sobota, 25 lutego 2017

Adam Jay Epstein i Andrew Jacobson - Chowańce: co nieco z Pottera i... Tuwima!

Każdy, kto kiedykolwiek oglądał choćby pierwszych kilkanaście minut "Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego", na widok ulicy Pokątnej prawdopodobnie rozdziawiał usta ze zdumienia. (Zwłaszcza, jeśli zapoznawaliście się z filmem po raz pierwszy w erze pozbawionej szybkiego internetu, Percy'ego Jakcsona oraz wróżek z Nibylandii!) Było to bowiem miejsce tak oderwane od rzeczywistości, a zarazem tkwiące, w pewnym stopniu, w jej środku tak jak każdy inny osiedlowy sklepik bądź cukiernia (cukiernia to nie sklep - to raj na Ziemi! :|). Zawsze z moim największym zachwytem spotykał się warsztat u Olivandera - nigdy nie mogłam się nadziwić, jaka siła drzemie w kawałku... gałązki! Nic zatem dziwnego, że od razu skojarzyłam dobierane pod osobowość konkretnego czarodzieja różdżki do... niepozornie wyglądających, uroczych zwierzaków, które, wbrew pozorom, pełnią identyczną funkcję: chronią. 


Kot Aldwyn to typowy dachowiec: jego jedynymi aspiracjami pozostają pełny brzuch i suchy kąt. No, może jeszcze czasami żywiołowa ucieczka przed doprowadzonym do szewskiej pasji handlarzem. Po co komu więcej do szczęścia? A jednak to właśnie ono - szczęście - prowadzi mruczka do dziwnego, wypełnionego przeróżnymi gatunkami zwierząt, pomieszczenia. Nieświadom przygody, w jaką bohater właśnie wkracza swoimi białymi łapkami, staje się on milusińskim nastoletniego chłopca. Ba! Nie byle jakiego! Jack jest bowiem szkolącym się czarodziejem, a Aldwyn został wybrany na.. Chowańca! Serią pomyłek i zrządzeń losu, kot zaczyna wieść zupełnie nowe życie, które bynajmniej nie chce stać się dla niego ani łatwiejszym, ani spokojniejszym. Co najwyżej barw zyskuje... całe mnóstwo! 
Odnoszę wrażenie, że właśnie tego potrzebowałam: pozytywnego przekazu, optymistycznej wizji przyszłości oraz klawych bohaterów! Do czego to doszło, bym pozytywnych emocji musiała szukać tylko i wyłącznie w książce skierowanej w pierwszym momencie do dzieci? Wszędzie dystopie, krwawe wojny, zemsty... Do dyspozycji w spełnianiu moich marzycielskich wizji pozostała mi już tylko Bezkresja na czele z żarłocznym żabkiem, przemądrzałą modrosójką oraz kotem, który jest kotem, ale nie takim kotem, jakby inni chcieli by był... (takim właśnie kotem-nie-kotem jest!). Dlaczego "Chowańce" schowali się w czeluściach moich tytułów tak głęboko? Nie mam pojęcia, ale grunt, że w końcu ich znalazłam!

Fabułę określiłabym mianem nie naiwnej, a.. niezwyczajnie prostej. Co kryje się za tym słowem? "Standardowy" zbiór przygód wesołych zwierzaków, który nietypowo trafia w gusta nawet i starszych czytelników! Dzięki temu, chociaż o krainach futrzastych milusińskich ostatni raz czytaliście dekadę bądź dwie temu, istnieje przebłysk szansy, że wkręcicie się w "Chowańców". Nie gwarantuję sukcesu, gdyż w historii zdarzają się i momenty typowe, banalne - mogą one odstraszyć, chociaż po przełknięciu ich, jest już tylko lepiej, gdyż pośród zielonych pagórków, piaszczystych pustyń i starych, drewnianych mostów (i od razu w głowie Shrek!), czyha tyle wspaniałych perspektyw na przeżycie niespotykanych chwil!

Ustanawianie bohaterami książki zwierzaków to zabieg stary jak świat - Andersen miał swoje kaczątko, Ezop całe zoo. Jednak forma usamodzielnienia milusińskich wybrana przez autorów, daje im zupełnie nowe pole do popisu. Dzieje się to głównie za sprawą wyrobionych charakterków trójki wybawicieli świata: Aldwyna, Skylar oraz Gilberta. Przyjaciele magów otrzymują bowiem niespotykaną do tej pory, rozrywkową można by stwierdzić, cząstkę duszy: humor, lekkość wypowiedzi, przyciągający uwagę sposób bycia. Prawdopodobnie problem tkwi częściowo w mojej wesołej duszy, której nie potrzeba wiele do śmiechu, ale z drugiej strony... ich po prostu nie da się nie lubić! Miewają swoje sprzeczki, znajdą się i heroiczne momenty przepełnione odwagą, wyjściem przed szereg. Najlepiej jednak sprawdzają się jako paczka, gdyż tylko wtedy, niczym Avengersi bądź czarodziejki WITCH, najlepiej wypełniają swoje powołanie. Błagam Was, kto lepiej od nich uratuje świat?

W "Chowańcach" z pomyślunkiem połączono treść skierowaną do młodszych, jak i ciut starszych odbiorców z oprawą, z jaką juniorzy chętniej zaglądną do książki, a.. hm.. seniorzy (jak przykro to brzmi :C) wspomną na lata dzieciństwa spędzane z pięknie wydanym egzemplarzem na kolanach. Co zabawne, gdy książka trafiła w moje ręce, cieszyłam się jak głupia ze ślicznych, klasycznych ilustracji, które chociaż stylizowane na szkice, przywodziły na myśl właśnie eleganckie zbiory baśni Perraulta bądź wierszy Tuwima. Z uśmiechem na ustach ogląda się sporadycznie umieszczane rysunki, na których odnajdujemy naszych bohaterów w akcji. Co ciekawe, nawet, gdy na grafice Aldwyn, Gilbert oraz Skylar walczą z trollem bądź stają twarzą w twarz ze śmiercią (a zdarza im się to średnio raz na 2 rozdziały! :D), mnie dalej te obrazki urzekają, zachwycają i.. wydają się nietypowo beztroskie. Uznaję to więc za jeden z nielicznych wyjątków od reguły: nie dla wizualizowania książkowych postaci!

Co mnie najbardziej zaskoczyło to poziom języka, w jakim narrator - kot Aldwyn - zwraca się do czytelników. Jest on, o dziwo!, rozbudowany bardziej niż w 1/5 powieści młodzieżowych, jakie miałam okazję do tej pory przeczytać. Nie mówię, rzecz jasna, o specjalistycznym słownictwie chirurgicznym bądź nienaturalnych poetyzmach - autorzy postawili za to na rozwijanie zasobu wyrazów swoich czytelników, poszerzając listę czasowników poza standardowe pozycje: "powiedział", "powiedziała", "rzekł", "rzekła". Tak... dla odmiany!

 "Chowańce" nazwałabym mianem idealnego wstępu do fantastyki - nadadzą się świetnie w roli przewodnika po możliwościach, jakie daje ten gatunek. Ta niebieska okładka skrywa w swoim wnętrzu bowiem całe uniwersum przepełnione magicznymi stworzeniami: poprzez smoki aż do szpiegałek (moi faworyci! :D), legendami, w które śmiało mogłabym uwierzyć oraz smakowitymi kąskami historii Bezkresji i okolic. Zatem: kolejne zaskoczenie! Prezentując opowieść dla przedziału 10-15+, przeważnie autor skupia się na ogółach, pozostawiając "resztę" do ogarnięcia wyobraźni. Tylko, że to nie tak działa! Dopiero, gdy weszłam w świat magów, zamków, miasteczek i fantastycznych istot, wiecie, taki z prawdziwego zdarzenia, zdałam sobie sprawę, że tonę w tym miejscu, w tych realiach, a nie, co najwyżej, moczę czubek buta w grząskiej kałuży. A na taką kąpiel warto poświęcić swój czas!


Liczba stron: 363
Wydawnictwo: IUVI
Cena okładkowa: 29,90 zł
Cena zakupu: --- (konkurs)

Więcej zdjęć:
Od lewej: modrosójka Skylar, żaba Gilbert i.. oczywiście, kot Aldwyn.

6 komentarzy:

  1. Raczej się nie skusze - coraz ciężej czyta mi się takie trochę bajkowe powieści. Swego czasu napaliłam się na "Akademia dobra i zła" - i cóż rozczarowanie - obecnie nie mam w planach kontynuacji. Ta też zapowiada się interesująco, ale cóż zapewne bym się nudziła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Ja koniecznie muszę przeczytać "Akademię" - pomimo wielu średnich opinii, ciągle ogromnie mam na nią ochotę! :)

      Usuń
  2. Książka jest przepięknie wydana! Mimo to, raczej po nią nie sięgnę. Ostatnio zdecydowanie ciągnie mnie do dojrzalszych powieści, chociaż wciąż z gatunku fantastyki (taaaak, zdecydowanie potwierdza to posiadanie w aktualnym stosiku kilku powieści typowo młodzieżowych :p). Na powieści raczej dla dzieci kompletnie nie mam ochoty.

    Królowa Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kto woli! Czasem fajnie jednak zdecydować się i na coś takiego. :)

      Usuń
  3. Wydanie jest prześliczne, ale to nadal nie jest książka dla mnie. :/
    Zostaję na dłużej! Buziaki,
    StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś Ci wpadnie w ręce i jednak dasz jej szansę! :)

      Usuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░