie ich i napisanie całego tekstu!). A zabawa przednia!

***

Jak Wam się podobał ten TAG? Może macie inne propozycje wykorzystania podanych czasowników do podanych problemów? Piszcie! :)

niedziela, 21 sierpnia 2016

Carina Bartsch - Lato koloru wiśni: fabuła z M jak Miłość i to, co Smerfy lubią najbardziej

Carina Bartsch - mistrzyni płytkiej koncepcji, banalnego stylu i bardzo przeciętnego języka. Żaden pisarz nie zniesmaczył mnie tak jak ona suchymi dialogami, które aż wołają o pomstę do nieba. Nie, nie będę gołosłowna! Oto przykład:
- Cześć, Emely! - zawołał Elyas z głębi mieszkania.
- Cześć - wymamrotałam [...]. (str. 25)
Sami widzicie, z jaką literacką porażką musiałam zmagać się przez całe 4-5 dni czytania tej książki. 5 dni! Wytrwałam, dałam radę, ale uraza do tej historii, do absurdalnych zachowań bohaterów i ich tanich zagrywek, myślę, że pozostanie na zawsze. Muszę nauczyć się jakoś z nią żyć.

Ta oprawa mnie zauroczyła! Chociaż czytając dużo fantastyki, preferuję magiczne, tajemnicze, baśniowe klimaty, prosta stylistyka, zdobione tytuły rozdziałów, a także ładnie współgrające z okładki z grzbietem podbiły raz dwa moje serce. 

A teraz podnosimy rączki do góry: kto się nabrał? Kto uwierzył, że nie spodobała mi się książka pełna dowcipu, dystansu głównych bohaterów do siebie i iskier trzaskających pomiędzy nimi przy każdym spotkaniu? Takie żarty powinnam fundować Ci w Prima Aprillis, w kwietniu, na wiosnę. A nie w lato. I to na dodatek koloru wiśni!

Historia czuje się tak swobodnie, że płynie swoim tempem, niczym się nie przejmując. Emily - studentka literaturoznawstwa wiedzie swój spokojny żywot w Berlinie (nie, to wcale nie przeludniony Nowy Jork, a nasz zachodni sąsiad! Jeszcze pół wieku, a wszystkie powieści będą działy się w Ciechocinku! :|). Do czasu, gdy na scenę wkroczy tajfun entuzjazmu, czyli jej najlepsza przyjaciółka Alex. Oczywiście, razem z bratem Elyasem. I wyszłoby z tego wspaniałe lovestory, gdyby nie fakt, że kilkanaście lat temu ta dwójka doskonale się znała, ale wskutek pewnego wydarzenia, chłopak wyjechał do Londynu, gdzie dla naszej bohaterki słuch po nim zaginął. Zdążył jednak powrócić do ojczystego kraju, zamieszkując razem z siostrą w stolicy. Stolicy, która według Emily stanie się zdecydowanie za małym miejscem dla ich obojga. Ale skoro nawet królowa wiedzy: nauka twierdzi, że to przeciwne znaki się przyciągają.. musi być dla nich jakaś szansa. Przykro mi, Em! 

Fabuła to żadna filozofia. Ba, odnosiłam nawet wrażenie, że śmiało mogłaby być rozkręcana na bieżąco, jak M jak Miłość (bynajmniej to nie jest wada!). A teraz on rzuci taki tekst, ona dźgnie go łokciem w żebra. W tym momencie jadą na imprezę, a kilka rozdziałów później? Może biwak? Brzmi nieźle! Oczywiście pojawiają się ogólne ramy, by litery komponowały się w sensowną historię, a nie pół tysiąca stron paplaniny w formie relacji gadatliwej ciotki z rodzinnej imprezy. Wszystko ma ręce i nogi, zachowując jednocześnie spontaniczny klimat rozwijania akcji wraz z optymalną do tego chwilą w książce.

Koncepcja w punkt, a bohaterowie? Przede wszystkim, ujęło mnie to, z jaką łatwością nawet pomniejsi, drugoplanowi potrafili ująć mnie. Pal licho główną dwójkę! Chociaż takie osoby jak Andy czy Dominic stanowiły w pewien sposób dodatek do wypełnienia paczki Elyasa ciekawymi charakterami, to nie spodziewałam się, że po kilku minutach spędzonych w ich towarzystwie, od razu wyrobię sobie jasne zdanie na ich temat. I tak jak np. tego pierwszego polubiłam już po pierwszym "śmieszkowym" tekście, o tyle w drugim natychmiast wyczułam.. negatywną aurę. (Zaburzał mi porządek wszechświata i tyle. :|). Od razu widać, że autorka nie szczędziła swoich umiejętności na pozostałych, rozdzieliła osobowości po równo: dla Emily, Elyasa, ale również dla Alex, Evy czy Sebastiana i całej reszty. Nareszcie ktoś porządnie skupił się na ludziach zamiast rozwijać opisy łąk i dolin, ciągnące się jak krówki ciągutki. 

A nasza narratorka? Znowu: wreszcie typ postaci, która w stu procentach mi odpowiada i w której odbieranie świata bardzo łatwo i przyjemnie jest mi się wczuć. Nawet, gdy robi lub myśli w sposób uważany przeważnie za lekkomyślny (młodość ma swoje prawa! :|), niemądry, wiem, że sama też byłabym skłonna postąpić w podobny sposób, co sprawia, że równie dobrze to ja od razu mogłabym przejąć jej rolę w kłótniach z Elyasem (luzik, bluesik, kapelusik! ^^). Jej wypowiedzi, myśli w żaden sposób nie wydają się być wymuszone, sztuczne, płytkie lub nieadekwatne: prostymi słowami, jak na swój wiek mówi szczerze, ale nie dając sobie w kaszę dmuchać.

Myślisz, że teraz rozwinę się w kwestii relacji naszej głównej pary? A ja będę taka, że nie poświęcę im więcej niż trzech określeń: humorystyczna elokwencja, lekkość konwersacji, buchające ogniem, grzmiące spojrzenia (czyli to, co Smerfy lubią najbardziej!). 

Powiem tak: gdyby przez ponad 400 stron autorka okroiła powieść do samych dialogów czołowych bohaterów, książka byłaby w dalszym ciągu tak fenomenalna jest jest teraz. Nawet jeśli ich ilość w powieści i tak już przeważa, nie obraziłabym się, gdyby przerobić ją na dramat: same kwestie, kilka didaskaliów, by określić, gdzie obecnie znajdują się nasi ulubieńcy. Finito, tyle by w zupełności wystarczyło!

W tej otoczce zachwytu, podziwów i wzdychania, jest element, który mnie dotkliwie niepokoi. Mianowicie, obawiam się, że w drugim tomie Carinie Bartsch albo zabraknie pomysłów na ciągnięcie nagonki Elyasa za Emily, albo w końcu da amantowi wygrać i zawładnąć sercem swej niedoszłej dziewczyny. A wtedy prawdopodobnie zabawa, żarciki się skończą, oddając miejsce wzniosłym deklaracjom, porywom serca i czułym zbliżeniom. (Bleee :C). Trzymam zatem kciuki, że nasza bohaterka będzie trwać dalej w swej wytrwałości. Do boju, dziewczyno!

Moje czujne oko krótkowidza zauważyło także ogromną nieścisłość nie do przejścia. Bowiem na str. 10 autorka Bartsch w taki sposób przedstawia nam Alex:
"Alex była potomkinią potwora, choć nie zdradzał tego jej niewinny wygląd. Podobnie jak matka, miało jasnobrązowe, kręcone włosy, które często nosiła rozpuszczone."
Z kolei str. 46 funduje nam już taki obraz bohaterki:
"Alex miała nie tylko blond włosy, ale - jeśli chodzi o mężczyzn - była kompletną blondynką."
Czyli w końcu jaki był ten kolor włosów? Czuję się bardzo źle z faktem niesprecyzowania tego przez autorkę. 

Powieść obyczajowa nie wybroni się tylko faktem bycia powieścią obyczajową. Po co czytelnik ma sięgać po coś, co ma w rzeczywistości na jeszcze lepszym poziomie? Ten gatunek też musi się czymś odznaczać, zawalczyć o swoich odbiorców, by zwrócili uwagę właśnie na taki, a nie inny tytuł. Jeżeli chcesz już ciągnąć lovestory, to proszę bardzo. Pamiętaj, że to też trzeba umieć (lub starać się i próbować!). "Lato koloru wiśni" broni się znakomicie całym swoim ekwipunkiem: ciętą ripostą, ostrymi jak brzytwa charakterami i płomiennymi emocjami. Z takim rynsztunkiem: można iść w bój!




Liczba stron: 493
Wydawnictwo: Media Rodzina
Cena okładkowa: 34,90 zł
Sposób nabycia: konkurs
(Nie mogłam trafić na lepszą książkę z urodzinową recenzją!)

Skarbnica rezolutnych odpowiedzi: (nie wiem, czy tylko ja zaśmiewam się przy tym godzinami.. :D)
Ludzi dzieli się na tych, którzy potrafili tańczyć, i na tych, których ruchy przypominały raczej atak epilepsji albo pingwina na lodzie. (str. 98)
 - Myślisz, że tylko ty cierpiałaś? - zapytał.
Parsknęłam.
- A niby kto jeszcze? Zdeptałeś mrówkę, kiedy złamałeś mi serce? (str. 306)
- Powiedz, dlaczego Alex nie skacze jak kauczuk po okolicy? (str. 322
- Elyas.
- Hm? – wymruczał.
- Grasz na pianinie i studiujesz medycynę, prawda? - wyszeptałam i włożyłam wiele wysiłku, by mój głos zabrzmiał namiętnie.
- Mhm… - powtórzył i znów zaczął głaskać mnie po udzie.
- To znaczy, że bardzo potrzebne są ci palce, prawda?
- Hmm? – W jego głos wkradła się nuta irytacji.
- Więc na twoim miejscu natychmiast zabrałabym tę dłoń, zanim ją tobie połamię!
- Gilotyna, ukamienowanie, rozstrzelanie czy stryczek?
- Hmmm? - zapytałam.
- Patrzysz na mnie z taką złością, jakbyś już myślała o morderstwie. A ja pytam, w jaki sposób.
- Chwilowo najchętniej posłużyłabym się ręcznym granatem. Poszłoby najszybciej.
- A dokąd on się znowu wybiera?
- Elyaaas! Emely pyta, dokąd idziesz?- zawołała Alex
- By zaspokoić twoją ciekawość, króliczku, powiem ze idę tylko po mleko. Mogę?
Arogancki,głupi,bucowaty,bezczelny...
- Jak dla mnie możesz sobie kupić nawet krowę - wysyczałam.
- Zastanawiałem się nad tym,ale to niepraktyczne.
- Cześć, mała, mam dla ciebie dobrą wiadomość!
- Elyas zginął tragicznie i będą o tym mówić w dzisiejszych wiadomościach?
- Nie – zachichotała. – To coś znacznie lepszego!
Moja teoria, że mężczyźni przychodzą na świat z wadą mózgu, potwierdzała się z każdym dniem.
- Jesteś jak cukier, Elyas- wymamrotałam.
- Słodki?- W jego głosie brzmiało radosne zaskoczenie.
- Nie, klejący! - odpowiedziałam i zakończyłam rozmowę.
- Ale to działa - powiedział pewnym siebie głosem.- Lecisz na mnie.
- Lecę na ciebie jak zepsuty szybowiec.
Uśmiechnęłam się, zeskoczyłam z kuchennego blatu tak niezdarnie, że potknęłam się i prawie uderzyłam głową o lodówkę. Jak gdyby nie było to dość zawstydzające, ten idiota musiał się jeszcze roześmiać.
- Drzwi są tam – wskazał. – A może mamy w lodówce ukrytą windę, o której nie wiedziałem?
- Bardzo śmieszne – warknęłam i poczułam, że się rumienię. Powinien wsadzić swoją cholerną głowę do piekarnika i zobaczyć, czy nie ma w nim windy.




Więcej zdjęć:

piątek, 19 sierpnia 2016

Zakątek na piątek: Książkami z rymami - odgadnijcie sami!

Czytałeś w dzieciństwie wiersze? Brzechwy, Tuwima, a może Konopnickiej lub Gellner? Mnie osobiście oczarowała ta forma przekazu, która poza treścią ciekawiła również samym stylem. Lubiłam je czytać, recytować przed najbliższymi, ale także bardzo chętnie tworzyłam własną, dziecięcą poezję. (Co nie zmienia faktu, że tej "normalnej" dalej nie rozumiem ni w ząb. :D). Oj, kto pogardzi porządnie skleconymi rymami!

Dzisiaj postanowiłam stworzyć kilka krótkich rymowanych zagadek, które kryją za sobą tytuły pięciu książek z nurtu historii młodzieżowych. Jednocześnie dam Tobie szansę na ocenienie swoich umiejętności w wierszowaniu, gdyż nazwa powieści musi pasować do tekstu. Myślę, że to bardzo proste zadanie, ale i tak zapraszam do tej króciutkiej rozrywki!


Obyczajowa powieść, jakich wiele
Lecz głębiej sięga, nie tylko niesnaski
I kłótnie, ale dobrzy przyjaciele
W zielonej historii: ...

Zdjęcie nr 1

Główny osąd: że nudna, rozwlekła jak kluchy
Według mnie: niełatwo wziąć fabułę w obroty
By znalazła się magia i przeszłości duchy
Oraz młoda miłość. Tytuł: ... (gat.: paranormal romance)

Zdjęcie nr 2

Odnajdą się w niej fanki wiedźmy, czarownicy
Dziewczęta mające moce u swych młodych rąk
Z klimatem Skandynawii i jej okolicy
Zamknięte w powieści o prostej nazwie: ... (gat.: thriller z elementami magii)

Zdjęcie nr 3

Polski tytuł z oryginałem: niewiele wspólnego
Powieść smutna, lecz o życiu, które dobrze znasz
Mimo wszystko emanuje z niej wiele dobrego
Biała książka z  napisem: ... (gat.: obyczajowa)

Zdjęcie nr 4

Znajdzie się też coś autora i naszego kraju
Dystopijnie, przygodowo, gdzie potwór niejeden
Sprawi, że bohaterowie ciągle uciekają.
To historia z: ... 
Zdjęcie nr 5

Odpowiedzi:
1. "Szukając Alaski" - John Green
2.  "Piękne istoty" - Kami Garcia & Margaret Stohl
3. "Krąg" - Mats Strandberg & Sara B. Elfgren
4. "Zostań, jeśli kochasz" - Gayle Forman
5. "Dom pod Pękniętym Niebem" - Marcin Mortka


Napisz swoje odpowiedzi w komentarzu (wiem, że nie ma co sprawdzać ich poprawności, bo to.. wysokiego poziomu, no, nie ma.. ), zobaczymy, ile osób potrafi rymować! Podpowiedź: zdjęcia pochodzą z owych, tajemniczych powieści. (O właśnie! Możecie też dopasować pomieszane zdjęcia do książek -  taki level up!)

Jeżeli natomiast jesteś ciekaw odpowiedzi z poprzedniego zadania, sprawdź je w zaaktualizowanym poście: Zakątek na piątek: zgadnij, co to za MIEJSCA!.

***
Łatwe? Trudne? Odgadliście wszystkie tytuły? Lubicie czasem sobie porymować? A może jednak wolicie pisać prozą? Piszcie! :)



środa, 17 sierpnia 2016

Dystopie, utopie, antyutopie - co jest czym? + obalenie z tronu "Igrzysk śmierci"!

Dys-, anty- czy u-? Nie, wcale nie gram w Scrabble! (Odnoszę wrażenie, że do tej pory nie znam wszystkich zasad rządzących tą grą. :c). Podejmę trud i wdrażając się w nieuchronnie zbliżające, czyhające i czające się na biednych uczniaków szkolnictwo, nauczę się czegoś nowego. Brzmi strasznie, ale gwarantuję, że część teoretyczna zostanie lekko muśnięta, aby nie zawracać sobie głowy niepotrzebnym skupiskiem danych, jakie będziemy mieli fundowane przez najbliższe 10 miesięcy. Później zaprezentuję również ciąg chronologiczny wydawania na świat najbardziej popularnych wśród nastolatków powieści. Ciekawy od czego zaczęła się moda na dystopie? 


Przyznaję bez bicia, że do pory, w której podjęłam się znalezienia na potrzeby posta, znaczenia słów utopia, dystopia i antyutopia, sama nie byłam pewna, co one do końca znaczą. Albo dokładniej mówiąc: jaka jest różnica pomiędzy dwoma ostatnimi. Fakt faktem, że zdarzało mi się traktować je jako synonimy, ale czułam (kobieca intuicja NIGDY nie zawodzi!) drobną różnicę. Niestety nie wiedziałam jeszcze jaką. 

Z utopią sprawa jest najprostsza. Słownik języka polskiego PWN prezentuje nam takie znaczenia:
Jednym słowem: idealny model społeczeństwa szczęśliwego, który UWAGA! nie jest prawdopodobny. Przykład? Świat bez zła - coś, co brzmi przepięknie, ciut sloganowo, ale zdecydowanie wspaniale. Aż przykro się robi, że nikt z przeszłej, teraźniejszej i przyszłej ludzkości owej zmiany w społeczeństwie nie zazna. Trudno, trzeba sobie radzić inaczej (proponuję zacząć od uśmiechu!).

Wejdźmy jednak schodek wyżej po drabince do wiedzy. A tu czekają na nas kolejne terminy: dystopia i antyutopia. Z polskiego, z książek bądź dzięki skomplikowanej pracy intuicji (ale ciężko muszą mieć w takim razie mężczyźni!) wiemy, że słowa te niosą za sobą definicję przeciwną. Ja skłoniłabym się też ku stwierdzeniu, że przedrostek anty- wskazywałby na bardziej bezpośrednie przeciwieństwo utopii. Ale czy mam rację? Znów zerknijmy na stronę słownika PWNu (bardzo przydatne źródło!):


Czasem mam wrażenie, że na wakacjach razem ze mną baluje połowa mózgu, a na barkach drugiej spoczywa myślenie za cały mój umysł. Czytam, czytam i dopiero za trzecim razem ludziki w głowie idą do kontaktu włączyć żaróweczkę. 

Fakt nr 1:
Dystopia to NIE TO SAMO, co antyutopia.
Jasno wynika to z drugiego akapitu tekstu. Ale mamy tam też coś jeszcze: wyjaśnienie znaczenia wyrazów (na kolorowo). Po jednej stronie pojawia się "wyprowadzenie z utopijnych przesłanek", a z drugiej "logicznie uzasadniona, dość prawdopodobna wizja przyszłej egzystencji człowieka". Wydaje mi się, że to już wyjaśnia sprawę. 
Antyutopia to pokazanie drugiego dna utopii. Właśnie w tego typu utworze autor uzmysławia, że zasady, które panują w społeczeństwie utopijnym mogą wprowadzać jedynie złudne wrażenie sprawiedliwych, szczęśliwych porządków i to, co wydawało się być ideałem stanie się jego przeciwieństwem. Oczywistym przykładem jest "Rok 1984" George'a Orwella, w którym pisarz ukazuje złudną perfekcyjną organizację systemów totalitarnych, zwłaszcza stalinizmu.
Dystopia, z kolei, chociaż również pokazuje negatywny, nieszczęśliwy model społeczności to ma inną bazę, odmienne podłoże: logiczne wnioski wyciągane np. z życia ówczesnych autorowi ludzi. Odnalezienie konkretnych tytułów, zwłaszcza w literaturze młodzieżowej, to jeszcze prostsza sprawa. Państwo Panem odbudowane na zgliszczach Ameryki Północnej po serii katastrof naturalnych. (Igrzyska śmierci). Spalona przez Pożogę i wysuszona z powodu nowego surowego klimatu, Ziemia penetrowana przez ludzi zarażonych Pożogą. (Więzień labiryntu). To właśnie wszystko dystopie. 

Rzecz jasna na dwóch się nie kończy - raczej dopiero zaczyna. Tylko właściwie: od której się zaczęła ta nietypowa moda? 

Veronica Roth - Niezgodna - 28 lutego 2012r.
Lauren Oliver - Delirium - 7 lutego 2012r.
Suzanne Collins - Igrzyska śmierci - 14 września 2008r.
James Dashner - Więzień labiryntu - 6 października 2009r.
Joelle Charbonneau - Testy - 4 czerwca 2013r.
Tahereh Mafi - Dotyk Julii - 15 listopada 2011r.
Kiera Cass - Rywalki - 24 kwietnia 2012r.
Lois Lowry - Dawca - 24 stycznia 2006r.
Alexandra Bracken - Mroczne umysły - 18 grudnia 2012r.

Segregujemy chronologicznie?
Różnych rzeczy bym się spodziewała i zrobiłyby na mnie minimalne wrażenie, ale to? "Dawca" z 2006 roku? A ja zawsze broniłam "Igrzysk", i proszę, co mi z tego przyszło? Ponadto, ciekawa jestem, co wywołało taki wysyp w 2012.. Może pisarze chcieli ujrzeć swoje dzieła w księgarniach przed końcem świata? 

***

Mieliście takie podejrzenia co do wydawania poszczególnych dystopii? A może znacie jeszcze inne? (Co do tego nie mam wątpliwości!). Wiedzieliście o różnicy między dystopią a antyutopią? (Jeśli gdzieś się zaplątałam, to poprawcie mnie koniecznie!). Podoba Wam się taki pomysł na post? Piszcie! :)

niedziela, 14 sierpnia 2016

Fiona Wood - W dziczy: odkryliśmy receptę na zło tego świata!

Chcesz się rozerwać, odpocząć, spędzić czas z przyjaciółmi robiąc coś naprawdę niezwykłego. Coś, co zapisze się w Twojej pamięci na długi czas. Pragniesz przeżyć wspaniałe chwile, które będziesz później wspominać na starość pakując je pod etykietkę "najpiękniejszych momentów młodości". Powstaną z nich idealne opowieści dla wnuków, stawiane ich dziadków w świetle wyczesanych i rozrywkowych młodych z masą szalonych pomysłów. Cóż począć, by przeżyć taką przygodę życia?

ALBO...

Przeżywałaś ciężkie chwile, najprawdopodobniej najcięższe do tej pory w swoim życiu. Wszyscy nakłaniają Cię do tego, by w jakiś sposób się od nich oderwać: uciec i wrócić najwyżej wtedy, gdy nie będą wydawać się tak straszne i przytłaczające. Traumatyczne wydarzenia ciągle wracają do Twojej głowy, niezależnie od tego, jak daleko wyrzucisz je z pamięci. Jak sobie poradzić, by wyjść z tego cało?

Jest jedna odpowiedź. A przynajmniej tę proponuje nam autorka recenzowanej powieści. Jechać na leśny obóz. W dzicz. Tam wszystko co złe pryśnie, jak bańka mydlana. Odkryliśmy receptę na zło, panie i panowie! Pakujcie plecaki, wrzucajcie karimaty: jedziemy walczyć ze złamanym sercem, niezdaną klasówką oraz całą resztą, która leży Wam na wątrobie!


Historię otrzymujemy w wersji podwojonej, bo opowiadanej z perspektywy dwóch bohaterek. Sybilla uważa klasowy wyjazd nie jako obowiązek przychodzący z czasem na każdego ucznia, a jako prawdziwą przygodę. Jest nastawiona na to, co może ją spotkać ze strony lasu. Nie przygotowała się jednak na zawirowania miłosne i przyjacielskie, wywołane głównie przez reklamowy billboard z jej zdjęciem. Z drugiej strony stoi Lou - dziewczyna, która niedawno straciła w wypadku chłopaka, najbliższą jej osobę. W ciężkim stanie pomaga jej terapia, lecz rodzice bohaterki przekonują ją do zmiany szkoły oraz wyjazdu z nowymi kolegami na zieloną szkołę. Wiadomo: sceptyczne podejście  oraz tkwiące w jej sercu wrażenie utraty uniemożliwia Lou asymilację z otoczeniem. Jak potoczą się losy obu nastolatek? Czy znajdą wspólny język?

Uwielbiam klimat natury, w której ingerencja człowieka ogranicza się do roli obserwatora, kulturalnego gościa. Stąd też spodobała mi się inicjatywa Fiony Wood, która osadziła mnie razem z bohaterami w lesie. Sama najmilej wspominam wycieczki klasowe w góry: mieszkanie w domkach, ogniska, podchody, sztandary. Zatem wszystko wskazywało na to, że dzięki powieści przypomnę sobie te wspaniałe chwile, jeszcze mocniej odczuję wakacyjny klimat, śledząc losy bohaterów.

 A tu fiasko! Nie na całej linii, powiedziałabym: tak na trzy czwartej (ewentualnie na pięć siódmej :|). Książka nie wywołuje we mnie prawie żadnych emocji: co prawda ani negatywnych, ale też praktycznie żadnych pozytywnych. Czytam, bo czytam - chcę ją skończyć, skoro już zaczęłam, aczkolwiek nie czuję się pod wrażeniem czegokolwiek. Jakbyś zabierał się za jedzenie całkiem ładnie wyglądającego knedla, miał na niego sporą ochotę, a tu się okazuje, że nie to, że nie ma w nim żadnego nadzienia to jeszcze ciasto zostało niedoprawione. I żuj tu takiego klucha - smacznego!

Szczęście w nieszczęściu, pisarka podświadomie postarała się, by ulżyć tym znudzonym, zniecierpliwionym czytelnikom, skracając długość jednego rozdziału do minimalnego minimum. W efekcie otrzymujemy ich aż setkę, ale pomiędzy każdym możemy robić sobie przerwy, by ochłonąć po tak... zawiłej i wciągającej akcji. Gdyby tylko jeszcze zaznaczono przy numerze każdego, z perspektywy której narratorki napisano owy fragment. Skąd mam wiedzieć czy np. nagle Sib nie popadła w depresję z powodu tego, że znalazła się w centrum zainteresowania?

Wydawało by się, że okej: na powieść obyczajową podstawowe warunki spełniono: pojawiają się problemy, mnóstwo problemów z rówieśnikami, z dojrzewającą duszą młodego osobnika. Ale czy historia tak bardzo by ucierpiała na ich ograniczeniu do np. połowy książki? Po co upychać je po kątach, byle tylko wszędzie czuć otaczające nas i bohaterów kłopoty, rozterki, zmartwienia. Nie zarzucam autorce, że nie potrafiłaby inaczej, bo zdarzały się wydarzenia poprowadzone swobodnie, lekko, z przymrużeniem oka bądź po prostu z radosnym, spontanicznym pomysłem. A skoro ją na to stać, to trudno nie patrzeć na te "złe" części krytycznym okiem. Co innego gdyby całość wypadała cieniutko. Wtedy machnąć ręką i.. trudno. Veni, vidi, sed non vici.

Bez dwóch zdań widać, że w kompozycji powieści bohaterki miały wychodzić na pierwszy plan: ich osobowości, charaktery, sposoby postrzegania rzeczywistości. Wychodzić wychodziły, ale czy to zaleta? Moim zdaniem, poświęcono im zbyt dużo stron. I jedna, i druga wydawały mi się po prostu nie takie: albo nie pasowały mi ich zachowania, albo były one zbyt sztuczne, mdłe. Ot postawione w pewnym stopniu na zasadzie kontrastu, który stopniowo powodował, że potrafiły znaleźć wspólny język. Kto nie znał wcześniej takiego motywu, no kto?

Kurcze, aż żal! Baza w postaci obozowiska, czekających na uczniów tam zadań, obowiązków - to wszystko brzmi tak świetnie, że sama bym spakowała szczoteczkę do zębów, misia i już ruszała zajmować sobie łóżko na górze piętrowca! Wystarczyło by nawet gdybym przeczytała o wspólnych inicjatywach, zakręconych pomysłach, fantastycznych eskapadach.. Niestety, autorka poczyniła ku mojemu wyobrażeniu ledwie dwa, trzy kroki. A, że meta trochę dalej.. nie dało rady.

"W dziczy" to powieść, która najbardziej zadowoli osoby, niespodziewające się po niej niczego nowego. Nawet jeśli uznacie tak jak ja, że przyjemnie wypełniła Wam czas, to tylko ci najmniej wymagający z uśmiechem na ustach odłożą ją do sterty z ulubionymi tytułami. Reszcie pozostawi po prostu niedosyt:. Jeśli chociażby wybroniła się solidnie skomponowanym pomysłem (ludzie, w lesie można robić TYLE rzeczy! Jeść jeżynki, zbierać grzyby, śpiewać przy ognisku, gonić żaby. No wszystko można!) to nic nie pozostałoby dla jego realizacji: zbyt prostej, zbyt oczywistej. Zbyt obyczajowej.
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Jaguar
Cena okładkowa: 34,90zł
Sposób zdobycia: biblioteka

Więcej zdjęć:



piątek, 12 sierpnia 2016

Zakątek na piątek: zgadnij, co to za MIEJSCA!

Nic tak nie zagrzewa człowieka do działania, jak nowa seria! Cieszy się, że wymyślił coś nowego, odkrywczego albo przynajmniej urozmaicającego fragmencik świata innym. Ma mnóstwo pomysłów bombardujących jego umysł na wysokich obrotach (co z tego, że połowa jest beznadziejna, druga nie ma racji bytu, a trzeciej lepiej nie objawiać światu. :|). Widzi już oczami wyobraźni, że zwojuje świat takimi innowacyjnymi koncepcjami. 

Kto tak ma, ręka do góry! Przyzwyczaj się do wykonywania zadań zainicjowanych przeze mnie, bo.. na tym nie koniec. Ba! To dopiero początek.


Cykl "Zakątek na piątek" (ależ zabawowa nazwa! ^^) jest zachętą na wyluzowanie przed świeżo rozpoczętym weekendem. Chociaż prawdopodobnie teraz nie odczuwasz soboty i niedzieli jako dni wyjątkowych (ja tam w ogóle nie orientuję się, w jakim dniu tygodnia aktualnie żyję, więc...), o ile wytrwam z serią do września, mogłaby ona wprowadzić Cię w klimat laby, stanowić mini-rozrywkę.
Posty zdecydowanie nie wykażą się moim tekstem obfitym w mądre sformułowania bądź długim jak stąd do Maroka. Postawię na jego minimum - oczywiście tylko w ramach "Zakątka". Panować będą zdjęcia, może trochę muzyki lub filmików. Oraz, rzecz jasna, zadanka i łamigłówki dla Ciebie: głównie w zakresie książek, ale, że nie lubię się ograniczać to nie zagwarantuję wyłączności.
______________________________________________________________________________

Dziś trochę pozwiedzamy. Przygotowałam pięć opisów miejsc znalezionych w pięciu książkach.
Tobie pozostawiam odkrycie, jaki tytuł kryje się z ową lokalizacją. Nagrodą jest wór satysfakcji i stojących owacji. Powodzenia!

Podpowiedź: Ważne jest to, co można zobaczyć i przez co.


______________________________________________________________________________

 Podpowiedź: Pomieszczenie będące częścią ogromnej całości, budzącej mieszane uczucia.

______________________________________________________________________________

 Podpowiedź: Większość osób spodziewałaby się tego, co narratorka sobie wyobrażała, a nie tego, co zobaczyła.

______________________________________________________________________________


Podpowiedź: Nawet, gdy nie czytałeś książki, ta wyspa powinna być charakterystyczna.

______________________________________________________________________________

Podpowiedź: Pierwsze strony!


Odpowiedzi:
1. Szklany tron - Sarah J. Maas
2. Miasto kości - Cassandra Clare
3. Zmierzch - Stephenie Meyer
4. Park Jurajski - Michael Crichton
5. Klątwa tygrysa - Colleen Houck

***
Odpowiedzi śmiało umieszczajcie w komentarzach - postaram się zweryfikować prawidłowość każdej. Podoba Wam się taki pomysł? Trudne czy proste zagadki? Piszcie! :)

(Nie ma to jak przed opublikowaniem co najmniej pięć razy sprawdzić w kalendarzu, czy dzisiaj aby na pewno piątek. Ale by było faux pas!).

środa, 10 sierpnia 2016

Co było pierwsze: jajko, kura, a może wilk? Rozwiązanie odwiecznego konfliktu!

Nasz świat boryka się z mnóstwem problemów, utrapień, wypełniających balon ludzkiej niedoli. Najbardziej ogólnym, najpowszechniej wspominanym rozwiązaniem owych kłopotów jest pokój. Ale wiadomo, jak to z tym bywa. (Zaczyna się i kończy na pokazach miss.). Są jednak spory niezażegnane, ciągnące się za ludzkim gatunkiem przez stulecia. Właśnie do nich zalicza się pytanie: "Jajko czy kura?".

Nie, wcale nikt nie pyta Cię, co masz ochotę zjeść dzisiaj na obiad. Odpowiadając na nie, prezentujesz swój pogląd na powstanie otaczającego nas wszechświata. Bo co mogło pojawić się pierwsze? Gdakający ptak czy może zarodek opakowany skorupką? Myślę, że miliony umysłów muszą się porządnie nagłowić, zanim dowiemy się prawdy.


Na szczęście, pojawienie się innych bytów jesteśmy w stanie szybko ułożyć w czasie już teraz. Bo przecież taka premiera książki to określony dzień, konkretna data w kalendarzu. A będąc jej świadom, wiesz, co pojawiło się najpierw, a zatem: ustalisz, co nazwiemy oryginałem, pierwowzorem. 

Właśnie tym się dzisiaj zajmiemy. Przygotowałam kilkanaście tytułów (ostrzegam! nie wszystkie czytałam, ale brałam te, o których mam jakiekolwiek pojęcie bądź są kluczowe w danej kategorii :)) o różnych tematykach. Dzisiaj skupiłam się głównie na powieściach młodzieżowo-fantastycznych - w tych orientuję się najlepiej. Sprawdźmy, czy określanie konkretnych motywów pojawiających się w poszczególnych książkach plagiatem, faktycznie ma rację bytu. 

Historie z wampirami

  • Stephenie Meyer - Zmierzch - 5 października 2005r.
  • Richelle Mead - Akademia Wampirów - 16 sierpnia 2007r.
  • L.J. Smith - Pamiętniki Wampirów. Przebudzenie - 1991r.
  • Rachel Caine - Wampiry z Morganville. Księga I - 3 października 2006r.
  • Kristin Cast & P.C. Cast - Naznaczona - 1 maja 2007r.


A więc, sortując wychodzi tak...
Nie spodziewałam się takiego rezultatu - "Pamiętniki wampirów" starsze od reszty o prawie 20 lat? Podróże kształcą człowieka, nie powiem. Te po internecie również. A Goodreads to istna baza wiedzy niezbędnej!

Historie z aniołami

  • Becca Fitzpatrick - Szeptem - 13 października 2009r.
  • Suzan Ee - Angelfall - 28 sierpnia 2012r.
  • Barbara Baraldi - Scarlett. Pocałunek demona - 11 maja 2010r.
  • Alexandra Adornetto - Blask - 31 sierpnia 2010r.
  • Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, diablica - 6 października 2010r.


Ułóżmy je teraz odpowiednio...
Tu z kolei sądziłam, że "Angelfall" jest znacznie starsze. A na pewno nie podejrzewałabym powieści polskiej autorki o ponad 5 lat wieku. Czyżby ostatnio "Ja, diablica" obchodziła powrót do łask? Bo właśnie jakiś czas temu sporo o tej książce mówiono.

Historie z wilkami

  • Maggie Stiefvater - Drżenie - 1 sierpnia 2009r.
  • Bree Despain - Dziedzictwo mroku - 22 grudnia 2009r.
  • Katarzyna Berenika Miszczuk - Wilk - 2 kwietnia 2013r.
  • Sarah Blakley-Cartwright - Dziewczyna w czerwonej pelerynie - 25 stycznia 2011r.
  • Rachel Hawthorne - Blask księżyca - 8 kwietnia 2010r.


W kolejności będą one wyglądać następująco...
Oczywiście, "Drżenie" to wcale nie taka świeżynka, a jedynie w tym roku odświeżono mu okładkę. Na szczęście, ja miałam okazję czytać tę powieść kilka dobrych lat temu, a więc za nową uchodziła ta wersja książki. Również "Wilk" mógł pochwalić się niedawno innym wyglądem, ale, że ja czytałam go w takim przybraniu.. niech i taki tu się pojawi.



***

I co? Zaskoczeni? A może przewidzieliście wynik chronologicznej zabawy? Chcielibyście zobaczyć takie zestawy z innymi książkami? Które książki z zestawów czytaliście? Piszcie! :)