poniedziałek, 3 lipca 2017

Zmiany, eksperyment, a NA DOKŁADKĘ informatyka! - czyli co u mnie słychać nowego

Dla mnie, najgorszym do końca pozostanie uczucie, gdy właśnie skończyłam czytać książkę, jestem nią oszołomiona: w pozytywnym bądź negatywnym tego słowa znaczeniu, i już, już układam sobie w głowie kolejność akapitów, odpowiednie argumenty do poruszania w mojej opinii, na co zwrócę uwagę, jak wyróżnię tę recenzję spośród wielu, wielu innych - praktycznie widzę oczami wyobraźni cały tekst. I właśnie w tej chwili uświadamiam sobie, że nie mam, co z tym zrobić dalej. Bo, teoretycznie, mój blog śpi sobie pod pierzynką od kilku dobrych miesięcy, a ja miałam poświęcić się innym, tak ważniejszym przecież, obowiązkom. I kicha!

Początkowa wersja nagłówka - w wersji maxi nie wygląda jednak tak fajnie.. :c


Każdy, kto prowadzi bloga i stwierdzi, że się w jakikolwiek sposób wypalił, albo stracił do niego serce, niech spróbuje na kilka tygodni bądź nawet miesięcy, pozostawić go. Ot tak, wykasować z historii przeglądarki bloggera, by nic nie podpowiadało nam wejścia na tę stronę i niepotrzebnie nie kusiło. Efekt gwarantowany: powrót. Bo to się po prostu nie da inaczej. Zwłaszcza, gdy ktoś przez taki szmat czasu wracając autobusem planował posty na nadchodzący tydzień, analizował, co powinien zmienić w wyglądzie, by stał się bardziej czytelny, przejrzysty. Nawet jeśli te myśli były regularnie zrzucane na drugi plan, to ciągle gdzieś tam się kłębiły, pojawiały nowe. 

Dlatego, wraz z nadejściem wakacji, stwierdziłam, że przecież to świetna pora na szaleństwa. Na przykład takie jak to. Nawet jeśli wraz z nadejściem nowego, ostatniego dla mnie roku szkolnego, uznam, że klasa maturalna to już za dużo na moje dwie rączki i głowę szykujące się do matury, to.. trudno. Po prostu blogowanie sprawia mi zbyt dużą frajdę - co mnie ogromnie, przeogromnie cieszy! A dwa miesiące to zawsze coś.

W zasadzie, nie planowałam tego - zdecydowałam się za sprawą dość zabawnego.. eksperymentu. Mianowicie, od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem zabawy w CSSie. Przerabialiśmy go pół roku temu w szkole, uznałam, że ta zabawa kształtami i kolorami to coś dla mnie. Co zabawne, szybko wpadła mi wtedy myśl o pokombinowaniu właśnie z blogiem. Ciągle jednak przeważał strach - że coś nie wyjdzie, że tylko zepsuję cały szablon, a tego zdecydowanie bym nie chciała. Jak już wspomniałam akapit wcześniej: żadna inna pora roku jak lato nie nadaje się na pierwsze próby. Dlatego siadłam, otworzyłam na początku strony z fragmentami "kodów" (tak, tak, CSS, HTML nie ma nic wspólnego z programowaniem. WIEM. :D) i próbowałam wgryźć się w to. O ile, same nazwy poszczególnych atrybutów elementu (np. kolor tła - background, rozmiar czcionki - font-size) nie były dla mnie niczym obcym, o tyle nowością pozostawały dla mnie nazwy selektorów, czyli poszczególnych "części" bloga tj. np. nazwa widgeta z archiwum bądź nazwa odpowiadająca fragmentom z postami. Wiadomo: są charakterystyczne dla blogspota, po angielsku i trzeba się trzymać konkretnie tych, co do literki. 

Na szczęście, wygooglowanie właśnie spisu takowych selektorów zajęło mi jakieś 10 sekund i mogłam ruszać do pracy. Początkowo jak niepewny każdego kroku struś, nieśmiało wstukiwałam pojedyncze cechy i sprawdzałam w podglądzie, czy wszystko idzie, jak należy. (Ten podgląd to po prostu MEGA wynalazek!). Gdy szło, przyspieszyłam tempo i lada chwila śmigałam po wszelkich możliwych kombinacjach kolorystycznych i możliwościach kształtów, cieni, obramowań. Polecam spróbować każdemu, kto uwielbia takie atrakcje oraz ma ochotę wprowadzić, choćby minimalne, zmiany w wyglądzie swojej strony.

Zabawa trwała w najlepsze! :)

Chociaż zdaję sobie sprawę, że pewnie znajdą się przeciwnicy nowej odsłony mojego bloga, ja jestem z siebie szczerze dumna, bo prezentuje się tak, jak od dawna próbowałam go wystylizować: na prosty, czytelny, ale z nutką "tego mojego czegoś". Plus rozumiem prawie każdą zmianę, jaka się dokonała! To się nazywa łączenie przyjemnego z pożytecznym!

Z tego całego zachwytu, zapomniałabym wytłumaczyć się z jeszcze poważniejszej zmiany: nazwy bloga i jego adresu (odnotujcie zwłaszcza ten nowy adres, bo z tego co wiem, niestety stary wyszedł już z użycia. :/). Doszłam bowiem do wniosku, że LimoBooks stało się.. jakieś takie nijakie. Zapewne dla bardziej stałych czytelników pozostawało charakterystyczne, ale ktoś, że tak powiem: z zewnątrz, w żaden sposób nie utrwalał sobie w pamięci tej nazwy. Dodatkowo.. no, dajcie spokój! Jak wymyśliłam tamtą nazwę, miałam... 15 lat? Toż zero w tym kreatywności! Ni ździebełko!

Skąd zatem NaD okładkę? Przede wszystkim: czyż nie widzicie tej fantastycznej gry słownej? Dwupoziomowego znaczenia? Nad okładkę LUB Na dokładkę! (Dobre, nie? :D)
Bo jedyne, co pozostaje piękniejsze nad okładkę, jest sama treść książki. A do wszystkich poważnych, długich i pięknych recenzji, na dokładkę można zerknąć na mój blog, gdzie sprawy mają się bardziej na luzie oraz zwyczajnie.. amatorsko. Po mojemu. 
Z kolei "książkowy blog w kratkę", poza genialnym rymem, który mógłby wybrzmiewać w reklamach jako chwytliwy jingiel, to odniesienie do zwyczajnego zeszytu w kratkę. Gdy kupujesz go w sklepie, każdy jest dokładnie taki sam: każdy w kratkę. Ale to, w jakim celu użyjesz owego zeszytu, będzie zależało tylko od Ciebie. Możesz zrobić z niego pamiętnik, notować tematy z biologii bądź rozwiązywać zadanka. Zauważ, że z blogami jest tak samo: każdy zaczyna od tego samego szablonu. Nawet jeśli nie zmienisz wyglądu, same wstawiane przez Ciebie posty, całkowicie odmienią charakter Twojego bloga i wyróżnią spośród setek innych, takich samych. Mój blog też jest w taką kratkę - na pozór taki sam jak wiele, ale zawiera cząstkę mnie, przez co już nigdy nie pozostanie w jakimś tam tłumie. Ależ to sprytnie wykminiłam! 


Dla tych, którym nie chciało się czytać powyższych.. kilkunastu akapitów: wracam do recenzji, do ukochanych przeze mnie "nowatorskich" postów okołoksiążkowych i czego tam jeszcze los da. :)


***
A co u Was słychać? Jak trzymają się Wasze blogi? Jak lecą wakacje? Piszcie! :)


8 komentarzy:

  1. A więc witaj ponownie! Od razu obserwuję i czekam na nowe posty!
    Pozdrawiam, herbaciane-recenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zauważyłam Twój komentarz na moim blogu i tak patrzę, że coś znajomego, ale w pewien sposób nowego i zaglądnęłam, patrze no Limo. Rozumiem o co ci chodzi z tą przerwą, gdyż kilka razy i ja ją zastosowałam, i wyszło mi to całkowicie na dobre, bo nabrałam wiatru w żagle. Co do roku szkolnego to obawiam się, że raczej cię nie pocieszę bo klasa maturalna to naprawdę wiele pracy i mało wolnego czasu. Sam po sobie wiem, że nauczyciele wiele wymagają i straszą maturą, więc chcąc czy nie chcąc trzeba zacząć się uczyć trochę więcej. Przez ten czas pewnie mniej cię będzie, ale zobaczysz że po maturkach odetchniesz i zajmiesz się pasją. Ja jeszcze tak do końca nie ogarnęłam się z tym wszystkim, ale rozpędzam się więc mam nadzieję, że jakoś to będzie, ważne że na czas przygotowań do matur się nie poddałam i dalej pisałam :)
    Co do samego bloga i zmian, to gratuluję i podziwiam, bo wygląda świetnie, będę się musiała przyzwyczaić, ale małymi kroczkami. Ja niestety aż tyle wolnego czasu i chęci nie mam, więc pomagają mi przy grafice inne osoby, ale może kiedyś i ja spróbuje. W sumie nie raz myślałam o tym, aby zmienić nazwę na polską, w końcu pisze po polsku i jestem Polką, ale boję się tego trochę.
    Chyba tyle z mojego monologu. Witam ponownie i życzę weny :*
    Pozdrawiam - Layla A.

    In my different World

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku! Ale komentarz! :)
      Jeśli chodzi o maturę, to teraz ze mnie taki chojrak, a lada moment będę panikować za dwóch! :D Ale tak mi było tęskno do bloga, że no.. musiałam. A będzie co będzie. (Maturą straszą od dwóch lat swoją drogą. :D)

      Z tą nazwą to też się nieźle wpakowałam - zwłaszcza z adresem. Teraz są problemy z wyświetlaniem na liście czytelniczej, startuję praktycznie od nowa, także.. faktycznie, przemyśl tę decyzję. :)

      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. Popieram! Dopiero co pisałam maturę, więc, no, doświadczenie klasy maturalnej mam już za sobą. To ogrom pracy, szczególnie w okresie styczeń-kwiecień i wtedy baaaaardzo ciężko znaleźć czas na coś innego niż nauka, nauka czy jakieś ćwiczenia przygotowujące do matury z danego przedmiotu. :p

      Limo, mimo wszystko - witaj znów! Przerwa czasami naprawdę pomaga się "zregenerować" i powrócić do pisania z pełną parą!

      Usuń
    3. To i tak jeszcze pół roku względnego spokoju przede mną. Nie ma się co martwić na zapas. :D

      Dziękuję! :)

      Usuń
  3. To świetnie, że wróciłaś z takim powiewem świeżości! ^^ Trzymam za Ciebie kciuki, żeby blogowanie znów w pozytywny sposób zakręciło Twoim światem!
    Mój blog ma się dobrze, ostatnio nie dodaję tylu recenzji ile bym chciała, ale nie z powodu wypalenia a życia prywatnego, które rozkwita :D
    Pozdrawiam cieplutko! ^^
    Debby
    myslamipisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      Jeśli życie prywatne rozkwita, to nic, tylko się cieszyć. :D

      Usuń

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz ten post.
Proszę, byś wcześniej jednak go przeczytał/a bądź przynajmniej przewertował/a wzrokiem. :)

Zależy mi na szczerych opiniach, pytaniach, wątpliwościach i komentarzach. Możesz zostawić link swojego bloga - ale przede wszystkim przekaż mi swoją, wartościową ocenę.

Nie masz pomysłu na ciekawy komentarz? Napisz:
→ czy czytałeś/aś książki, o których piszę w poście?
→ czy owe lektury Ci się spodobały?
→ czy masz ochotę je przeczytać?
→ czy podoba Ci się pomysł na post?
→ czy przyjemnie czytało Ci się napisany przeze mnie tekst?
→ czy masz inny pomysł na post, który by Cię zaciekawił?
→ co będziesz czytał/a w najbliższym czasie? (albo co czytasz teraz?)
→ jak Ci mija dzień? :)
→ co słychać na Twoim blogu?



Z góry dziękuję za każde zdanie - dzięki nim mam szansę pracować nad swoimi!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░