środa, 8 lutego 2017

Wycieczka do skrzyni bez dna - nie potrzebujesz zaproszenia! |Biblioteczne rozważania|

Szkolna kojarzy się głównie z groźnie zerkającą, starszą panią, która ze złośliwym uśmiechem czeka na Twój, choćby najcichszy jęk - od razu zaatakuje z całą agresją. Osiedlowa w pierwszym momencie przywodzi na myśl stadko dzieciaków, czekających w kolejce do komputera i związanych z nim grami internetowymi. Z kolei w tej miejskiej, stoliki przepełnione są emerytami, odrabiającymi codzienny przegląd prasy. Każda z nich ma swoje uroki, sekrety oraz przywary. A jednak co kryje się za tymi przeróżnymi otoczkami, a przede wszystkim, co JA o nich sądzę?
Zapraszam na króciutką wyprawę po moich bibliotecznych przemyśleniach oraz do podzielenia się swoim zdaniem! :)
Chodzenia do biblioteki poniekąd nauczyła mnie mama - już jako przedszkolaczek raz na tydzień wędrowałam z nią do "ogromnego składzika z książkami". Tam, prowadzona od razu na dział dziecięcy, przebierałam w kolorowych książeczkach, wybierając te historyjki, na które miałam ochotę. Co ciekawe, rzadko kiedy sugerowałam się zdaniem pań bibliotekarek (taki był ze mnie uparty osioł!), które bynajmniej nie były niesympatyczne. Jednak wiedziałam, że to co sama sobie wybiorę, najlepiej trafi w mój, kreujący się powolutku, zmysł czytelnika. Gdy w moich rączkach dzierżyłam już od 2 do 4 tytułów, kierowałam się na drugą stronę biblioteki, do sekcji dla dorosłych, by zaczekać na mamę. Ta to dopiero traciła wśród regałów poczucie czasu! W momencie, w którym zdążałam przewertowywać całą powiastkę, zanim moja rodzicielka wyszła z naręczem własnych książek, wiedziałam, że muszę zrobić następny krok milowy. I tak, trafiłam do poziomu II, następnie III i wyżej.



Pierwsza książka (a przynajmniej tak mi się wydaje), jaką wypożyczyłam to "Bajeczki z obrazkami" Władimira Sutiejewa z 1989 roku. Dla mnie samej to zaskakujące: jako niewielki brzdąc wybrałam sobie za lekturę podarty egzemplarz z wypadającymi kartkami. Dla ciekawostki dodam, iż sprawdzając ten tytuł dzisiaj na Allegro, jego cena eskaluje na poziomie 100 złotych. Więc póki co, ten pamiętny tytuł, który nauczył mnie książkowego życia, niech pozostanie tylko w mojej pamięci...
Później, wybierałam już każdą pozycję po kolei: "Pięciopsiaczków" przerzucałam się na "Karolcię", potem na "Gdzie jest Kasia", Niewielki zawód przeżyłam na powieści "Kati w Paryżu" Astrid Lindgren, o której pamiętam do dziś, gdyż nie podołałam jej językowi i grubości (książka była trzecim tomem i miała 176 stron! :D). Pośród odhaczonych punkcików znalazły się również "Lemoniada gada" Marka Hughesa (i to zanim powstał film!), "Przemiana" Margaret May oraz egzemplarze z serii "Różowe baletki" - istna feeria tematów! Z kolei za najbardziej emocjonalną pod względem napięcia i dynamiki uznałam "Niebieski płomień na koszmary" Laurie A. Faria - z tego co pamiętam, była to pierwsza powieść z gatunku na pograniczu młodzieżowego thrilleru, a może nawet horroru! (zapewne fani horrorów, którzy znają tę historię, zaśmialiby mi się teraz w twarz... :C).

LINK          &         LINK

Ten element niespodzianki stanowił dla mnie największą pokusę ponownego odwiedzenia biblioteki, czyniąc ją, w pewien sposób, skrzynią bez dna. Przechodząc przez próg jej drzwi, nie miałam pewności, czy książka, którą oddałam w tamtym tygodniu dalej stoi na swoim miejscu, czy też może ktoś już po nią sięgnął. Ale za to na tamtym regale znajdę zapewne 5/6 innych tytułów, nieoglądanych przeze mnie podczas poprzedniej wizyty. Już nie mówiąc o fakcie, iż panie starały się w miarę systematycznie uzupełniać zbiory - dla kilkuletniego książkoholika (takie małe, a już uzależnione!) wspominany układ był rajem na ziemi!



Pośród wad, za które nawet trudno winić samą bibliotekę, najbardziej zawsze przeszkadzał mi stan niektórych, wypożyczanych egzemplarzy. Jako początkująca uczennica rozumiałam, iż ludzie są różni: okrągli i podłużni, mają odmienne nawyki i nigdy wszystkim nie dogodzą. Co za tym idzie: niejednokrotnie zabierana przeze mnie do domu książka miała pozaginane strony, pomazane litery, naddarte kartki. Bez bicia przyznaję, że, zwłaszcza jako dziecko, zdarzyło mi się np. zalać druk kilkoma kroplami wody bądź zgiąć okładkę - przypadki chodzą po fajtłapach... Lecz nie potrafiłam świadomie zniszczyć, bo trzeba to jednak nazwać zniszczeniem!, przedmiotu nienależącego do mnie. Kupuję coś, mam prawo z tym robić tarczę do rzutek, poduszkę, talerz lub nawet wycieraczkę na buty. Ale kurcze no, do biblioteki nie wystosowują nawet specjalnych zaproszeń! Wystarczy założyć kartę i ma się dostęp do tysięcy egzemplarzy, setek godzin świetnie spędzonego czasu.. Nawet jeśli nie stanowi to znaczącej różnicy, czas ten spędza się milej, gdy z wnętrza lektury nie wypadają okruszki, a z grzbietu kartki.

Właśnie dlatego, wielu z pośród znajomych mi osób, rezygnuje z korzystania z wypożyczanych egzemplarzy na rzecz wyłącznie nowiutkich perełek. Tak, kocham mieć książkę na własność i czuć emanującą z każdej strony otoczkę: "jestem już na zawsze Twoja" (najpiękniejsze wyznanie, jakie kiedykolwiek zostało do mnie skierowane :")), ale zaopatrywanie się wyłącznie w księgarniach zdecydowanie ograniczałoby moje możliwości poznawania nowych historii. Nie tylko przez kwestię finansową! Na pewno, nie raz, ani nie dwa, zdarzyło Ci się ujrzeć w tłumie wielu innych grzbiecików, ten jeden jedyny - intrygujący, zastanawiający. Lecz w 80% przypadków, najprawdopodobniej nie kupiłabym go ot tak, bez znajomości jakichkolwiek recenzji, zdania innych na temat owej pozycji. Biblioteka daje mi wolną rękę do "testowania" i ryzykowania do woli! Wypożyczę 5 książek: trzy mnie urzekną, po jedną bym drugi raz nie sięgnęła, ale przeboleję, a na tej ostatniej zacięłam się w połowie. Niczego przez to nie tracę - co najwyżej kilka godzin czasu.


Nawet, gdy po naszej głowie krążą same premiery, zapowiedzi i literackie nowinki. Nawet, jeśli dzieli nas od niej kilka, kilkanaście kilometrów. Nawet chociaż zdarzyło nam się trafić na "nie naszą bajkę". Nawet wtedy! Odwiedzajmy biblioteki, gdyż to tam znajdziemy egzemplarze niepamiętające już czasów leżenia w witrynach księgarń. A to właśnie często one, zaspokajają nasze czytelnicze pragnienia mocniej niż niejedna nowość! Nie bójmy się sięgać po mało znane, po niepopularne, po odłożone na bok tytuły - kto wie, czy to nie właśnie my mamy odkryć ich fenomen i ogłosić go światu?

***
Chodzicie do biblioteki? Od kiedy? Jakie są Wasze NAJWIĘKSZE biblioteczne odkrycia książkowe? A który tytuł uważacie za niepowodzenie, którego byście na pewno już nie kupili? Piszcie! :)

16 komentarzy:

  1. Chodzę do biblioteki od pierwszej klasy podstawówki, z przerwami, ale ostatnio bardzo się tam zadomowiłam. Zwłaszcza, że kilka lat temu zaczęłam zapuszczać się dalej niż dział dla dzieci i młodzieży ;) Przeczytałam już tyle książek z biblioteki w dzieciństwie, że chyba nie jestem w stanie spamiętać, które mi się podobały, a które nie, ale bardzo mocno zapadła mi w łepetynę "Córka Laguny" autorki, której imienia i nazwiska nie pamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też skądś kojarzę tę "Córkę Laguny", ale nie mam pojęcia o czym ona jest! :D

      Usuń
  2. W podstawówce korzystałam z biblioteki szkolnej i jestem pewna, że miałam jakiegoś fioła na punkcie pingwinów, bo wypożyczyłam co najmniej dwa razy książkę na ten temat (tę samą). Długo korzystałam z zasobów szkolnych bibliotek i dopiero pod koniec gimnazjum zapisałam się do biblioteki miejskiej (dość późno, ale szkoła oferowała mi bardzo ciekawe tytuły na które nie miałam co narzekać). Co do niepowodzeń... Byłam w bibliotece tydzień temu i same "niepowodzenia" mi się trafiły - "Czerwona piramida" oraz "Honor złodzieja"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj, współczuję tych niepowodzeń! Człowiek ma w końcu ochotę przeczytać coś fajnego, a tu klapa jedna za drugą... :C
      Fioła na pingwiny? :D Ja z kolei nie przepadałam szczególnie za wszelkimi lekturami "arktycznymi". A był i Anaruk, i zagroda.. właśnie chyba pingwinów. :D

      Usuń
  3. Ja ostatnio nie bywam w bibliotece (nie wiem, chyba przez brak czasu i przez to, że jak na razie mam nadwyżkę swoich książek do przeczytania), ale kiedyś byłam bardzo częstym jej gościem. Zazdroszczę ci, że pamiętasz, co i nawet mniej więcej w jakiej kolejności czytałaś! Ja nie jestem w stanie wymienić wszystkich powieści przeczytanych w dzieciństwie :/

    Pozdrawiam, Poszukiwaczka Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tę nadwyżkę mam ciągle! :D Ale i tak czasem się skuszę na jeden, dwa egzemplarze.
      Wszystkich przeczytanych tytułów też nie jestem w stanie wymienić, ale te bardziej charakterystyczne, przełomowe.. :D

      Usuń
  4. Ja mam takie fazy, że mogę pójść do biblioteki, wynieść co mogę i latać codziennie oddawać, a czasem jest tak, że i pół roku nie zajrzę xd. Ostatni raz byłam właśnie jakoś w wakacje... xd

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wynieść co mogę" - od razu się nasuwa obraz takiego książkowego mola jadącego do biblioteki z taczką. :D
      U mnie też sezon bibliotekowy uruchamia się chwilę przed wakacjami. Niestety. :C

      Usuń
  5. Ja również chodzę do biblioteki od najmłodszych lat i chyba nigdy z tego nie zrezygnuję. Fajnie czasem kupić sobie nowiutką książkę, ale jednak finanse dość rzadko mi na to pozwalają, dlatego biblioteka to dla mnie zbawienie. W niej również można znaleźć nowości, nawet jeśli muszę poczekać trochę w kolejce, to trudno. Ale tak jak napisałaś, biblioteka mnie nie ogranicza. Nie będę żałowała wydania kilkudziesięciu złoty na książkę, która mi się nie podoba. Bo wypożyczając ją z biblioteki, oddam i po prostu o niej zapomnę. Wypożyczanie książek to moje małe uzależnienie i tak już chyba zostanie :)
    Pozdrawiam i również obserwuję,
    BOOK MOORNING

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nowiutką książkę kupuję tylko wtedy, gdy wiem, że na 100% mi się bardzo spodoba! :)

      Usuń
  6. Kiedyś korzystałam z bibliotek, jednak teraz wolę książki kupować, gdyż wtedy nie goni mnie żaden termin, ani nie musze się martwić o prolongaty :)

    Pozdrawiam
    ifeelonlyapathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Do biblioteki szkolnej chodzę prawie codziennie, od kiedy zostałam pasowana na czytelnika w pierwszej klasie XD Do publicznej chodzę od zaledwie paru lat i rzadko tam jestem :D Nie znoszę kiedy ktoś zrzuca książki z regałów, albo co gorsza są całe poplamione! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mały czytelnik z książką większą od niego samego, niesioną pod pachą! :D
      Ludzie mają niestety różne nawyki... :C

      Usuń
  8. Do biblioteki zaczęłam chodzić będąc w zerówce i mogę powiedzieć, że od tamtego czasu bywam w niej regularnie. Potrafię spędzać naprawdę wiele czasu błądząc wśród regałów w poszukiwaniu książek dla siebie. To fakt, niejednokrotnie zdarza się, że jeden z wypożyczonych egzemplarzy jest bardzo zniszczony czy zabrudzony, ale to w żaden sposób mnie nie zniechęca do dalszego wypożyczania z biblioteki. Dzięki temu, mogę sięgnąć po każdą powieść, jaką tylko chcę, nie martwiąc się o stan swojego portfela :D Owszem, uwielbiam kupować nowe książki i wiedzieć, że mam je na własność, ale niestety nie mogę nabyć wszystkich tytułów, które chcę przeczytać i dlatego jestem niezmiernie szczęśliwa, że istnieją biblioteki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo - czasem aż nie da się słuchać błagalnych krzyków portfela: "nie kupuj, zostaw na potem". :D
      Biblioteka to jednak porządnie wykombinowany wynalazek!

      Usuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░