niedziela, 18 października 2015

Pomiędzy stronami #3: Życiowe błędy czytelnika: najpierw czytaj, potem oglądaj

Witajcie!

Spontanicznie, pod wpływem chwili postanowiłam stworzyć tego posta. To taka próbka 'czegoś nowego', nie do końca recenzjowego, podchodzącego bardziej pod refleksje, luźne przemyślenia. Nigdy nie planowałam rozwodzić się nad tego typu, okołoksiążkowymi notkami, ale skoro nadarzyła się okazja.. 

Jakiś czas temu (post był pisany mniej więcej.. a nie, równo miesiąc temu :D) udałam się do kina na 'Próby ognia', czyli jak większość wie: drugi tom 'Więźnia labiryntu', ekranizację książki Jamesa Dashnera. Co chodziło mi po głowie przy pojawieniu się napisów końcowych na ekranie? NIGDY WIĘCEJ.

Dlaczego zatem zawsze przed obejrzeniem filmu warto przeczytać książkę? Spróbujmy w kilku zdaniach rozwiązać ten ponadczasowy problem natury moralnej. 











 Możesz wychwycić błędy.
To chyba oczywiste. Znając treść książki, wiesz gdzie i kiedy wykonawcy filmu popełnili merytoryczne gafy, nazbyt wykroczyli spoza ramy prawdziwych wydarzeń. Jednym słowem masz okazję, aby w odpowiednim momencie rzucić w ekran popcornem krzycząc 'Tego nie powinno tutaj być!'.
Możesz ocenić, która wersja podobała Ci się bardziej.
Masz porównanie. Książka vs. film. W większości przypadków słyszy się, że produkcja kinowa nie dorównuje papierowemu oryginałowi. Czytając powieść, możesz taką opinię sformułować. Ale bez problemu możesz także ocenić lepiej ekranizację. Zdarzy się także, że niektóre wątki wykreowane przez pisarza spodobają Ci się bardziej, a z kolei inne lepiej przedstawi scenarzysta. Zdobywasz możliwość połączenia ze sobą 'lepszych momentów' z obu dzieł, stworzenia... wersji idealnej.


Możesz skonfrontować swoje wyobrażenia z pomysłami reżyserów.
Oczywiste jest, że po lekturze w głowie pojawiają się jakieś konkretne obrazy bohaterów, miejsc, wydarzeń. Czasem nawet różniące się drobiazgami od tych opisanych przez autora. 'Bo tak wyglądałoby to lepiej'.'Tej bohaterce pasują bardziej ciemne włosy, co z tego, że w książce ma jasne'. Pełna dowolność wręcz wskazana. Gdy otrzymujesz gotowe kadry, w żaden sposób nie dostajesz szansy na modyfikację ich. Zdjęcia mogą Ci się co najwyżej podobać lub nie. Ale w mózgu i tak blondynka pozostanie blondynką. 
Możesz nadążać za fabułą, wiedzieć, jakie wydarzenia będą miały zaraz miejsce.
Niektórzy uznają to za minus, bo przecież: co przyjemnego jest w znaniu zakończenia? Ale i tej sytuacji zalety również istnieją. Dajmy na to: idziesz ze znajomymi na horror, ale niekoniecznie przepadasz za wyskakującymi zombi czy pojawiającymi się znienacka duchami. Stąd specjalnie na tę okazję, sięgnęłaś po powieść, na podstawie której dany film powstał. Wystarczy teraz tylko zamykać oczy przed odpowiednimi fragmentami, a wyjście z przyjaciółmi będzie przyjemnym spędzeniem czasu i na dodatek oszczędzisz sobie koszmarów czy dygotania pod kocem o drugiej nad ranem. Same pozytywy! Inny przypadek: zapraszasz dziewczynę na komedię romantyczną. Chcesz zrobić  'pierwszy krok', ale nie wiesz jak i kiedy się do tego zabrać. Po lekturze książki, masz przewagę. Przygotuj się psychicznie, zaznacz sobie fragmenty, w których mógłbyś 'przystąpić do ataku', a potem podczas oglądania, poczekaj tylko na odpowiednie chwile. I powiedzmy, gdy na ekranie bohaterowie się całują, obejmij dziewczynę ramieniem. Efekt murowany! (:D).

Możesz skupić się na szczegółach, doszukiwać się w filmie konkretnych elementów.
Oglądając film po raz pierwszy i na dodatek zupełnie nie znając fabuły, skupiamy się wyłącznie na jej przyswojeniu. Czasem potrzeba nam nawet kilku seansów, aby wyłapać z ekranu wszystkie istotne wydarzenia. Co innego, gdy skupiliśmy się na tym wcześniej, podczas czytania papierowej wersji historii. W kinie poświęcisz wówczas czas na obserwacji innych jej aspektów: zamienienia opisów bohaterów na realne postaci aktorów, umiejscowienia akcji wydarzeń w konkretnych miejscach bądź po prostu, w jaki sposób scenarzyści zinterpretowali tekst autora. Polecam również zabawę w 'znajdź różnicę' - skoro nie musisz wciągać się w fabułę, jakoś te dwie godziny spędzić trzeba.

***

Może nie ze wszystkimi się zgodzicie, ale wydaje mi się, że to są najbardziej rzucające się w oczy plusy. Rzecz jasna, w poście nie chcę zanegować oglądania filmów i propagować wyłącznie czytania. Chodzi mi o sam fakt kolejności, z jaką wykonujemy obydwie czynności. Zapewne niektórzy wolą to robić na odwrót: najpierw ekranizacja, potem oryginał. Droga wolna. Ja, na własnym przykładzie, mogę jednak zapewnić, że w ten sposób traci się sporo przyjemności. Bo nigdy całego tekstu nie przeniesie się na ekran. Nigdy. Chociaż szkoda.

Piszcie, jakie zalety można by dopisać do mojej listy.  Czy zdarzyło Wam się kiedyś, tak jak mi, popełnić podobny błąd i obejrzeć film przed lekturą książki? A może wolicie najpierw pójść na kinową historię zanim wybierzecie się do biblioteki? Wyrażajcie swoją opinię na ten temat :)

19 komentarzy:

  1. Według mnie, nie zawsze błędem jest pierwsze obejrzenie filmu - ja nike widzę w tym nic złego. Czasem nawet mam tak, że film podoba mi się bardziej od książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdarzało mi się, czasem tego żałowałam, w przypadku Zostań, jeśli kochasz lub Love, Rosie, nie. to takie dwa nie typowe przykłady, gdzie film podobał mi się bardziej niż książka. Po obejrzeniu najpierw filmu może być tak, że w głowie pozostanie wyobrażenie bohatera jako konkretnego człowieka, który nie zawsze musi się pokrywać z naszymi wyobrażeniami. ale jak już widziało się film,trudno ten obraz z głowy wyrzucić. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazwyczaj staram się najpierw w miarę możliwości zabrać za książkę, a potem dopiero obejrzeć film, ale nie zawsze mi się to udaje.
    Napisałaś, że nadążanie za fabułą można uznać za minus i to u mnie jest właśnie minusem, który działa na korzyć oglądania najpierw ekranizacji. Po prostu dla mnie obejrzenie czegoś, co trwa ponad godzinę przy dodatkowej znajomości fabuły jest bardzo nużące i na palcach jednej ręki mogę wymienić filmy, przy których dotrwałam do końca ;)

    papierowe-strony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko kiedy oglądam film przed przeczytaniem książki...najczęściej przez zwykły przypadek i niewiedzę, że jest to na postawie jakiejś lektury ;)

    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2015/10/randka-w-ciemno-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzucanie popcornem w ekran to całkiem ciekawy pomysł na wyrażenie swojego niezadowolenia :D Osobiście nigdy się nie zastanawiałam nad tym, czy najpierw przeczytać czy obejrzeć. Najczęściej nie nadążam co i na podstawie czego zostało nagrane, to zazwyczaj wychodzi po fakcie, czyli kiedy już dany film obejrzę xd Ale bardzo podoba mi się Twój post, zwrócił moją uwagę i teraz pewnie zacznę rzucać popcornem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zainspirowałam Cię do tego, jakże pomysłowego sposobu spędzania czasu na sali kinowej :D

      Usuń
  6. Przez to, że jakiś czas temu postanowiłam sobie, że będę starałam się najpierw przeczytać książkę, a dopiero potem obejrzeć film, sporo filmów czeka na obejrzenie. :D A kiedy już w końcu obejrzę film, mając książkę za sobą, to bardzo często wkurzam się, że w książce jakieś sceny wyglądały zupełnie inaczej. :D Jest też taka kwestia, że kiedy najpierw obejrzy się film, to może się nie spieszyć do książki, skoro już zna się mniej więcej historię w niej opisaną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szanowna Autorko

    Z niektórymi argumentami jestem w stanie się zgodzić. Osobiście jest mi obojętne, czy najpierw oglądam, czy dopiero po przeczytaniu. Władcę Pierścieni najpierw obejrzałem, a potem przeczytałem i przyznam, że książka nie oddaje wielu momentów - choćby szarży jeźdźców Rohanu na polach Pellenoru.

    Faktem jest, że niektóre adaptacje lub ekranizacje najzwyczajniej "chowają się" przy papierowych odpowiednikach, ale i bywa w drugą stronę - niemniej rzadko. Często filmowe odpowiedniki wypadają równo z książką. Przykładowo Milczenie Owiec.

    W przypadku powieści "Gra o Tron" też najpierw obejrzałem, a potem przeczytałem. Zaistniały pewne rozbieżności między obiema formami, lecz nie powiem, abym był tymi rozbieżnościami rozczarowany, ponieważ przy obu formach doświadczałem czegoś nowego. Mogłem sobie powiedzieć podczas oglądania "tego nie było w książce" a podczas czytania "tego nie było w serialu" i było to bardzo fajne. Różnice nie dawały się drastycznie we znaki i w żaden sposób mi nie przeszkadzały.

    Pozdrawiam
    http://www.zaklinacz-slow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha proszę Cie nie załamuj mnie. Owszem byłam na "Próbach ogniach" a czemu byłam bo po przeczytaniu książki ogromnie chciała zobaczyć, bo książka super! Ale oczywiście ja przychodzę oglądałam a tam nic to było w książce!!!! Jak tu żyć? Reżyser chyba tylko odwołał się do tematu ale zrobić to samo to nie. Jak oglądać film na podstawie książki to tylko jeśli masz ochotę obejrzeć film a nie zobaczyć na żywo jak to wygląda bo się nie zobaczy :/ Tak samo miałam z "Papierowymi miastami" tu już więcej było podobieństwa ale końcówka mnie zdenerwowała bo zbyt inna. Dobra bo zaraz wypracowanie napiszę. Moje zdanie ogólnie znasz. :)
    Pozdrawiam ciepło i zapraszam :)
    http://kochamczytack.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Najpierw obejrzałam Igrzyska śmierci, a potem przeczytałam trylogię. ;) Skończyło się na szczęście na tym, że w równym stopniu lubię i filmy, i książki. ^_^
    Ale za to z HP mam tak, że wolę filmy, bo za książki za późno się zabrałam i to filmy zajęły w moim sercu specjalne miejsce... Ech. :P
    Ogólnie to zgadzam się z tobą w 100 %! Naprawdę nie lubię zaczynać przygody z daną historią filmem. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Już tak mam, niestety, że jak przeczytam książkę, to filmu raczej nie obejrzę, bo ekranizacja zawsze jest poniżej moich oczekiwań :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie znoszę ekranizacji :D Po prostu to nigdy nie zgadza się z moim wyobrażeniem.... -.-
    Ale ten przykład o randce w kinie.... :D Jeju, no uwielbiam cię :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, wielokrotnie najpierw oglądałam film, a później dopiero książkę. Miałam tak chociażby ze "Złodziejem pioruna" Riordana czy całą serią o Harrym Potterze (wszystkich książek nadal nie nadrobiłam, aż wstyd się przyznawać!). Zdecydowanie wolę najpierw książki, a potem film. Dlaczego? Z jednego prostego powodu: nie lubię, gdy ktoś mi coś narzuca. A scenarzysta z pewnością robi to, narzuca nam pewien wygląd postaci, miejsca... Odbierając tym samym radochę z wyobrażenia sobie tego samodzielnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazwyczaj najpierw sięgam po książkę, ale i zdarza się, że pierwszy wpada film. W przypadku oglądania ekranizacji w pierwszej kolejności, zawsze trzeba pamiętać, że książka może zawierać bardzo zmienioną historię, więc nie najlepszy film może bazować na świetnej powieści, dlatego nie wolno się zrażać :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja zazwyczaj najpierw czytam książkę, a dopiero potem oglądam ekranizację. Chociaż kilka razy zdarzało mi się zrobić na odwrót i potem tylko tego żałowałam :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja już od dawna trzymam się tego, że najpierw czytać, a później oglądać. Kiedy jednak zdarzy się, że najpierw obejrzę film, którego pierwowzorem jest książka... zwyczajnie nie już jej nie czytam ;)

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  16. Niekoniecznie najpierw czytam a później oglądam... raczej "co oglądnę to przeczytam", prędzej ta zasada by mi przyświecała. Nieraz już to własnie ekranizacja przekonała mnie po sięgnięcia po książkę, której na pewno bym nie ruszyła bez obejrzenia filmu ;). Jestem też zagorzałą przeciwniczką twierdzenia, że książka jest zawsze lepsza od filmu. Najlepszym przykładem jest na to "Bunkier".
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajnie jest przeczytać najpierw książkę a dopiero później ekranizację, ale na odwrót to też jest przyjemne:)
    Recenzja książki Drew Karpyshyn - ''Darth Bane: Droga Zagłady'' już na moim blogu :)
    Zaczynam Cię obserwować i zapraszam do mnie:)
    Recenzjonistycznie
    No Longer Nightmare

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie ma wątpliwości, że książki są dużo lepsze od filmów :) A Twoje argumenty są bardzo przekonujące.

    OdpowiedzUsuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░