wtorek, 23 lutego 2016

Szczęśliwe zakończenia - banał?

Na pewno większość czytelników baśni marzy o szczęśliwym zakończeniu. Niezależnie od tego, czy upragniona wizja przyszłości wiąże się z księciem na białym koniu, z którym odjeżdżamy w stronę zachodzącego słońca, czy też wolelibyśmy za sprawą magicznego leku na całe zło żyć u boku najbliższych nam osób w nieśmiertelnym zdrowiu i dostatku. Z pewnością zdajemy sobie sprawę, iż takie wizje występują.. no, niestety - jedynie w książkach i trudno byłoby je wprowadzić do rzeczywistości. Co zatem sprawia, że happy endy są tak chętnie wykorzystywanym zabiegiem przez autorów? I dlaczego my zdecydowanie przyjemniej kojarzymy lekturę, w której zapisana historia rozwiązała się pomyślnie?


Na początek, pozwoliłam sobie przywołać fragment artykułu z portalu Wiadomości WP, w którym dostajemy konkretne informacje na temat poziomu zadowolenia Polaków. (Badanie TNS Polska na zlecenie Vanquis Bank we wrześniu 2014r. - źródło).
91 proc. z nas uważa się za szczęśliwych. (...). W przypadku 14 proc. poczucie szczęścia jest bezwarunkowe i stałe, dla 77 proc. – splecione z chwilami smutku i niepokoju, lecz wyraźnie dominujące w życiu. Bezwarunkowo nieszczęśliwych jest jedynie 2 proc., a przewagę smutku i nieszczęścia nad zadowoleniem z życia odczuwa 7 na stu Polaków.
Czy zatem możemy powiedzieć o pełni szczęścia w sercach naszych rodaków? Chyba nie do końca. Chociaż zaskakujący jest już fakt, iż naród uważany za ponury i przepełniony ciągłymi żalami, w statystykach góruje nad innymi państwami. 

Powróćmy do kwestii książek, a konkretniej ich końców. Czy radosny finał losów bohaterów literackich wpływa na codzienne życie przeciętnego człowieka? Spróbujmy się nad tym zastanowić, wymieniając kilka, podstawowych zalet szczęśliwych zakończeń. 

Poprawa humoru - no chyba, że z natury nie lubimy ludzi, a powodzenia w życiu innych sprawiają, że mamy ochotę jedynie zgrzytać zębami. Wtedy skutek szczęśliwego zakończenia w książce będzie odwrotny i od razu można je zaliczyć do wad książki. Ale przyjmijmy wersję pozytywną: trzymamy kciuki za każdego, a najmniejszy sukces wywołuje na naszej twarzy uśmiech. Ten system działa jednakowo w wersji literackiej: śledzimy poczynania bohaterów, a zatem taka kolej rzeczy, że jesteśmy zadowoleni z zakończenia ich przygód z sukcesem, cieszymy się, gdy uda im się wyjść z opresji w jednym kawałku.
Brak wrażenia porażki - jeśli powieść da nam możliwość wczucia się w postaci, wokół których kręcą się wydarzenia, z pewnością mocniej odbieramy wszystkie emocje im towarzyszące. W związku z tym, nie wiem jak Wam, ale mnie byłoby po prostu przykro, gdyby w finale zwrotów akcji i trudności, wszystko poszłoby na marne, gdyż autor chciał wykazać się konwencją twórczą w formie chociażby uśmiercenia każdego, kto się rusza. Stąd też szczęśliwe zakończenia nie przysparzają nam wrażenia niedosytu, zmarnowania dni lektury przez kilka, tragicznych, ostatnich stron.
Motywacja - bo nic nie motywuje lepiej od sukcesów w życiu innych ludzi. Myślimy: im się udało, to dlaczego my mamy być gorsi? Z jakiej racji nam miałoby się nie udać osiągnięcie postawionego sobie celu? To, że naszymi wzorami do naśladowania są postaci literackie, nic w temacie nie zmienia. Czytamy o ich szczęśliwych zakończeniach, osiągnięciu szczytu marzeń, a więc od razu widzimy siebie na ich miejscu. Dzięki temu, nasze pragnienia wydają się być mniej wymyślne, nierealne - determinacja skacze +20. 
Poczucie spełnienia - mieli kłopoty, mieli chwile słabości, ale udało się! Dali radę, pokonali samych siebie, a więc w rezultacie ich historia zakończyła się szczęśliwie. Do poprawy humoru, o której wspominałam wcześniej dodajmy jeszcze właśnie poczucie spełnienia. Skoro angażujemy się w powieść całym sobą, nic dziwnego, że radosny finał uważamy po części również za nasz sukces. Przecież wspieraliśmy naszych ulubionych bohaterów, dzielnie im kibicowaliśmy i od deski do deski śledziliśmy ich poczynania. Nam też się coś za to należy!

Na pewno przy dłuższej chwili refleksji, do głowy wpadłoby mi jeszcze więcej zalet. Lecz te, które zdołałam wypunktować już o czymś świadczą: książka bez szczęśliwego zakończenia wiele traci. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu ma to związek z poziomem zadowolenia czytelników, ale w moim mniemaniu, takowy istnieje. Nie chciałabym przy tym negować tych przykrych końców - one dają z kolei szansę na zastanowienie się nad własnym postępowaniem, zmienienie go, aby nasz finał okazał się lepszy, bardziej owocny w przyjemne skutki. Natomiast warto pamiętać jedno:

Wycieńczający maraton bez pucharu na mecie będzie robić gorsze wrażenie oraz słabiej zapisywać się w pamięci. Tak jak historia bez szczęśliwego zakończenia.

Człowiek, który odnajdzie w powieści motywację, spełnienie, a jednocześnie będzie mógł uśmiechnąć się i przyjemnie wspominać nawet najgorsze wydarzenia, w niej opowiedziane, zdecydowanie chętniej powróci do książki oraz lepiej ją zapamięta. Nawet jeśli obecnie pojawia się coraz więcej tytułów, w których ostatecznie zwycięża dobro oraz radość. Ba! Zjawisko to sprawia, iż do listy zalet można dopisać jeszcze jedną: nabieranie realności. Jeśli w jednej historii przeczytamy o "życiu długo i szczęśliwie" uznamy ją za wyjątek, ot taką bajeczkę. Ale skoro na całym rynku pojawia się mnóstwo tekstów: od fantastykę, poprzez zwykłe romanse aż do kryminałów, w których bohaterowie mogą cieszyć się w finale osiągnięciem celów, coś jest na rzeczy. Bo przecież wszyscy autorzy nie wyssaliby swoich dzieł z palca, prawda?

Szczęśliwe zakończenia wydają się być banałem, najprostszym z możliwych rozwiązań. Nie zmienia to faktu, że to najbanalniejsze wiąże się z największym wysiłkiem: pokazuje to literatura, pokazuje to życie. Nie warto się jednak poddawać, ulegać pokusom mniej wyboistych dróg, gdyż to tam w dużej mierze czekać nas będzie przykry finał. Nawet jeśli Polacy uważają się za naród szczęśliwy - co napawa ogromną nadzieją - powinni jeszcze aktywniej i lepiej wyrażać tę radość, dzielić się nią z innymi i magazynować na trudne chwile. A najlepszym lekarstwem na jej tymczasowy brak będą właśnie historie kończące się uśmiechem.

***
A Wy? Jakie zakończenia wolicie? W jakiej książce, według Was, pojawia się najpiękniejsze zakończenie? Piszcie! :)

30 komentarzy:

  1. Ja lubię szczęśliwe zakończenia, ale czasem potrzeba jakieś odskoczni i fajnie, kiedy raz na jakiś czas zakończenie będzie smutne. Znaczy, nie że fajnie, ale trzeba czasem spróbować czegoś nowego :)

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że warto spróbować czegoś nowego ^^

      Usuń
  2. Lubię szczęśliwe zakończenia, ale muszą być spektakularne, odmienne niż cała reszta. Chyba Cię nie zdziwi, jak powiem, że jedno z najpiękniejszych zakończeń ma Kosogłos. Aż łza kręci się w oku <3
    Buziaki,
    SilverMoon z bloga Books obsession

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście uwielbiam książki ze szczęśliwymi zakończeniami, jednakże te tragiczne historie zapadają mi w pamięć znacznie bardziej. Nie znoszę smutnych zakończeń, ale to właśnie one lepiej pozostają w mojej głowie.
    Pozdrawiam
    http://welcome-to-my-little-big-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, że te smutne dłużej leżą w głowie! o:

      Usuń
  4. Ja lubię szczęśliwie zakończenia lub na odmianę takie neutralne lub niedopowiedziane ale bez smutku. Swoją drogą świetny tekst!
    ściskam :*
    Latające książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Ja te niedopowiedziane jestem w stanie znieść tylko wtedy, gdy wiem, że będę mogła sięgnąć po kolejny tom ^^

      Usuń
  5. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia, albo niedopowiedziane, lecz dające nadzieję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko lepsze od tych smutnych, prawda? :)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy post, podziwiam za pomysł ;) Ja tam wolę smutne zakończenia, ale to nie powinno nikogo dziwić, gdyż jestem urodzoną pesymistką ;) Podsumowując; lubię smutne i dramatyczne zakończenia, ale bez przesady. Czasem też lubię przeczytać jakąś powieść z happy endem. Pozdrawiam <3

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Grunt nie przesadzić z tym pesymizmem :)

      Usuń
  7. Najbardziej lubię otwarte zakończenia, gdzie nie do końca wiadomo, czy dalej będzie szczęśliwie czy nie.
    Ale wybierając między szczęśliwym i nieszczęśliwym zakończeniem, wolę te szczęśliwe. Może i mniej realne, ale nie po to czytam książkę, żeby miała być w pełni realna i możliwa do wydarzenia się w rzeczywistości. Nie tego potrzebuję i nie tego chcę. Smutno bywa w życiu, książka ma mi dać chwile radości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Realności i smutku mamy aż nadto w naszym świecie, racja. :)

      Usuń
  8. To trudny temat do wyjaśnienia swoich uczuć. Osobiście lubię happy end'y, ale te z przesadną ilością lukru na wierzchu wychodzą mi bokiem. Czasami nierealność aż z nich bije i żal mi dobrej książki, po przeczytaniu której mam wrażenie, że autor zdecydował się iść na 'skróty'. Natomiast książką, która kończy się smutno/tragicznie w pierwszej chwili mam ochotę rzucić o ścianę :D. Zauważyłam jednak, że to właśnie te historie na długo zapadają mi w pamięć i wstrząsają moim życiem. Wychodzi na to, że z definicji ich nie cierpię, ale czasami mam żal do autora o to, że dążył do pewnego momentu przez całą powieść, a w pewnej chwili postanowił się po prostu wycofać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając twoje przemyślenia, znalazłam własną odpowiedź, po co n w kosztach happy endy. Pokazuje nam, że jeżeli będziemy bardzo chcieli i zamiast leniuchować, weźmiemy się za porządną robotę, możemy osiągnąć swój mały happy end - dostać dobrą ocenę, znaleźć swoją drugą połówkę... happy endy mają nas uczyć walki o swoje ;) takie to moje przemyślenia ^^

    zaczarowana-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne przemyślenia - w 100% się pod nimi podpisuję :)

      Usuń
  10. Szczęśliwe zakończenia nie zawsze są banalne, ale czasem rzeczywiście potrafią rozczarować. Generalnie wszystko zależy od historii... jeśli bohaterowie bardzo głęboko zasiedlą moje serce, to chce ich szczęścia. Jeśli są mi obojętni, to i zakończenie jest mi obojętne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, bohaterowie odgrywają w tej kwestii istotną rolę :)

      Usuń
  11. Ja bardzo lubię szczęśliwe zakończenia. Wtedy faktycznie czuje się taką radość, że bohaterowie, mimo wszystkich trudności, jakie spotkały ich wcześniej, w końcu mogą żyć szczęśliwie. No i może to też dawać nadzieję na to, że i w prawdziwym życiu wszystko zawsze dobrze się kończy ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia, chociaż nie zawsze. Czasami po prostu pasowałoby zakończyć książkę inaczej (np. "Igrzyska śmierci").
    Świetny pomysł na post!

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję,
    Przerwa na książkę
    Snapchat: przerwa_ksiazke

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Wiadomo, że każdy czytelnik ma własną koncepcję na zakończenie :D

      Chętnie zajrzę!

      Usuń
  13. Ja chyba lubię takie słodko-gorzkie zakończenia. Nie może wszystko być kolorowe. Przykładowo w "Złodziejce książek" czy "Igrzyskach śmierci" są genialne zakończenia :) I takie zakończenia też zapamiętuję na dłużej, bo autor/autorka niszczy mi wtedy serduchno, ale zarazem pozwala zrozumieć dlaczego tak musiało być!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale gdyby czasem przeważało jednak odrobinę więcej tej słodyczy.. ^^
      Choć i tak się z Tobą zgadzam :)

      Usuń
  14. Mi tam happy endy nie przeszkadzają, ale i nie muszą się pojawiać. Nienawidzę za to takich zakończeń, jak w Studni wieczności... -.- Takich urwanych, otwartych... Najpiękniejsze zakończenie? Nie mam pojęcia :D Chociaż... Może seria Olimpijskich Herosów? W końcu Leo spełnia obietnicę i jest to tak słodkie i kochane <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecę sprawdzać okładkę "Studni wieczności", by móc omijać szerokim łukiem :D
      Niestety Olimpijskich Herosów też nie czytałam :c

      Usuń
  15. JA NIE CIERPIĘ OTWARTYCH ZAKOŃCZEŃ!!! Najgorsze! Wszystko tylko nie to!
    Lubię szczęśliwe zakończenia, od wiele bardziej od tych tragicznych :D Bo przynajmniej smutno mi nie jest :( Moimi ulubionymi są natomiast zakończenia nieoczywiste... a konkretnie "skończyło się dobrze, ALE..."
    Najpiękniejsze zakończenie...? Jedno z najpiękniejszych zakończeń ma Złodziejka książek ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś jedyna - również wolę konkretne zakończenia :D
      "Złodziejka książek" od początku do końca jest piękna :)

      Usuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░